Tekst kazalny: J 8, 12-16
Jezus znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota. Rzekli wtedy do niego faryzeusze: Ty sam o sobie świadczysz; świadectwo twoje nie jest prawdziwe. Odpowiedział Jezus i rzekł im: Chociaż Ja sam świadczę o sobie, świadectwo moje jest prawdziwe, bo wiem, skąd przybyłem i dokąd idę; lecz wy nie wiecie, skąd przychodzę i dokąd idę. Wy sądzicie według ciała, Ja nikogo nie sądzę. A jeśli już sądzę, to sąd mój jest prawdziwy, bo nie jestem sam, lecz jestem Ja i Ten, który mnie posłał.
Nieraz możemy mieć poczucie, że nasze życie jest bardzo skomplikowane. Niemal każda jego sfera sama w sobie, w tym także sprawy dotyczące naszej religijności, mogą nam się jawić jako trudne, zawikłane i do końca nie do ogarnięcia. Jednak dzięki Bogu jest tak, że te naprawdę najważniesze sprawy dotyczące naszej wiary okazują się nader proste i klarowne.
Przywołajmy kluczowy dla Świąt Godowych obraz stajenki betlejemskiej: widnieją na nim nowo narodzony Jezus, Maria, Józef, a także pasterze, którzy przyszli oddać hołd swojemu Zbawicielowi. Oto odwieczne Słowo stało się ciałem – miłość Boga zmaterializowała się, w przychodząc na świat osobie Jezusa! Drodzy, jakiż to prosty, a zarazem mocny obraz, który zawiera w sobie wspaniałą teologię, a nadto ciągle zachowuje moc poruszania ludzkich serc i rozjaśniania ścieżek naszego życia! Można wręcz powiedzieć, że nowonarodzony Jezus stanowi rodzaj „światła zesłanego przez Boga”, które świeci tym jaśniej, im ciemniejsza noc.
Drodzy, nie bez przyczyny w czasie Bożego Narodzenia przywołuję kategorię „światła“, które było istotą żydowskiej Chanuki, a więc ośmiodniowego Święta Świateł obchodzonego w związku z ponownym poświęceniem Świątyni w Jerozolimie przez Judę Machabeusza. Mimo iż z perspektywy kalendarza gregoriańskiego Chanuka jest świętem ruchomym (przykładowo w tym roku wypadło na początku grudnia), można przyjąć, że chrześcijańskie Święta Godowe i to żydowskie Święto Świateł mają miejsce mniej więcej w podobnym okresie. Ta zbieżność jest niezwykle wymowna. Stanowi zarazem stosowne wprowadzenie do refleksji nad tekstem bibijnym, będącym fundamentem świątecznego zwiastowania w Kościołach ewangelickich.
Już w pierwszym zdaniu dzisiejszego tekstu kazalnego natrafiamy na słowa Jezusa, z których dowiadujemy się, że On jest prawdziwą światłością świata. Kontekst tych słów stanowi przeciwieństwo między ciemnością a światłością. Mówiąc, że jest światłością świata, Jezus odwołał się do elementarnego doświadczenia wszystkich ludzi i precyzyjnie zastosował go do opisu zarówno swojego posłannictwa, jak i powołania Jego naśladowców – o czym za chwilę się przekonamy. Zauważmy, że On nie powiedział, że jest jednym światłem wśród innych. Z prostotą stwierdził, że jest światłem świata, wskazując na swoją niepowtarzalność. Jeśli więc to On jest tą miłością Boga, która ucieleśniła się w konkretnym człowieku, to tylko Jezus przynosi autentyczne życie (w tym również życie wieczne) wszystkim ludziom, którzy Go naśladują. Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota – zapewniał.
Drodzy, okoliczność, że z takim zwiastowaniem o „światłości“ mamy do czynienia właśnie teraz – niemal na progu kalendarzowej zimy, a więc wtedy, gdy dni są bardzo krótkie, dodatkowo sprzyja w przyswajaniu Ewangelii, Dobrej Nowiny. Wszak również z przyczyn czysto naturalnych zwłaszcza o tej porze roku potrzebujemy większej ilości światła. Często tęsknimy za dłuższymi dniami, za światłem wiosny i lata.
Jezusowe wyznanie, że jest światłością świata, przez faryzeuszy zostało przyjęte z jawną dezaprobatą: świadectwo twoje nie jest prawdziwe – stwierdzili twardo. Jak widać, niemal od początku Jezusowi towarzyszy sprzeciw. Już we wstępie swojej ewangelii ap. Jan przywołuje gożkie słowa, że Jezus był w świecie i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał. Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli (J 1, 10-11).
