5. niedziela po Wielkanocy (Rogate – Proście!)

Tekst kazalny: J 16, 23b-28. 33


Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam. Dotąd o nic nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna. To powiedziałem wam w przypowieściach; nadchodzi godzina, gdy już nie w przypowieściach będę do was mówił, lecz wyraźnie o Ojcu oznajmię Wam. Owego dnia w imieniu moim prosić będziecie, a nie mówię wam, że Ja prosić będę Ojca za was; albowiem sam Ojciec miłuje was, dlatego że wyście mnie umiłowali i uwierzyli, że Ja od Boga wyszedłem. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca. To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat.

Dzisiejsza niedziela kładzie specjalny akcent na wrażliwą sferę w naszym życiu duchowym, jaką jest modlitwa – rozmowa z Bogiem. Od razu zwróćmy uwagę na słowa Pana Jezusa, które brzmią bardzo zachęcająco, a zarazem dotykają istoty modlitwy: „O cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam“. Zapytajmy od razu, czego my oczekujemy od Boga? Oczywiście mówią o tym modlitwy, które do Niego kierujemy. I najczęściej przedstawiamy Mu potrzeby – nasze czy też innych ludzi, którzy są nam bliscy – i oczekujemy, że On je zaspokoi. Czy mamy do tego prawo? Jezus w Ewangeliach nie tylko nas zachęca, byśmy prosili Boga. Zapewnia nas ponadto: „Proście, a będzie wam dane […]. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje“ (Mt 7, 7n).

Drodzy, dlaczego modlitwa jest aż tak ważna? Przede wszystkim, modlitwa wyraźnie uświadamia nam, że nie jesteśmy samowystarczalni. Oczywiście nietrudno znaleźć takich ludzi, którzy poczytują sobie za punkt honoru, by nikogo o nic nie prosić – ani Boga, ani innych ludzi. Chcą oni wszystko osiągnąć samodzielnie; ograniczają się do tego, co mogą zdobyć o własnych siłach.
Jeśli zważymy na własną znikomość czy po prostu na niemoc w obliczu różnych niechcianych sytuacji życiowych, staje się zupełnie oczywiste, że przy wszystkich naszych pięknych życzeniach i wzniosłych myślach na temat człowieka, nie jesteśmy w życiu samowystarczalni. Tak samo jest także z naszą osobistą autonomią i wolnością obywatelską – nie są one absolutne.
Mówiąc językiem religii, modlitwa jest ważna, to znaczy jest nam potrzebna! A więc ma sens, bo dzięki niej człowiek stający wobec rozlicznych życiowych wydarzeń, słabości czy problemów, nie jest skazany na duchową samotność. W modlitwie otwieramy się na Stwórcę, który potrafi zrozumieć wszystko to, co nas boli i czego potrzebujemy.

Zatem modlić się znaczy: stawać bezinteresownie przed Bogiem Ojcem: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, Święć się Imię Twoje“. Modlitwa obejmuje całe nasze istnienie i ujmuje je jako zależne od Stwórcy. Wszystko, co w naszym życiu się dzieje, zachodzi w istocie przed Bogiem (bez względu na to, czy tego chcemy, czy nie, czy się na to godzimy, czy też nie). Nie ma też człowieka, który w zupełności byłby zamknięty w sobie – gotowy. Tym bardziej bycie człowiekiem wiary oznacza życie z Bogiem i w odniesieniu do Niego – bez żadnych podpórek, bez taryfy ulgowej.
Modląc się, możemy się wstawiać także za tymi, których kochamy, i którzy są nam powierzeni (za których ponosimy odpowiedzialność, bo ich uczymy lub nimi się opiekujemy). Bóg zna ich dobrze, zdolny jest ich zawsze chronić i błogosławić im. A to z kolei nas, modlących się, może uspokajać i napełniać ufnością.

Jednak prośby kierowane do Boga mogą być również okazją, by sobie uprzytomnić cele, do których pragniemy zmierzać. On oczekuje nas nie tylko na końcu życia doczesnego, lecz pragnie, byśmy już tu na ziemi stawali się Jego obrazem. On oczekuje naszych próśb odważających się na więcej, aniżeli to się mieści w naszych ograniczonych możliwościach. Wzór takiej postawy wskazuje nam już Jezus, gdy mówi: „Jeżeli we mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni“.

Jednak najważniejsze w naszej modlitwie jest trwanie przy Jezusie Chrystusie, od którego wszystko się zaczyna. A dalej – w jedności z Nim – mamy się odważyć na wyrażanie naszych oczekiwań. Im szrzej się na Niego otworzymy, tym bardziej nasze prośby będą odpowiadały Jego woli, zgodnie z którą będą spełniane.
Zauważmy, drodzy, że Bóg, o którym próbujemy mówić jest Bogiem, który w Jezusie Chrystusie poznał i doświadczył człowieczeństwa w całej pełni. Spotykając się w modlitwie z Jezusem, spotykamy się w istocie z Bogiem Ojcem w Duchu Świętym.

Na zakończenie powiedzmy sobie wyraźnie, że w modlitwie przekonujemy się, że Bóg nie jest jakąś pobożną myślą czy świętym nastrojem – odległym i ulotnym. On jest Bogiem żywym, bardziej rzeczywistym niż rzeczy, które nas otaczają. Modlitwa stwarza bodaj jedyną okazję do uświadomienia sobie, że ani nasze myśli, nasze uczucia, nasze serca, ani nawet pamięć nie mogą stać się wyłącznie fundamentami naszej relacji z Bogiem. Tę relację umożliwia dopiero Jezus Chrystus. To On jest tym fundamentem naszej wiary. Jest ona Jego wyłącznym darem dla nas. Zatem możemy nawet powiedzieć, że to Chrystus wierzy w nas. Jeśli tak jest, to nie ma wątpliwości, że nasze życie wiary i modlitwy jest życiem z łaski Bożej. Jest to więc niczym niezasłużony przez nas dar, o który powinniśmy dbać – modlić się o niego i być za niego bezgranicznie wdzięczni. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 17.05.2009