2. Niedziela po Epifanii

Tekst kazalny: 2 Mż 33, 17b-23


I rzekł Pan do Mojżesza: (…) znalazłeś łaskę w oczach moich i znam cię po imieniu. I rzekł Mojżesz: Pokaż mi, proszę, chwałę twoją! I odpowiedział Pan: Sprawię, że całe dostojeństwo moje przejdzie przed tobą, i ogłoszę imię „Pan” przed tobą, i zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, i zlituję się, nad kim się zlituję. Nadto powiedział: Nie możesz oglądać oblicza mojego, gdyż nie może mnie człowiek oglądać i pozostać przy życiu. I rzekł Pan: Oto miejsce przy mnie. Stań na skale. A gdy przechodzić będzie chwała moja, postawię cię w rozpadlinie skalnej i osłonię cię dłonią moją, aż przejdę. A gdy usunę dłoń moją, ujrzysz mnie z tyłu, oblicza mojego oglądać nie można.

Z inicjatywy Boga i z Jego pomocą Mojżesz wyprowadził z niewoli egipskiej lud izraelski na wolność, czemu towarzyszyło wiele nadzwyczajnych okoliczności. Wydawało się, że po wielu trudnych latach niewoli na wolności może być im już tylko lepiej. I początkowo rzeczywiście było coraz lepiej. Po pewnym czasie jednak wyzwoleni Izraelici zaczęli wracać do starych sposobów zachowania, które im towarzyszyły w niewoli. Takim skrajnym przykładem jest znany motyw oddawania czci złotemu cielcowi, którego wykonano, gdy Mojżesz przebywał na górze Synaj, skąd miał przynieść tablice z przykazaniami. Jak wiadomo, gdy wrócił do obozu Izraelitów i zobaczył, co zaszło podczas jego nieobecności, wpadł w szał i rozbił pierwsze tablice z przykazaniami. Jako przywódca ludu miał poczucie daremności swoich wysiłków i początkowo cała wędrówka stanęła pod znakiem zapytania. Wiedział, że oddawanie czci cielcowi obrażało Boga Jahwe, który pragnął zgotować Izraelitom świetlaną przyszłość.

Szczęśliwie na nowo Mojżesz wszedł w kontakt z Bogiem i prosił Go o podpowiedź, jak powinien w tej sytuacji postąpić? Jako przywódcy ludu zależało mu na tym, żeby dać Izraelitom coś konkretnego, namacalnego, co niezbicie i nieodparcie zaświadczyłoby o wielkości i mocy Boga. Jak wiemy, Bożą odpowiedzią na modlitwę Mojżesza była rozmowa z nim. Jednak zarówno jemu, jak i całemu ludowi musiało wystarczyć tylko Słowo Boga!!

Drodzy, okazuje się, że również my, żyjący współcześnie jesteśmy w bardzo podobnej, niemal identycznej sytuacji. Żeby doświadczenia Izraelitów odnieść do naszego dziejowego kontekstu, wspomnijmy tutaj zmianę ustrojową, jaka przed dwudziestu laty dokonała się w naszym kraju. Jest ona często nazywana odzyskaniem wolności po okresie kilku dekad specyficznego mentalnego zniewolenia. Obecnie od prawie dwudziestu lat mamy wszak wolność słowa, mamy prawo wyznawania swojej religii, a także wiele innych demokratycznych uprawnień zagwarantowanych w Konstytucji. Jednak mimo upływu wielu lat obecnie niektóre osoby przyznają się czasem do tęsknoty za poprzednim ustrojem. Jakby nie pamiętali, że ustrój PRL miał wiele cech wspólnych z rzeczywistością panującą u naszych sąsiadów za wschodnią granicą – na Białorusi. Tak jak Izraelici po odzyskaniu wolności nadal powracali do zachowań i schematów myślowych z okresu niewoli Egipskiej, tak i my czasem łapiemy się na tym, że świadomie lub nie postępujemy na sposób ludzi jedną nogą zniewolonych. Najlepiej to widać nie tyle w przypadku pojedynczych osób, ile na przykładzie większych grup ludzi lub całych społeczeństw.

Żeby nie być gołosłownym, przywołam tutaj przykład dotyczący statystyk, które ukazują dość niski stopień uczestnictwa obywateli naszego kraju we wszelkiego rodzaju wyborach, co jest pokłosiem doświadczenia życia w poprzednim ustroju, w którym wybory i owszem organizowano, lecz ich wyniki i tak z góry były znane. Z tym przykładem wiąże się kolejny: mianowicie w naszym kraju czasem dochodzi do głosu tęsknota za przywódcą, który potrafiłby rządzić twardą ręką, co miało by być jakoby gwarancją porządku i bezpieczeństwa społecznego. Pośrednio ten przykład świadczy także o braku wiary w oddolne inicjatywy społeczne, będące wynikiem działania konkretnych jednostek, które byłyby zainteresowane kształtowaniem tego najbliższego otoczenia, które bezpośrednio wpływa na nasze życie.

