Przedostatnia niedziela roku kościelnego

Tekst kazalny: Rz 8, 18-25


Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić. Bo stworzenie z tęsknotą oczekuje objawienia synów Bożych, gdyż stworzenie zostało poddane znikomości, nie z własnej woli, lecz z woli tego, który je poddał, w nadziei, że i samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych. Wiemy bowiem, że całe stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd. A nie tylko ono, lecz i my sami, którzy posiadamy zaczątek Ducha, wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego. W tej bowiem nadziei zbawieni jesteśmy; a nadzieja, którą się ogląda, nie jest nadzieją, bo jakże może ktoś spodziewać się tego, co widzi? A jeśli spodziewamy się tego, czego nie widzimy, oczekujemy żarliwie, z cierpliwością.

Zastanawiająco zabrzmiały zapewne już pierwsze słowa dzisiejszego tekstu kazalnego, w których apostoł Paweł powiada, iż „[…] utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą […]”. Jednak po chwili namysłu zauważymy, iż Paweł w żaden sposób nie stara się ominąć lub przemilczeć tematu cierpienia. Wpisuje go jednak w szerszy kontekst, mówiąc iż całe „stworzenie zostało poddane znikomości”, toteż „wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd”. Jego zdaniem cały świat oczekuje na „wyzwolone z niewoli skażenia”, gdyż „zostało poddane znikomości, nie z własnej woli, lecz z woli tego, który je poddał”. Jeśli Paweł mówi o cierpieniu całego stworzenia, to uwzględnia nie tylko cierpienia ludzi, lecz także całej natury.

Zapytajmy więc o przyczynę tego niepojętego cierpienia żywych istot? Odpowiedź wpisana jest w kontekst biblijnego opisu stworzenia świata. W Księdze Mojżeszowej padają ważkie słowa, odnoszące się do relacji Boga i człowieka – Adama: „[…] Przeklęta niech będzie ziemia z powodu ciebie! W mozole żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia swego! Ciernie i osty rodzić ci będzie i żywić się będziesz zielem polnym. W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz“ (1 Mż 3, 17b-19). Te słowa opisują reakcję Stwórcy na złamanie przez Adama zakazu, jaki obowiązywał pierwszych ludzi: „[…] usłuchałeś głosu żony swojej i jadłeś z drzewa, z którego ci zabroniłem, mówiąc: Nie wolno ci jeść z niego […]“ (1 Mż 3, 17a). Krótko mówiąc, cierpienie obecne na tym świecie ma swoją przyczynę w jednostronnym zerwaniu przez człowieka relacji z łaskawym i dobrym Bogiem. Skutki grzechu Adama i kara, jaka za to spotkała ludzi, przyrodę i cały świat mają swoje konsekwencje aż do dzisiaj.

Szczęśliwie jednak Boże przekleństwo nie ma charakteru ostatecznego. Jeśli weźmiemy pod uwagę, iż świat, w którym żyjemy jest stworzony przez Boga, ostatnie słowo należy do Stwórcy, który byt chrześcijan powiązał i uzależnił od Jezusa Chrystusa. To dzięki Jego Osobie w poranek wielkanocny zostały przerwane więzy grzechu. On pokonał także cierpienie, a śmierć straciła swoje ostrze, gdyż to On pozbawił je mocy, rozprawiając się z nimi w sposób jednoznaczny i definitywny.

Od wydarzenia Wielkanocy mamy prawo mówić o „nowym stworzeniu“. Jednak jak na razie nie znalazło ono jeszcze pełnej realizacji. Dlatego też historię chrześcijaństwa wraz z naszą współczesnością można nazwać czasem tęsknoty, wzdychania i oczekiwania na wypełnienie chrześcijańskiej nadziei. Kiedy czas się wreszcie wypełni, „samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych” – jak zapewnia nas apostoł Paweł.

