2. niedziela po Wielkanocy (Misericordias Domini)

Tekst kazalny: Hbr 13, 20. 21.


A Bóg pokoju, który przez krew przymierza wiecznego wywiódł spośród umarłych wielkiego pasterza owiec, Pana naszego Jezusa, niech was wyposaży we wszystko dobre, abyście spełnili wolę jego, sprawując w nas to, co miłe jest w oczach jego, przez Jezusa Chrystusa, któremu niech będzie chwała na wieki wieków. Amen.

Nasz tekst kazalny, który znajduje się niemal na końcu Listu do Hebrajczyków, jest rodzajem błogosławieństwa dla chrześcijan, którzy znajdowali się w nader ciężkim położeniu. Z jednej strony mieli za sobą fatalne doświadczenia prześladowania, a z drugiej nowa fala prześladowań miała się właśnie zacząć na dobre. W głowach ówczesnych chrześcijan rodziły się pytania: czy warto nadal pielęgnować wiarę chrześcijańską i dla niej ryzykować życie w tak niebezpiecznych czasach? Być może byli bliscy porzucenia swojego wyznania, nadziei czy zaufania do Boga. Być może też chcieli powrócić do stylu życia, które wiedli przed zwróceniem się do Jezusa.

Słowa, które stanowią tekst kazalny dzisiejszej niedzieli, miały im w tym trudnym położeniu wyjść naprzeciw: błogosławieństwo zawiera w sobie na wskroś pozytywne i budujące obrazy, które przypominają Hebrajczykom, co Bóg już dla nich uczynił i jak nadal działa.

Przede wszystkim jesteśmy konfrontowani z biblijnym obrazem pasterza. W starożytnym świecie był on bardzo dobrze rozpoznawany – najpierw stanowił spoiwo łączące władcę i jego poddanych. W Izraelu obraz dobrego pasterza bardzo szybko został przeniesiony na Boga, bo optymalnie ukazywał Jego miłosierdzie, wierność, opiekuńczość i życzliwość w stosunku do człowieka. Już kilka stuleci przed narodzeniem Jezusa Bóg przez proroka Ezechiela zapowiedział: „Ustanowię nad nimi jednego pasterza, […], i będzie je pasł; i będzie ich pasterzem. A Ja, Pan, będę ich Bogiem […]“ (Ez 34, 23).
I to się nie zmieniło do dzisiaj: obraz pasterza jest również współcześnie bardzo wymowny. My również mamy u swojego boku Dobrego Pasterza, Jezusa Chrystusa. Zapewne znamy obraz dobrego pasterza z Psalmu 23. Jednak tak się składa, że w naszych czasach widok pasterza, który prowadzi swoje owce, należy do rzadkości. To jest najpewniej powód tego, że mamy raczej idylliczne, a więc nierealistyczne wyobrażenia na temat życia pasterza.

Wiadomo: pasterz strzeże owiec, wyznacza im drogę, a więc nadaje wędrówce stada odpowiedni kierunek. Pasterz wie, gdzie znajdują się źródła wód, a zarazem liczy się z zagrożeniami, jakie wiążą się z wędrowaniem po górach, dolinach czy wąwozach. Wiemy, że gdy jakaś owca odłączy się od stada, wtedy on podejmuje jej poszukiwania. To pasterz staje w obronie owiec, gdy atakują je dzikie zwierzęta. Zatem pasterz dzieli z owcami całe swoje życie: czuwa nad nimi dniem i nocą.

I taki obraz dobrego pasterza Jezus odnosi do siebie. To On w ewangelii św. Jana opowiada podobieństwo o zagubionej owcy i pasterzu, który opuszcza 99 owiec, by szukać i znaleźć tę jedną zagubioną. Jezus mówi o sobie: „Ja jestem dobry pasterz i znam swoje owce, i moje mnie znają. Jak Ociec mnie zna i ja znam Ojca, i życie swoje kładę za owce“ (J 10, 14-15).
Inaczej mówiąc, przez zmartwychwzbudzenie Jezusa Bóg uczynił bezkonkurencyjnym Jego pasterzowanie. Odtąd nikt nie jest tak przegrany ani zabłąkany, by ów Dobry Pasterz, Jezus, nie mógł go odnaleźć. Nikt również nie musi w życiu podążać taką drogą, na której nie byłoby z nim tego Wiernego Pasterza. Przez Niego Bóg mówi do nas: cokolwiek się dzieje, Ja jestem z wami. Nie bójcie się, nie porzucę was. Dochowam wam wierności.

