Synod Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej

Tekst kazalny: Kor 12, 12-14. 26-27


Albowiem jak ciało jest jedno, a członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała, chociaż ich jest wiele, tworzą jedno ciało, tak i Chrystus, bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni w jedno ciało czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni, i wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem. Albowiem i ciało nie jest jednym członkiem, ale wieloma. I jeśli jeden członek cierpi, cierpią z nim wszystkie członki; a jeśli doznaje czci jeden członek, radują się z nim wszystkie członki. Wy zaś jesteście ciałem Chrystusowym, a z osobna członkami.

Prawie osiem lat temu, dokładnie 19 stycznia 2004 r., w Bawarskiej Akademii Katolickiej doszło do spotkania między Jürgenem Habermasem a ówczesnym kardynałem Josephem Ratzingerem – obecnym papieżem Benedyktem XVI. Niemiecki filozof i socjolog, Jürgen Habermas, wypowiedział wtedy między innymi interesujące z naszego punktu widzenia słowa: „w gminnym życiu wspólnot religijnych, o ile unikają dogmatyzmu i nie gwałcą sumień, pozostaje coś nienaruszonego, co gdzie indziej zostało zatracone (…)”.

Jedną z takich wspólnot religijnych, do których niegdyś zawracał się apostoł Paweł był zbór w Koryncie. I co dla nas najważniejsze w zarysowanym wyżej kontekście, apostoł Apostoł dzielił się z adresatami swoimi intuicjami dotyczącymi ocalającej i jednoczącej więzi. Mówiąc bezpośrednio, w tekście biblijnym, który wybrałem na to nabożeństwo rozpoczynające rekolekcje przed ostatnią sesją IV kadencji Synodu Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej, mamy do czynienia z receptą na taką więź: „Wy zaś jesteście ciałem Chrystusowym, a z osobna członkami”. Oznacza to, że my wszyscy tworzymy razem jedno ciało Chrystusa. Czyli każdy jest bardzo ważną częścią w tym Chrystusowym ciele. Trzeba przyznać, że jest to piękny obraz, lecz co dokładnie dla nas znaczy? Otóż rozumiem przez to, że nie my sami stwarzamy to biblijne ciało Chrystusa. Nie musimy go dopiero wytwarzać przez jakieś specjalne zachowanie: niezwykłe praktyki religijne czy magiczne zaklinanie rzeczywistości. Podobnie również żaden człowiek – nawet najbardziej zły – nie jest w stanie unieważnić jedności owego ciała Chrystusowego! Ono po prostu już jest. Ma naturę duchową. Ta jedność jest nam już podarowana w Jezusie Chrystusie. Łatwo wyprowadzić stąd wniosek, że ta jedność rozlewa się na najróżniejszych ludzi, którzy różnią się między sobą na przykład pochodzeniem, wiekiem, narodowością, zdolnościami, upodobaniami, statusem socjalnym, a nawet społeczno-politycznym zaangażowaniem.

Apostoł Paweł jednak pokazuje nam taki fundament – taki wydaje się również cel jego I Listu do Koryntian – na którym opiera się owa różnorodność. Tym fundamentem jest duchowe, niewidzialne ciało Chrystusa. Warto dodać, że różnic, które są między nami widoczne, Chrystus nie niweluje wtedy, gdy przez Ducha Świętego stwarza w różnorodności jedność. Żeby uniknąć niedomówień, od razu powiem, że również i nasze deklaracje sympatii bądź życzliwości względem siebie nawzajem – mimo ich wartości i pozytywnego wydźwięku – same nie są w stanie zbudować ani niezachwianie zabezpieczyć jedności Chrystusowego ciała. Tę jedność w 100 proc. stwarza sam Bóg przez Ducha Świętego. Tym samym prawda o działaniu Ducha Świętego jest dlatego tak ważna, ponieważ zapominając o niej człowiek ma pokusę, by swoim własnym zabiegom i aktywności przypisywa
jedność ciała Chrystusowego. Jeśli owa jedność miałaby polegać tylko na naszych ludzkich dążeniach, na naszych odczuciach, rozumie, a nawet inteligencji, dawno spaliłaby na panewce. Wprawdzie nieodpowiedzialne postępowanie ludzi może realnie zagrozić tej jedności Chrystusowego ciała, ale nie może jej unicestwić!

