Niedziela Przedpostna Estomihi 27.02.2022 Lublin.

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, Miłość Boga Ojca, I społeczność Ducha Świętego, Niech będą z nami teraz i na wieki. Amen

31.I zaczął ich pouczać o tym, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, musi być odrzucony przez starszych, arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie i musi być zabity, a po trzech dniach zmartwychwstać. 32.I mówił o tym otwarcie. A Piotr wziął go na stronę i począł go upominać. 33.Lecz On odwrócił się, spojrzał na uczniów swoich i zgromił Piotra, mówiąc: Idź precz ode mnie, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boskie, tylko o tym, co ludzkie. 34.A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. 35.Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla ewangelii, zachowa ją. 36.Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? 37.Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją? 38.Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi. Mk 8, 31-38

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,

Jestem przekonany, że każdy z nas z wielkim niepokojem, ba, z przerażeniem patrzy na to co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Obserwujemy od czterech dni toczącą się na Ukrainie wojnę. Środki masowego przekazu praktycznie na bieżąco informują nas o kolejnych ruchach wojsk, o kolejnych ofiarach w ludziach, w tym o śmierci niewinnych kobiet i dzieci. Obserwujemy wielki exodus Ukraińców w kierunku granicy z Polską, tych którzy uciekają ze swojego kraju przed bombami i rakietami – potrzebujących pomocy. Wielu z nas jednak nie tylko chce obserwować to, co na Ukrainie w tych dniach się dzieje, ale chce pomagać i już to robi.

Wielu z nas też, jeśli nie wszyscy, zadajemy sobie w tej sytuacji pytanie: Właściwie po co ta wojna? Dlaczego jeden człowiek owładnięty pasją nienawiści lub z innych jeszcze sobie wiadomych powodów targnął się na życie wielu niewinnych ludzi, w dodatku wysyłając na wojnę swoich obywateli?

Tak przecież miało nie być. Jako cywilizacja XXI wieku, pamiętająca jeszcze o okrucieństwach II wojny światowej, z wszystkich sił zabezpieczaliśmy się przed powtórką z historii. Budowaliśmy społeczeństwa demokratyczne, edukowaliśmy i kształtowaliśmy młodzież w duchu zgody, pojednania. Propagowaliśmy pozytywne wartości jakimi są: miłość, wzajemny szacunek, prawo każdego do życia, wyznawania swej religii. Uczyliśmy, że ludzie są równi wobec siebie bez względu na wiek, płeć, kolor skóry. I kiedy wydawało się, że działania te idą w dobrym kierunku i będzie już teraz tylko lepiej, w ostatni czwartek starania te zostały  poddane poważnej próbie. Choć, ktoś słusznie powie, że starania te poddawane są próbie już od dłuższego czasu w różnych miejscach świata: Syrii, Afganistanie, Somalii, Iraku, czy wcześniej na Bałkanach.

Nie tak miało być, nie tak to miało wyglądać, nie w tym kierunku miał podążać świat, jak to widzimy teraz na ekranach naszych telewizorów czy smartfonów. Nie tak zakładaliśmy, nie o tym myśleliśmy. Co zatem teraz się stanie? Jak to wszystko się zakończy pytamy zaniepokojeni, przerażeni?

Drodzy, w tym momencie, kiedy takie pytania nas nurtują, przemawia do nas Boże słowo.

I to słowo nie unika tematu cierpienia.

Oto bowiem pewnego dnia Boży Syn, Jezus Chrystus, zebrał swoich uczniów i zaczął ich pouczać, że On musi wiele cierpieć, że musi być odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie, że musi być zabity, a po trzech dniach zmartwychwstać.

Jezus o tym wszystkim mówił otwarcie. Niczego nie ukrywał. Był szczery w rozmowie ze swoimi uczniami, tak jak szczery jest w rozmowie z nami poprzez swoje słowo.

Ale słowa te nie spotkały się ze zrozumieniem ze strony jego uczniów. Wręcz przeciwnie spotkały się z niedowierzaniem, a może nawet ze złością i niechęcią.

„Jak to – zadawali sobie i Jemu pytanie uczniowie – teraz kiedy wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku, kiedy wszystko układa się tak jak powinno, czyli nasz Pan i Nauczyciel staje się coraz bardziej sławny i popularny z powodu swoich spektakularnych cudów i wygłaszanych nauk, a my u jego boku nabieramy znaczenia – teraz w szczycie swej popularności On Boży Syn mówi o cierpieniu, o prześladowaniu, o śmierci? Nie może być! Trzeba go odwieźć od tych myśli. Jego przeznaczeniem nie może być urojone męczeństwo ale sława, przejęcie przywództwa nad narodem izraelskim, bycie Mesjaszem politycznym, a nasza – apostołów rola w tym by mu pomagać w tych wszystkich zadaniach!” Tak z pewnością myśleli uczniowie, tak myślał sam Piotr apostoł, który nawet odważył się wziąć Pana Jezusa na stronę i upomnieć go!

Pan Jezus ostro wtedy zareagował – zgromił Piotra mówiąc mu: „Idź precz ode mnie szatanie, bo nie myślisz o tym co boskie, tylko o tym co ludzkie”.

Następnie przywołał do siebie lud i nakreślił przed nim wizję świata i życia wcale nie wolnego od krzyża, bólu, doświadczenia, którego po prostu nie da się uniknąć. Ale krzyża który będzie trzeba znosić, jeżeli chce się być prawdziwym wyznawcą Jezusa i odziedziczyć zbawienie i życie wieczne. Cierpienia jednak kiedyś się skończą – mówi Jezus – a będzie to moment kiedy On – Boży Syn przyjdzie na ten świat powtórnie w chwale Ojca swego, z aniołami świętymi.