Już sam fakt, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże oznacza, że jesteśmy przeznaczeni i uzdolnieni do społeczności ze Stwórcą. Ale jak świat światem, a człowiek człowiekiem ludzie zwykle zrywali wszelkie relacje z Bogiem. Nasz Stwórca, Bóg miłości i pokoju (2 Kor 5, 19), również na to znalazł sposób: postanowił raz na zawsze pojednać świat ze sobą. Jak wiemy, miłość Boga do nas kosztowała Jezusa życie. To dlatego my dzisiaj możemy mówić o życiu duchowym, ponieważ Jezus poświęcił za nas swoje życie.

Nasz tekst kazalny wyraża tę prawdę za pomocą obrazu krwi wiecznego przymierza. Podczas każdej Wieczerzy Pańskiej, a więc społeczności Stołu Pańskiego słyszymy słowa: „Ten kielich, to nowe przymierze we krwi mojej, która się za was wylewa“ (Łk 22, 20b; por. 1 Kor 11, 25). Mam świadomość, że obraz krwi może wywoływać w nas różne skojarzenia. Przelewanie krwi może nam słusznie przywodzić na myśl np. działania wojenne, zamachy terrorystyczne lub zabiegi medyczne. Najrozmaitszymi obrazami, na których pojawia się krew, epatują nas najczęściej nowoczesne wizualne media.
Powiedzmy jednak od razu, że krew jest także znakiem życia. Przecież jak długo krew będzie krążyć w naszych żyłach, tętnicach i aortach, tak długo będziemy mogli mówić, że żyjemy! Nawet dzieci wiedzą, że podczas różnych operacji często bez transfuzji krwi nie można się obejść. Słusznie za szlachetne uchodzą wszelkie akcje, których celem jest propagowanie oddawania krwi. Bo krew to życie! Nie bez kozery w starożytnym Izraelu hołdowano przekonaniu, że właśnie w krwi znajduje się siedlisko życia. Oczywiście, my możemy temu myśleniu tylko przyklasnąć, bo na płaszczyźnie duchowej krew Jezusa oznacza dla nas Życie. Jak wierzymy, ona ma dla nas moc uzdrawiającą, oczyszczającą i zbawiającą. Krew wiecznego przymierza daje nam pokój z Bogiem. Nasza niedoskonała relacja z Bogiem jest ciągle na nowo nawiązywana, cementowana i utrwalana. Dzięki Jezusowi Bóg jest nam wierny, nawet wtedy, gdy my okazujemy się niewierni.
To, co Bóg dla nas uczynił i nadal czyni zasługuje na naszą odpowiedź. Najlepiej gdy nie ogranicza się ona jedynie do słów, lecz przybiera konkretną postać w naszym życiu, a więc gdy własnym życiem Go chwalimy; gdy działamy i postępujemy tak, jak On tego chce. Powiedzmy w tym miejscu, co autor naszego Listu uważa za dobre i zgodne z wolą Boga: „Miłość braterska niechaj trwa. Gościnności nie zapominajcie“ (13, 1-2a). „Niech życie wasze będzie wolne od chciwości; poprzestawajcie na tym, co posiadacie“ (13, 5a).

I pamiętajmy, że błogosławieństwo jest czymś daleko więcej niż tylko pobożnym życzeniem i moralnym apelem. Błogosławieństwo niesie z sobą realną moc. Ono przynosi nam obietnicę, że Bóg chce nam towarzyszyć i nieustannie z nami być. Przyjmując i otwierając się na błogosławieństwo, przyznajemy, że jesteśmy zdani na Boże miłosierdzie i pomoc, na Jego prowadzenie i ochronę. Błogosławieństwo ośmiela do zaufania, że Bóg ma wobec nas dobre zamiary i nigdy nie pozostawi nas bez pomocy. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 6.04.2008