2. niedziela Adwentu

A do anioła zboru w Filadelfii napisz: To mówi Święty, prawdziwy, Ten, który ma klucz Dawida, Ten, który otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, który zamyka, a nikt nie otworzy. Znam uczynki twoje; oto sprawiłem, że przed tobą otwarte drzwi, których nikt nie może zamknąć; bo choć niewielką masz moc, jednak zachowałeś moje Słowo i nie zaparłeś się mojego imienia. Oto sprawię, że ci z synagogi szatana, którzy podają się za Żydów, a nimi nie są, lecz kłamią, oto sprawię, że będą musieli przyjść i pokłonić się tobie do nóg, i poznają, że Ja ciebie umiłowałem. Ponieważ zachowałeś nakaz mój, by przy mnie wytrwać, przeto i Ja zachowam cię w godzinie próby, jaka przyjdzie na cały świat, by doświadczyć mieszkańców ziemi. Przyjdę rychło; trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony twojej. Zwycięzcę uczynię filarem w świątyni Boga mojego i już z niej nie wyjdzie, i wypiszę na nim imię Boga mojego, i nazwę miasta Boga mojego, nowego Jeruzalem, które zstępuje z nieba od Boga mojego, i moje nowe imię. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów.

Obj. 3, 7-13.

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,

Dzisiejsze nabożeństwo jest drugim z czterech nabożeństw adwentowych. Znowu zbieramy się wokół adwentowego wieńca, by wsłuchiwać się w Boże Słowo, śpiewać adwentowe pieśni i wspólnie oczekiwać na przyjście Zbawiciela świata Jezus Chrystusa.

Jakie jest to nasze oczekiwanie na Zbawiciela? Czym ono się charakteryzuje? Mówi się i słusznie, że całe życie chrześcijanina jest oczekiwaniem na spotkanie z Panem. Bowiem w każdej chwili, każdego dnia może ono nastąpić. Jezus wkrótce przyjdzie, co więcej, już do nas idzie! Sam to powiedział w słowach: „Baczcie, czuwajcie, nie wiecie bowiem, kiedy ten czas nastanie.”(Mk 13,33)
Żyjemy więc w pewnym napięciu, można nawet powiedzieć w czasach ostatecznych. Oto lada dzień spotkamy się z Panem. Co wtedy? Czy jesteśmy na to gotowi? Czy cieszymy się na to spotkanie, czy wręcz przeciwnie, chcielibyśmy odwlec ten moment maksymalnie w czasie, bo wiemy że Jezus nie znalazłby nas dzisiaj przygotowanych.

Na lekcji konfirmacyjnej zapadła cisza, kiedy zapytałem konfirmantów, czy chcieliby żeby Jezus przyszedł na ziemię dzisiaj.

Później tę ciszę przerwały zdania, które były podzielone. Jedni nie mieli nic przeciwko temu, żeby Jezus przyszedł dziś, inni woleliby, żeby z tym przyjściem jeszcze poczekał. Nie zdziwiły mnie te odpowiedzi. Z jednej strony wspaniale byłoby już dziś spotkać Jezusa, który ociera wszelką łzę, łagodzi wszelki ból, chorobę, troskę, dając zbawienie i życie wieczne. Z drugiej strony przed młodymi ludźmi praktycznie całe życie tu na ziemi. Życie, w które wchodzą z tyloma nadziejami, marzeniami, planami, na które przygotowują się w szkole i nagle okazałoby się, że przyjście Jezusa to wszystko znosi, bo kończy dzieje tego świata.

Ja na powyższe pytanie odpowiedziałbym tak jak napisał apostoł Piotr w swoim liście, że „cieszę się, że Jezus jeszcze zwleka, bo daje mi czas, daje mi jeszcze szansę na poprawę życia, nawrócenia się ku Niemu, abym nie zginął, ale przyszedł do upamiętania”.

