12. niedziela po Trójcy Świętej

Tekst kazalny: Mk 7, 31-37


A gdy znowu wyszedł [Jezus] z okolic Tyru, przyszedł przez Sydon nad Morze Galilejskie środkiem ziemi Dziesięciogrodzia. I przywiedli do niego głuchoniemego, i prosili go, aby położył nań rękę. A wziąwszy go na bok od ludu, osobno, włożył palce swoje w uszy jego, splunął i dotknął się jego języka, i spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effata, to znaczy: Otwórz się! I otworzyły się uszy jego, i zaraz rozwiązały się więzy języka jego, i mówił poprawnie. I przykazał im, aby nikomu o tym nie mówili, ale im więcej im przykazywał, tym więcej oni to rozgłaszali. I niezmiernie się zdumiewali, mówiąc: Dobrze wszystko uczynił, bo sprawia, że głusi słyszą i niemi mówią.

Czyż to nie jest cud, że codziennie o poraku możemy otwierać oczy i w ciągu dnia mamy wiele okazji, by spoglądać w oczy innym ludziom. Czyż to nie jest cud, że na długo przed wschodem słońca możemy słuchać śpiewu ptaków, a w ciągu dnia prowadzić wiele budujących rozmów. Czyż to nie cud, że każdego dnia na nowo możemy z innymi osobami wymieniać zwyczajowe pozdrowienie: dzień dobry!? Ktoś może powiedzieć, że to są przecież sprawy oczywiste, nad którymi nie ma sensu się zastanawiać, bo tak po prostu jest – i już. A jednak: bez tej masy pozornie małych i rzekomo zwykłych rzeczy, życie byłoby nie do zniesienia!
Podobnie jak nie moglibyśmy dobrze i komfortowo funkcjonować bez większości naszych zmysłów: węchu, dotyku, wzroku, słuchu i smaku. Nie mówiąc już o języku, za pomocą którego komunikujemy się z innymi ludźmi – wyrażamy swoje uczucia i myśli. Dzięki owym zmysłom i możliwości mówienia mamy kontakt ze światem, w którym żyjemy.

Jak ważne w życiu są zmysły, wie każdy, komu posłuszeństwa odmówił lub teraz odmawia np. wzrok lub słuch. Mając kłopoty choćby z jednym z nich, nie możemy wykonywać niektórych zawodów. Co przeżywają wtedy ludzie, którzy wykonywali swój ulubiony zawód, traktując go jak powołanie, łatwo sobie wyobrazić. Fryderyk Nietzsche pisał w podobnej sytuacji, że „życie staje się wtedy śmiertelną pustynią – niemą i zimną”. Jakże niezwykłym dobrodziejstem jest odzyskanie słuchu czy wzroku, które wcześniej szwankowały. Czasem od osoby, która dotąd słabo słyszała lub widziała, a w procesie leczenia wróciła do zdrowia, można usłyszeć, że czuje się jak nowo narodzona. Dzięki temu wraca do swoich wcześniejszych zajęć i zainteresowań, na nowo ciesząc się życiem. Z tą różnicą, że odtąd zazwyczaj naprawdę ceni zdrowie i potrafi o nie odpowiednio zadbać. Również swój czas zaczyna wtedy bardziej cenić i umiejętniej zagospodarowywać.

Drodzy, niemal identyczną stuację opisuje nasz dzisiejszy tekst kazalny z ewangelii według św. Marka. Historia jest nader krótka i konkretna. Pan Jezus uzdrawia człowieka, który był głuchoniemy. Ma jednak przyjaciół, którzy wytrwale stoją u jego boku, pomagając mu, wstawiając się za niego i prosząc kogo się da o pomoc. Gdyby ów chory człowiek nie miał przyjaciół, zapewne nie dotarłby do Jezusa. Kto wie, może nawet nie zostałby wybawiony ze swojego utrapienia.

Nader trafnie odniósł się do kwestii braku słuchu i mowy ks. dr Marcin Luter w swoim kazaniu z 1938 r. na ten tekst kazalny, który i my dzisiaj rozważamy: świat zalewa gadulstwo, a zarazem świat jest głuchy – stwierdził reformator. Wszystko, co żyje i istnieje na świecie wskazuje na dobroć Boga, na którą my odpowiadamy dziękując, chwaląc i wysławiając Stwórcę. Zatem używamy języka, biorąc udział we wdzięcznej rozmowie z Bogiem. Z tej rozmowy ma wynikać życzliwe zainteresowanie innymi ludźmi, czyli naszymi bliźnimi, a także najbliższym siedliskiem naszego życia oraz światem w całej jego złożoności. Marcin Luter twierdził, że to jest Boże stworzenie, któremu jesteśmy winni miłość poprzez służbę.

Drodzy, zarówno Marcin Luter, jak i my dzisiaj dobrze wiemy, że wdzięczna rozmowa ze Stwórcą często się nie udaje. Dlaczego? Między innymi dlatego, że świat nie jest przez ludzi traktowany jako niczym nie zasłużony dar Boga. Ludzie nie przyjmują świata jako obiecanego i przekazanego przez Boga stworzenia.

Wydaje się, że na to Pan Jezus się nie godzi. Toteż działa w tym świecie – i to konkretnie. Tak jak to miało miejsce przy stwarzaniu świata, gdy sam Bóg musiał „własnymi rękami” dotknąć ziemi, tak samo Pan Jezus na osobności „włożył palce swoje w uszy jego, splunął i dotknął się jego języka, i spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effata, to znaczy: Otwórz się!”. W ten osobliwy sposób Jezus pomógł nieszczęsnemu człowiekowi, otwierając przed nim nową perspektywę życia. Tak jak Pan Jezus pomógł głuchoniememu, tak samo pomaga nam – ma taką moc. Gdy przygniata nas jakiś ciężar, Jezus interesuje się nami i z nami współcierpi. Jezus jest obecny w naszym cierpieniu także wtedy, gdy ktoś odwraca się do nas plecami i zamyka się na rozmowę, nie reagując na nasze komunikaty.

A że to jest możliwe, ukazuje owa scena, w której Jezus wezwał człowieka głuchoniemego, żeby się otworzył – „I otworzyły się uszy jego, i zaraz rozwiązały się więzy języka jego, i mówił poprawnie!”. Dokadnie to samo Jezus ma nam dzisiaj do powiedzenia. Chodzi mu o to, byśmy się otworzyli na Niego, na samego Boga oraz na naszych bliźnich. Zależy Mu na tym, by do nas dotarło, że Bóg z własnej inicjatywy dąży do życiowej i twórczej rozmowy z nami – rozmowy, która buduje, która nasze życie ciągle na nowo może napełniać nowym życiem i energią, która w nowym świetle pozwala postrzegać zarówno nasze życie, jak i naszych bliźnich. Drodzy, właśnie dlatego Bóg stał się człowiekiem – Jezusem Chrystusem – który doświadczył w życiu wszystkiego, łącznie ze śmiercią i powstaniem-z-martwych. I jako taki chce towarzyszyć nam w życiu, z wszystkimi jego zawirowaniami i problemami, cieniami i blaskami. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 30.08.2009