Powyższe przykłady stawiają nas obok ludu izraelskiego, który wyzwolony z niewoli już niebawem znów zaczął ulegać starym wzorom postępowania. Jednak akurat cześć oddawana widzialnemu, lecz martwemu posągowi została przez Mojżesza potępiona, gdyż nie była czymś niewinnym, nie była tylko jakąś igraszką zagubionych na pustyni ludzi, którzy nie wiedzieli, co mają ze sobą począć, gdy zabrakło wśród nich przywódcy z autorytetem. Adorowany złoty cielec jako produkt ludzkich wyobrażeń i tęsknot to symbol czegoś, co pochodzi z tego naszego doczesnego świata. Zauważmy, drodzy, że skoncentrowanie uwagi i uczuć ludzi na złotym cielcu, a także ulokowanie w nim religijnych nadziei było jednoznaczne z odwróceniem się od Boga, a dokładnie od Jego Słowa, przez które mamy dostęp do Stwórcy.

Kiedy Mojżesz powrócił z góry Synaj, był zdruzgotany postawą Izraelitów, bo miał świadomość, że dokonało się bałwochwalstwo w czystej postaci. Wiedział zarazem, że jeśli Bóg nadal ma prowadzić ludzi przez pustynię do ziemi obiecanej, będzie potrzebne oczyszczenie, czyli porzucenie starego myślenia i zwyczajów. Nie obejdzie się przy tym bez wypracowania nowej strategii wędrowania, której fundamentem ma być Słowo niewidzialnego, lecz żywego Boga.

Po incydencie ze złotym cielcem Bóg okazał się łaskawy dla Mojżesza, z którym podjął rozmowę. Pozycja Mojżesza przed Bogiem była trudna, gdyż występował jako przedstawiciel ludu Izraelskiego, z którym się utożsamiał, a więc był kimś w rodzaju petenta zdanego na życzliwość i przychylność Drugiej Strony. Z naszego tekstu kazalnego dowiadujemy się: „I rzekł Pan do Mojżesza: (…) znalazłeś łaskę w oczach moich i znam cię po imieniu”. Możemy powiedzieć, że Izraelici mieli wielkie szczęście, że jeden spośród nich był przez Boga traktowany w sposób nadzwyczajny. A to właśnie z Mojżeszem związana była ostatnia nadzieja na to, że Bóg nie odwróci się od Izraelitów.

Również z perspektywy naszych czasów potrafimy docenić znaczenie fachowców – osób mądrych i kompetentnych, przygotowanych do prowadzenia przykładowo rozmów pokojowych, realizujących procedury negocjacyjne, czy to w przypadku problemów jednostkowych, czy rozmów dotyczących układów zbiorowych. Izrael w sobie Mojżesza miał takiego mądrego pośrednika i negocjatora. I historia wędrówki Izraelitów przez pustynię pokazuje, że ilekroć ludzie go nie słuchali lub nie liczyli się z jego zdaniem, tylekroć popadali w najrozmaitsze tarapaty, z których znów ratował ich właśnie Mojżesz uzbrojony w Boże błogosławieństwo.

W rozmowie z Bogiem Mojżesz zabiegał o zdobycie czegoś namacalnego i zarazem konkretnego, a więc czegoś, co dałoby się pokazać ludowi. Słyszeliśmy już wcześniej: „I rzekł Mojżesz: Pokaż mi, proszę, chwałę twoją!”. Chodziło mu o rodzaj sakralnego poświadczenia, które autoryzowałoby go w oczach Izraelitów i jednocześnie dawałoby my legitymację do przekazywania ludowi Bożej woli. Jak słyszeliśmy, Bóg nie spełnił prośby Mojżesza. „Nie możesz oglądać oblicza mojego, gdyż nie może mnie człowiek oglądać i pozostać przy życiu. (…) Ujrzysz mnie z tyłu, oblicza mojego oglądać nie można” – takie słowa usłyszał Mojżesz, a dzisiaj my pobieramy tę samą lekcję.

Nie jesteśmy w stanie ani pojąć, ani zobaczyć Boga, ale On, owszem, widzi nas i doskonale nas zna. Tak jak Mojżeszowi kazał stanąć „na skale”, a gdy przechodziła Jego chwała, ukrył go „w rozpadlinie skalnej” i osłonił swoją dłonią, tak samo nas osłania swoją błogosławiącą dłonią i mówi: „znalazłeś łaskę w oczach moich i znam cię po imieniu“. Wprawdzie nie możemy oglądać Bożego oblicza, ale mamy Jego Słowo, które domaga się od nas wiary i musi nam wystarczyć. Naszym życiowym przewodnikiem jest Wcielone Słowo, drugi Mojżesz – Jezus Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 16.01.2011