Każdy z nas ma prawo do swojej odpowiedzi na pytanie: czy chciałby już dziś zobaczyć Jezusa przychodzącego z wielką mocą i chwałą, czy jeszcze nie? Niezależnie jednak od naszych odpowiedzi, fakt, że Jezus przyjdzie, co więcej, że z każdym dniem jego przyjście staje się coraz bliższe, jest niezaprzeczalny.

Generalnie teksty biblijne, a również adwentowe pieśni zachęcają nas do radosnego oczekiwania na przyjście Jezusa. Jak chociażby ta pieśń: „Raduj się syjoński zborze, bo w cichości i pokorze idzie zacny Gość do ciebie, co zaradzi twej potrzebie. On cię wielce umiłował, nieba swego nie żałował; wyjdź naprzeciw, wyjdź co prędzej. On zaradzi twojej nędzy!” (ŚE 23,1) A Pan Jezus powiedział o swoim przyjściu: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli kto usłyszy głos mój i otworzy drzwi wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną.” (Obj. 3,20).

To co jednych cieszy, innych może smucić i odwrotnie. Odwlekające się w czasie przyjście Pana jednych może dopingować do poprawy życia i pogłębienia wiary, innych może rozczarowywać, demotywować i zniechęcać do dalszego trwania w wierze i nadziei.

Tak było, prawie 2000 lat temu wśród pierwszych chrześcijan, którzy jeszcze pamiętali Jezusa, którzy jeszcze spotykali się z jego apostołami. Oni wzięli sobie do serca słowa Pana, który powiedział: „Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie” (Mt 24,34). A także słowa aniołów mówiących przy wniebowstąpieniu Jezusa: „Mężowie Galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba. (Dz 1,11)”

Pierwsi chrześcijanie początkowo żyli ogromną wiarą i nadzieją na rychłe przyjście Jezusa i koniec tego świata. Ta wiara i nadzieja utrzymywała ich w czasach dla nich niełatwych.

Mało powiedziane. Dla chrześcijan były to czasy bardzo ciężkie wręcz okropne. W najlepszym wypadku wyśmiewani, w najgorszym byli prześladowani i zabijani za wiarę. Każdy więc dzień witali z nadzieją, że może to już dziś ich Pan przyjdzie, lecz z każdym kolejnym dniem, kiedy okazywało się, że Pan zwleka, coraz bardziej tracili nadzieję i powątpiewali.

Zmartwychwstały Jezus pomimo, że nie przychodził, nie pozostawał jednak wobec swoich wiernych obojętny. Kazał apostołowi Janowi na wyspie Patmos spisać siedem listów do zborów w Azji Mniejszej. To był sygnał od Jezusa, że On pomimo tego, że zwleka ze swoim ostatecznym przyjściem, jest blisko nich, a nawet jest wśród nich poprzez swojego Ducha Świętego. W tych listach Chrystus przekazał słowa pociechy, pokrzepienia by jego wyznawcy nie zwątpili, ale trwali cierpliwie w wierze i w Bożym Słowie, nie zbaczając z Bożych dróg.

Dziś czytamy o jednym z najmniejszych zborów do których Jezus kazał napisać list apostołowi Janowi – o zborze w Filadelfii. Mimo, że niewielki i ubogi to jednak Jezus dostrzegł go, zwrócił na niego uwagę i zwrócił się do niego. Czego dowiadują się o sobie chrześcijanie filadelfijscy i czego my o nich dowiadujemy się słuchając słów Jezusa? Jezus ręką apostoła pisze do nich tak: „Znam uczynki twoje, i choć niewielką masz moc, to jednak zachowałeś moje Słowo i nie zaparłeś się mojego imienia.”

Chrześcijanie z Filadelfii po pierwsze dowiedzieli się, że Jezus ich doskonale zna. Zna ich radości i problemy, zna ich przedsięwzięcia i postanowienia. Jezus powiedział bowiem: „Znam uczynki twoje”.