Podobnie jak każda część naszego ciała jest zależna od wszystkich pozostałych, tak samo musi być kierowana przez konkretne centrum, czyli głowę. W naszym tekście kazalnym duchową głową każdego z nas chce być Jezus Chrystus. Jeśli tą głową jest właśnie Chrystus, to każdy zbór, każdy lokalny Kościół jest czymś daleko więcej niż tylko luźnym kółkiem zainteresowań lub grupą jakiegoś interesu. Co więcej, jesteśmy wzywani do tego, by tak oddziaływać na otoczenie, jakbyśmy byli ramionami Jezusa, które pracują, pomagają, pocieszają, chronią i zawsze budują. Nie od dziś wiemy, że Chrystus Pan chciał przecież, by ludzie w Niego wierzący byli Jego ciałem w tym świecie. Odnosząc tę prawdę do siebie samych, chodzi więc o to, byśmy starali się by
narzędziami w Jego ręku właśnie tam, gdzie żyjemy oraz tam, skąd przychodzi uczciwa prośba o pomoc. Między innymi właśnie po to został założony Kościół chrześcijański, do którego się przyznajemy, by Jezus mógł być w nim realnie obecny przez nas! W sposób najbardziej widoczny i przekonywający dostrzegalna jest Jego obecność wtedy, gdy my jesteśmy rzetelni w działaniu, uczciwi w mówieniu i odważni w myśleniu.

Drodzy, po to został nam dany Duch Święty, by przezeń Chrystus był wśród nas obecny, byśmy skutecznie potrafili identyfikować się z Nim oraz szczerze o Nim świadczyli. Byśmy jako pojedynczy i różniący się między sobą ludzie chcieli się w swoim życiu orientować według nauk Jezusa; byśmy żyjąc we współczesnym świecie potrafili się w Nim skutecznie odnajdywać. Widzimy więc, że chrześcijaninem, osobą wierzącą jest się ze względu na duchowe ciało Chrystusa, a nie ze względu na ten świat. Jednak jeśli żyjemy w tym świecie to też i wierzymy w tym świecie, a zwiastowanej Ewangelii o sprawiedliwości Królestwa Bożego nie można tutaj szukać inaczej jak tylko realizując ją samemu na miarę naszych możliwości i talentów. I to bez oglądania się na innych. Bez asekuranctwa. Bez stawiania warunków typu: ewentualnie angażowalibyśmy się w takie czy inne inicjatywy w zborach lub w swoich miastach, ale wcześniej musiałoby się w mentalności innych ludzi zmienić to czy tamto. Drodzy, jeśli dzisiaj słyszymy o jednym ciele duchowym Chrystusa, to ten obraz zawiera w sobie głęboką prawdę: podobnie jak każda część naszego ciała ma do spełnienia swoje zadania, tak samo w naszych zborach, miastach, państwach oraz w Europie, a nawet na świecie każdy z nas ma swoje miejsce i zadanie do wykonania przez wzgląd na naszego Zbawiciela. Jeśli chcemy być autentycznymi chrześcijanami, z tym wymogiem powinniśmy się liczyć nieustannie.
Doniosłość metafory „jednego ciała Chrystusa i jego członków” polega na tym, że odpowiada na pytanie o warunki istnienia solidarności między pojedynczymi ludźmi oraz ludzkimi społecznościami. Ważność tego obrazu polega także na tym, że kryje się w nim odpowiedź na ludzką tęsknotę za poczuciem wspólnoty i przynależności. Wreszcie jego ważność wiąże się w tym, że obdarza nas mocną tożsamością bez zaprzeczania własnej unikalności. Obraz „jednego ciała Chrystusa i jego członków” przynosi nam wszystkim obietnicę błogosławieństwa. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Toruń, dnia 19.11.2011