Drodzy, czego uczy nas dzisiejsza Ewangelia? Ona kolejny raz uczy nas, że życie jeśli ma być wartościowe i prowadzić do zbawienia, nigdy nie będzie wolne od krzyża. Kiedy więc krzyż pojawia się w naszym życiu to dla nas, wierzących w Jezusa Chrystusa i jego słowo, jest to sygnał, że należy go wziąć na siebie, na swoje ramiona i nieść. Nie da się bowiem  budować błogosławionego, sprawiedliwego życia bez niego. Co jednak ważne nie zostaniemy z tym swoim krzyżem sami. Bo zanim go doświadczymy wie już o nim nasz Pan i Zbawiciel  obiecuje: „Będę dla Ciebie skałą schronienia” (Ps. 31,36). Apostoł Paweł zaś dodaje: Nadzieja nasza co do was jest mocna, gdyż wiemy, że jako w cierpieniach udział macie, tak i w pociesze” (2 Kor 1,7). Co więcej jesteśmy dziś przez apostoła Pawła zachęcani do miłości wzajemnej, czyli do niesienia wzajemnej pomocy w noszeniu swoich krzyży. Bo „miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, nie szuka swego, nie myśli nic złego, wszystko znosi”.

Kto zaś uważa inaczej niż mówi Jezus i na własną rękę próbuje żyć bez zaparcia się samego siebie, bez brania na siebie odpowiedzialności, bez brania na siebie krzyża właśnie, ten być może na krótką metę nawet świat zdobędzie ale ostatecznie na duszy swej dozna uszczerbku i tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie.

Czy wierzymy w to?

Apostoł Piotr i inni apostołowie najpierw nie potrafili w to uwierzyć. Nie mogli zrozumieć, dlaczego ich Nauczyciel zgadza się na swoje cierpienie jako jedyną drogę zbawienia człowieka. W końcu nie mogli zrozumieć dlaczego oni też mają obrać taką właśnie drogę: trudną,  wąską, wymagającą naśladowania w cierpieniu swojego Mistrza. Dlatego też Piotr później będąc na dziedzińcu pałacu arcykapłana zamiast zaprzeć się samego siebie i podążać za Panem na dobre i złe, zaparł się Jezusa, powiedziawszy, że Go nie zna, by później ze smutkiem i wstydem uciec w ciemność nocy. Podobnie, w obliczu cierpienia i śmierci Jezusa Chrystusa i ze strachu przed swoim cierpieniem, zachowali się wtedy i inni uczniowie. Trudno więc dziwić się, że i my nieraz nie chcemy zgodzić się na wąską ścieżkę jaką Pan Jezus przed nami kreśli i kiedy mówi: „Weź krzyż swój i naśladuj mnie”. Nieraz wolelibyśmy podążać tą wygodną, szeroką drogą. Czy wtedy jednak nie zaciąży nad nami to niebezpieczeństwo, pogubienia się w życiu, poniesienia  na duszy szkody?

Dziś, u progu czasu pasyjnego, Pan Jezus przypomniał nam w swoim Słowie, że przyszedł na ten świat po to, by wziąć na ramiona krzyż i ponieść go na Golgotę. Za nas, dla naszego zbawienia. Przypomniał nam jednak i to, że dla nas – jego wyznawców – ten świat również nie będzie wolny od krzyży. Młody, jak i stary, zdrowy jak i chory, samotny ale i ktoś będący w relacji z drugim, Polak czy obywatel innego kraju, każdy – jeżeli chce być Jego wyznawcą i naśladować go – poniesie swój krzyż. A jeśliby tego krzyża nie chciał nieść, ale kosztem swej duszy chciał świat zwojować, to taki człowiek nie jest godny miana Chrystusowego ucznia, i takiego człowieka Chrystus wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi. Amen.

 

Modlitwa powszechna Kościoła:

Panie Boże wieczny, święty, niepojętej mocy i chwały! Nikt nie może oglądać oblicza Twojego i zachować życie. Dlatego ukrywasz swoje oblicze przed dziećmi swoimi. Poznajemy Ciebie jedynie po śladach, które pozostawiasz w naszej historii. Dajesz się poznać w stworzeniu i swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Dziękujemy Ci, za znak miłości Twojej i darowanego nam przez Ciebie zbawienia jakim jest krzyż Jezusa Chrystusa. W śmierci krzyżowej Syna swojego objawiłeś zarówno gniew jak i łaskę swoją, aby być sprawiedliwym i usprawiedliwiającym grzesznika. Sprawiłeś, że słowo o krzyżu jest mocą ku zbawieniu tych, którzy wierzą w Ciebie. Boże, pozwalasz nam głosić słowo o cierpieniu i śmierci Zbawiciela naszego, spoglądać na umęczone oblicze Tego, który modlił się za nas na Golgocie: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”. Spraw łaskawie, abyśmy nigdy nie wstydzili się krzyża, znaku Twojej miłości i zbawienia naszego, ale bez bojaźni składali o nim świadectwo wobec naśmiewających się z niego. Dopomóż nam przez Ducha swojego z odwagą i w pokorze nosić nasze krzyże i naśladować naszego Mistrza i Pana. Spraw, abyśmy wszystko cokolwiek czynić będziemy, czynili z nieobłudną miłością, objawiającą się w działaniu dla zachowania zgody i pokoju. Gdy przeminie doczesne życie nasze, czas wiary i nadziei, spojrzyj łaskawie na nasze serca, które szczerze pragną Ci służyć i wielbić Cię po wszystkie wieki. Wysłuchaj przez Jezusa Chrystusa Pana i Zbawiciela naszego. Amen.