Czy to nie wspaniałe, kiedy Jezus mówi do najmniejszego i najbiedniejszego swojego zboru: „Znam uczynki twoje.” A z drugiej strony, czy to nie zobowiązuje do odpowiedzialnego pełnego miłości życia?
Jest ktoś, kto zna i nasze uczynki, nasz zbór, tym kimś jest zmartwychwstały Jezus. Kiedy przyjechałem do Lublina pytałem się was i właściwie dalej się pytam o wiele rzeczy związanych z tym miejscem, tym zborem, z Kościołem św. Trójcy w Lublinie i jego historią. Gdyby Jezus powrócił dzisiaj na ten świat i stanął wśród nas, nie musiałby o nic pytać. Bo tak jak o malutkim zborze w Filadelfii tak i o naszym powiedziałby z pewnością: „Znam uczynki twoje.”

Czy jednak dalsza część jego wypowiedzi na temat naszego zboru byłaby taka sama jak ta, którą znajdujemy w liście do Filadelfijczyków?

„Znam uczynki twoje, bo choć niewielką masz moc, jednak zachowałeś moje Słowo i nie zaparłeś się mojego imienia”.

Zbór w Filadelfii w oczach Jezusa był bardzo wartościowy. Dlaczego? Czy ze względu na swoją potęgę, wpływy, znaczenie. Nie! Jak już to zostało powiedziane był to najmniejszy i najuboższy ze zborów. Był jednak cenny dla Jezusa, ze względu na to, że zachował jego Słowo i nie zaparł się jego imienia mimo prześladowań. Ten zbór zachował Słowo Chrystusa i nie zaparł się Go, mimo że wiele lat wśród prześladowań, bezskutecznie oczekiwał na paruzję, czyli na jego powtórne przyjście. Nie zniechęcił się jednak, ale co więcej był wspaniałym świadkiem dla innych ludzi, pogan, którzy przyłączali się do Filadelfijczyków i stawali chrześcijanami. Jezus o tej otwartości misyjnej zboru Filadelfii powiedział: „oto sprawiłem, że przed tobą otwarte drzwi, których nikt nie może zamknąć”.

Wspominaliście Drodzy, że jeszcze kilkanaście lat temu, podczas nabożeństw w naszym kościele boczne drzwi były zamykane, a główne w ogóle nie były otwierane z różnych względów – również bezpieczeństwa. Wiele się jednak od tego momentu zmieniło. Drzwi naszego kościoła otwierają się dziś dla wszystkich, którzy chcą wejść i uczestniczyć w nabożeństwie.
To tak jakby się wypełniły i wśród nas słowa skierowane pierwotnie do zboru w Filadelfii: „oto sprawiłem że przed tobą otwarte drzwi, których nikt nie może zamknąć”.
Pan Jezus w swej obietnicy idzie jeszcze dalej i pisze do zboru w Filadelfii tak: „Oto sprawię, że ludzie poznają, że Ja ciebie umiłowałem. A ponieważ zachowałeś nakaz mój, by przy mnie wytrwać, przeto i Ja zachowam cię w godzinie próby, jaka przyjdzie na cały świat, by doświadczyć mieszkańców ziemi. Przyjdę rychło; trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony twojej.”
Zbór w Filadelfii otrzymał od Pana Jezusa ogromne wsparcie i pocieszenie. Ale nie tylko zbór w Filadelfii może się cieszyć tymi słowami. Duch Święty bowiem pozwala nam dziś słowa Jezusa odbierać osobiście i jego słowa przyjąć pod swój własny adres. Chcemy się więc nimi pokrzepiać i na nich oprzeć. Chcemy się ich trzymać i uznawać za swoje dając Jezusowi w zamian swoje słowo, że trzymać będziemy to co mamy – koronę żywota, którą ze swej łaski nam darował. Amen.

ks. Grzegorz Brudny
Lublin, 8.12.2013