Tekst kazalny: Ef 6, 10-17
W końcu, bracia moi, umacniajcie się w Panu i w potężnej mocy jego. Przywdziejcie całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami diabelskimi. Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich. Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym i, dokonawszy wszystkiego, ostać się. Stójcie tedy, opasawszy biodra swoje prawdą, przywdziawszy pancerz sprawiedliwości. I obuwszy nogi, by być gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju, a przede wszystkim, weźcie tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste pociski złego; weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże.
Jaka jest nasza wiara? Zwykle wycofana i ustępliwa, raczej przyjazna i tolerancyjna – ogólnie miła. Jednak czy nasza wiara w obliczu różnych wyzwań życiowych nie staje się bezsilna, bezwładna, a nawet mdła? Kto wie, może jest ona odzwierciedleniem obrazu Boga, który w sobie nosimy? Mówimy, że jest dobry, miłosierny i łaskawy. Ale czy Jego Słowo naprawdę nas ekscytuje, czy rozbudza w nas emocje, słowem: czy nas w jakiś sposób porusza i czy ma przełożenie na nasze codzienne życie?
Jeśli tak jest, to świetnie, bo w życiu chrześcijańskim chodzi właśnie o wiarę zaangażowaną, waleczną i entuzjastyczną, by nie powiedzieć: namiętną, a przy tym wolną od fanatyzmu i nietolerancji! Taka wiara nigdy nie może innym szkodzić, wręcz odwrotnie: będzie się starać, by im zawsze pomagać, by mieć na względzie dobro naszych bliźnich. Taka wiara, której naczelnymi cechami są wrażliwość i żywotność – będzie zawsze przeciwieństwem wszelkiej obojętności, która jest jedną spośród plag naszych czasów.
Dzisiejszy fragment kazalny pochodzący z listu świętego Pawła do Efezjan można potraktować jako wprowadzenie do chrześcijaństwa. A dokładniej: jako pełną pasji zachętą do zaangażowanego i entuzjastycznego życia wiarą. Jak może wyglądać tak przeżywane chrześcijaństwo? Nasz tekst biblijny odwołuje się do trzech podstawowych myśli, którym warto przyjrzeć się bliżej.
Pierwszą myśl moglibyśmy ująć tak: pełna pasji i zaangażowania postawa chrześcijańska walczy z mocami złego. Jednak takie zaangażowanie i bojowanie nie są dla wiary celem samym w sobie. W walce wiary przeciwnik jest bardzo wyrazisty – w Liście do Efezjan pojawiają się następujące określenia: „nadziemskie władze”, „zwierzchności”, „władcy świata ciemności”, „złe duchy“. Jednak jak można wyobrazić sobie dokładniej te moce złego? Co lub kto jest tak zły, że chrześcijanie powinni z tym walczyć? Starożytni teologowie złych mocy, duchów, władz czy zwierzchności, szukali najpierw w swoich sercach. Walka ze złem była dla nich przede wszystkim zmaganiem się z własnymi wadami, nałogami, ze złymi nawykami!
A więc areną tego boju między dobrem a złem było wnętrze człowieka. Pytanie więc, czy takie postawienie sprawy może być dla nas przekonujące? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że raczej nie, bo żyjemy w czasach, w których z własnych błędów, grzechów i słabości ludzie szybko rozgrzeszają się albo wskazując na trudne dzieciństwo, albo na niesprzyjające okoliczności, w jakich się znaleźli. Myślę jednak, że starożytni teologowie mieli wiele racji w tym, że bojowanie ze złem rozpoczynali najpierw od swoich serc. Oni dobrze rozumieli, że chrześcijaństwo tylko wtedy może być naprawdę przekonujące i skuteczne, gdy człowiek wierzący walkę ze złem zaczyna od siebie!