Już na pierwszych kartach Biblii mamy do czynienia z relacją o tym, że przed stworzeniem panował chaos. I pierwszy akt tworzenia polegał na stworzeniu światła. Inne teksty biblijne uzupełniająco dodają, że swój udział miał w tym również Jezus Chrystus (por. Hbr 1, 2). A zatem Jego rola Zbawiciela była założona u samych początków istnienia wszechświata.
Szczególne wrażenie robi fragment Psalmu 139, w którym król Dawid ukazał bliskość Boga do człowieka, do nas, i to obojętnie, gdzie w danej chwili się znajdujemy i jaki jest stan naszego ducha. Bóg jest obecny z nami i otacza nas swoim błogosławieństwem. Nawet najgłębsza ciemność jest dla Boga jak najjaśniejsze światło. Psalmista powiada, że nawet gdybym rzekł: niech ciemność mnie ukryje i nocą się stanie światło wokoło mnie, to i ciemność nic nie ukryje przed Tobą, a noc jest jasna jak dzień, ciemność jest dla ciebie jak światło (Ps 139, 11-12). Przywołałem te słowa, bo wiem, że wielu ludziom, zwłaszcza tym skrajnie rozczarowanym i zrezygnowanym w życiu, nie jeden ra bardzo pomogły, stając się dla nich Bożym drogowskazem i przynosząc błogosławieństwo.
Ks. dr Marcin Luter powiedział, że chcąc doświadczyć słońca i światła, trzeba wyjść z ciemnego domu, w którym spędzamy swoje życie i wystawić się na działanie promieni słonecznych. Oczywiście w języku chrześcijan tym słońcem jest miłość Boża, która stale świeci nad wszystkimi i wszystko przenika. Możemy korzystać z niej tyle, ile potrzebujemy. Reformatorowi chodziło zatem o promienne słońce, które uosabia Jezus Chrystus. Wszak ciemność nie musi mieć nad nami żadnej mocy. Wystarczy wykorzystać to, co jest w naszej dyspozycji. Słońce póki co ogrzewa naszą planetę, podobnie jak działa miłość Boża, której nikt nie jest pozbawiony. Inną sprawą jest to, jak ludzie odnoszą się do niej, jaki my sami mamy do niej stosunek.
Wiemy już, iż Pan Jezus mówił o sobie, że jest światłością świata. Okazuje się jednak, że Jezus w tych samych kategoriach mówił również o swoich uczniach: Wy jesteście światłością świata (Mt 5, 14a). Dla uczniów Jezusa był to zapewne niebywały zaszczyt. Jednak właśnie jako naśladowcy Jezusa my także mamy prawo identycznie postrzegać samych siebie. Wszak naszym powołaniem jest bycie światłością dla świata, dla innych ludzi. Zauważmy, drodzy, że Jezus przyciąga nas do siebie, za pośrednictwem swojego Ducha pozwalając nam uczestniczyć w obfitości swojego światła i udzielając nam siły promieniowania na innych. Krótko mówiąc, On chce, byśmy byli wyznawcami i nosicielami Jego niepowtarzalnego światła. Zarazem chce nas uczynić dobrodziejstwem i błogosławieństwem dla naszego bliższego i dalszego otoczenia. Dlaczego to jest takie ważne – zapytajmy jeszcze?
Otóż niemal na każdym kroku można spotkać ludzi zniechęconych i podupadłych na duchu. Słyszymy różne żale, skargi, narzekania – wiele spośród nich jest zapewne zasadnych. Być może sami czasem zasilamy szeregi utyskujących. Pod koniec roku kalendarzowego podejmowane są często dyskusje na temat przyszłości, w których niestety również do głosu dochodzą najrozmaitsze lęki. I właśnie w takich okolicznościach możemy, a nawet powinniśmy śmiało odwoływać się do Jezusa jako światłości świata, a dokładnie do takich jego komponentów jak: zaufanie, wiara, nadzieja i miłość. Niechaj ta niezwykła światłość rozświetla ciemności świata i naszego życia. Jeśli wierzymy w Jezusa, możemy śmiało wyznawać, że Jezus jest światłem naszego życia i źródłem naszej miłości!
Życzmy sobie tego, byśmy ostatecznie mogli zostać zaliczeni do tych, o których ap. Jan powiedział, że stali się dziećmi Bożymi, gdyż z ufną wiarą przyjęli Jezusa Chrtystusa i w swoim życiu we wszystkim zdają się na Niego. Amen.
ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 26.12.2010