W tym miejscu warto również przywołać te słowa apostoła, którymi odwołuje się do naszego doświadczenia: „[…] my sami, którzy posiadamy zaczątek Ducha, wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego”. Okazuje się bowiem, że w zasadzie już jesteśmy dziećmi Bożymi, a zarazem oczekujemy jeszcze na pełnię synostwa. Zatem jesteśmy z jednej strony wyzwoleni od więzów zła, a z drugiej nadal podlegamy wielorakim rodzajom cierpienia.

Te dwie rzeczywistości można pogodzić tylko poprzez odwołanie się do nadziei. Z Nowego Testamentu wiemy, że od Wielkanocy rozpoczął się nowy rozdział w dziejach świata. Odtąd śmierć jest już pokonana. Jednak faktem pozostaje, iż jako ludzie pozostajemy śmiertelni. Dlatego trzeba powiedzieć, że mimo tego, iż jako chrześcijanie wraz z wszystkimi innymi ludźmi tkwimy w tym, co przemijalne i grzeszne, co Biblia nazywa starym światem, to zarazem jako ludzie wierzący należymy już do nowego, wiecznego świata Boga. Między jednym a drugim wymiarem istnieje pewne napięcie, które tkwi w samej istocie wiary.

Trafnie ujął to napięcie apostoł Paweł w pierwszych słowach naszego tekstu kazalnego: „Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić”. Jak widać, nie chodzi tutaj o deprecjonowanie lub pomniejszanie doświadczanego w życiu cierpienia. Pawłowi zależy na przybliżeniu nam Bożej chwały i czyni to przywołując przykład cierpienia, który okazuje się nad wyraz uniwersalnym kluczem otwierającym przed nami perspektywę nadziei. Wszak chwała Boża w całej pełni ma się dopiero objawić. Apostoł chce nam powiedzieć, że być chrześcijaninem to mieć nadzieję! A ona nas uczy, że nasz Zbawiciel jest większy niż wszelkie cierpienie, wszelki ból, wszelkie trudności czy niedostatek. Wszak nic „nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym“ (Rz 8, 39b).

Drodzy, zapytajmy jeszcze, jaki jest rodowód takiej nadziei? Apostoł nie pozostawia co do tego wątpliwości: nadzieja jest darem Ducha Świętego. Tego samego Ducha, który Jezusa wzbudził z martwych. Ów Duch ma swoje mieszkanie również w nas. A zatem jeśli otrzymaliśmy Ducha Wielkanocy, jednocześnie jest w nas zakotwiczona nadzieja. Podpowiada nam ona, że jeśli Duch Święty wywiódł Jezusa z grobu, to również to samo jest w stanie uczynić z nami – bez wyjątku! Tym samym chrześcijańska nadzieja, o której dzisiaj mówimy, ma trwały i nośny fundament w zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.

Żeby nie było wątpliwości, powtórzmy, iż jako dzieci Boże już teraz mamy Ducha Świętego, a mimo to nadal wzdychamy i oczekujemy na pełnię dziecięctwa Bożego. To znaczy, że nowy świat Boga, który ma swój początek w Wielkanocy nie unieważnił starego świata. Nowy świat już istnieje i jest dostępny przez wiarę, lecz stary świat nadal jeszcze trwa i dokładnie nie wiemy, jak długo jeszcze będzie trwać. Zatem chrześcijanie żyją poniekąd w dwóch światach: w nowym, rządzonym przez Ducha Świętego wiecznym świecie oraz w starym świecie, w którym na porządku dziennym są cierpienie i śmierć. I żyjąc na tym starym, dobrze nam znanym świecie, możemy być pewni, że Duch Święty wzdycha razem z nami, cierpi razem z nami i zawsze staje po naszej stronie. Apostoł Paweł mówi wprost, że „Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach“ (Rz 8, 26).

Nawet gdy nie możemy zapomnieć o ogromie cierpień tego świata, które próbują nas pozbawić wszelkiej nadziei i burzą nasz wewnętrzny spokój, pamiętajmy o Bożym Słowie, które nas zapewnia, że Jezus żyje! A jeśli On żyje, my również możemy żyć nadzieją wiecznego życia. Mając teraz Jego Słowo, w wierze możemy mówić nawet o pewności wiecznego życia. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 14.11.2010