To samo odnosi się do każdej i każdego z nas! Nawyki, nałogi, takie cechy charakteru czy sposoby zachowania, którymi szkodzimy samym sobie i innym ludziom, stanowią to zło, z którym jako chrześcijanie powinniśmy się zmagać. Takie autentyczne życie chrześcijańskie jest możliwe, gdy jesteśmy gotowi pracować nad sobą. A z kolei warunkiem takiej udanej pracy nad sobą jest nasza zgoda na to, by to Bóg nas przemieniał. Pełne pasji i zaangażowania bycie chrześcijaninem oznacza zatem stałe prześwietlanie siebie światłem Bożego Słowa, które niczym zwierciadło przypomina nam, kim i jacy jesteśmy. Zmaganie się ze złem w nas samych jest możliwe tylko i wyłącznie dzięki trwaniu w nieprzerwanym kontakcie z Bogiem. W tym miejscu w sposób naturalny dotknęliśmy już drugiej myśli, wyłaniającej się z naszego tekstu kazalnego: wszak z pasją przeżywane chrześcijaństwo jest nie do pomyślenia bez modlitwy!
List do Efezjan łączy wezwanie do zmagania się ze złem i autentyczną modlitwę. W zasadzie jedno jest niemożliwe bez drugiego: bojowanie ze złem bez modlitwy byłoby z góry przegrane, zaś zaangażowanie chrześcijańskie nie miałoby szans na dłuższe trwanie bez kontaktu z Bogiem, bez pokoju z Nim. Inaczej mówiąc, to przede wszystkim wiara, która ma być żywa i zaangażowana potrzebuje kontaktu z Bogiem! Jednocześnie wiara bez zaangażowania, bez pasji i nie zmagająca się ze złem modlitwę będzie czynić powierzchowną. Gdzie jednak zaangażowanie wiary i modlitwa spotykają się ze sobą, tam staje się jasne, o co chodzi w duchowym zmaganiu się – o pokój. W ten sposób docieramy do trzeciej głównej myśli obecnej w naszym dzisiejszym tekście kazalnym: pełne pasji i zaangażowania życie chrześcijańskie dąży do pokoju i pojednania!
Bądźcie „gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju” – tak dosłownie apeluje św. Paweł w swoim Liście. Dobrze wiedział, co mówił: bojowanie ze złem nie jest walką, która w jakiś sposób mogłaby szkodzić innemu człowiekowi. Wprost przeciwnie: polega ona na wstawianiu się za pokojem i utrwalaniu pokoju, który jako jednostki powinniśmy się starać utrzymywać ze wszystkimi, jeśli to tylko od nas może zależeć.
Trzeba też powiedzieć, że pokój, o którym tu mowa, jest zakorzeniony w Bogu – w Bożym Szalom. A zatem duchowa walka, jeśli ma być autentyczna, musi mieć początek w rozprawianiu się ze złem w naszych sercach. Nie może jednak na tym się zakończyć. Musi się ona rozszerzać, by odmieniać otaczającą nas rzeczywistość. Łatwo się domyślić, że jeśli mówimy o pokoju, który jest zakorzeniony w Bożym pokoju, zmaganie się ze złem może się odbywać tylko i wyłącznie przy użyciu pokojowych środków: Bożego Słowa i modlitwy. W tym miejscu przywołam przykład związany z ks. Dietrichem Bonhoefferem. Gdy przebywał w więzieniu nazistowskim w Berlinie, odizolowany od innych więźniów, pisał listy, z których wynika, że bardzo dużo czasu przeznaczał na modlitwy. Notował, że dla współczesnych chrześcijan, a więc wtedy dla ludzi okresu wojny, dwie sprawy mają najwyższą wagę: modlitwa oraz sprawiedliwy czyn – uczciwe działanie, dobre życie. W tych krótkich słowach uchwycił on istotę życia chrześcijańskiego w ogóle!
A zatem podsumowując dzisiejsze kazanie, powiedzmy, że w naszym chrześcijańskim życiu niezbędne są zaangażowanie, duchowa waleczność, entuzjazm, by nasza wiara nie stała się pustym słowem. Zarazem potrzebujemy czasu na nasze osobiste spotkania z Bogiem, byśmy nie zagubili się w naszych zmaganiach ze złem ani też, by walka ze złem nie stała się celem samym w sobie. Pamiętajmy, że cel postawiony przed nami jako ludźmi wiary, to zaangażowanie w pokojowym i sprawiedliwym kształtowaniu otaczającego nas świata. Amen.
ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 24.10.2010