Tekst kazalny: J 8, 3-11.
Zastanawiające jest to, dlaczego w naszej dzisiejszej przypowieści przewija się tylko postać tajemniczej kobiety przyłapanej na cudzołóstwie? Czyżby w tym przypadku cudzołóstwo było możliwe w pojedynkę? Skoro bezimienna kobieta została przyłapana na jawnym łamaniu 6 przykazania (Nie cudzołóż), to znaczy, że musiał tam być przecież obecny także mężczyzna przyłapany na tym samym gorącym uczynku! Skoro o cudzołóstwo zostaje oskarżona jedynie kobieta, to mamy do czynienia z czymś, co współcześnie nazywane jest podwójną moralnością, której przejawem w tym konkretnym przypadku jest jedna miara oceny zachowania kobiet, a inna miara oceny postępowania mężczyzn.
Ale co jeszcze gorsze, faryzeusze i uczeni w Piśmie nie traktują naszej bohaterki podmiotowo, a więc nie traktują jej jak człowieka, lecz tylko jako środek do celu, którym jest znalezienie sposobu na uciszenie Jezusa! A zatem w naszej przypowieści wcale nie chodzi przede wszystkim o osobę kobiety ani o nawet o popełniony przez nią czyn. Kobieta jest tylko igraszką, bardzo wygodnym pretekstem w rękach intrygujących faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy nade wszystko starają się wyeliminować duchowego rywala – Jezusa z Nazaretu.
I przyznać trzeba, że przygotowali inteligentną pułapkę. Ich myślenie wydaje się przebiegać następująco: jeśli Jezus zgodzi się na wyrok śmierci uświęcony tradycją prawa mojżeszowego, to w oczach ludzi przestanie być nadzieją dla grzeszników, a realność zbliżającego się Królestwa Bożego, które głośno zwiastuje, zapewne oddali się w czasie. A jeśli Jezus nie zgodzi się na karę śmierci, a przy okazji uda się Go wciągnąć w dyskusję, wtedy będzie Go można oskarżyć o jednoznaczne wykraczanie przeciwko przykazaniom Bożym. Zatem Jezus miał się znaleźć w sytuacji bez wyjścia. Miał zamilknąć, miał zostać zmarginalizowany, a wreszcie ostatecznie unicestwiony. Najpierw jednak miał się poczuć niemal tak samo jak bezimienna kobieta, której także nie udzielono głosu, a przecież gra toczyła się o jej życie! Nie wiemy, czy była mężatką czy może zakochaną narzeczoną? W każdym razie nie została w naszej przypowieści potraktowana przez faryzeuszy i uczonych w Piśmie jak człowiek, któremu bezwarunkowo należy się szacunek (nie mówiąc już o tym, że każdy nosi w sobie najróżniejsze wspomnienia oraz żywi uczucia, ale i nadzieje na realizację swoich planów życiowych!).
Myślę, że warto teraz z grubsza nakreślić kontury sytuacji, w której został osadzony nasz dzisiejszy tekst kazalny: oto Jezus naucza w Świątyni Jerozolimskiej. Wykłada tam teksty, które weszły do kanonu Starego Testamentu i objaśnia wolę Bożą. I jak zwykle w takich chwilach gromadzi się wokół Niego sporo ludzi, którzy z uwagą wysłuchują każdego Jego słowa. I w takich okolicznościach zaczyna się pełna napięcia sytuacja, bo oto uczeni w Pismie wraz z faryzeuszami przychodzą do Jezusa, przyprowadzają kobietę, wyłuszczają Mu problem i zastawiają na Niego pułapkę, stawiając swoje podstępne pytania! Uczestnicy tej trudnej sytuacji spoglądają a to na kobietę, a to na Jezusa, który o dziwo pochyla się i zaczyna pisać palcem po ziemi. Mało tego, w okolicznościach, w których ważą się losy kobiety i zarazem misja oraz posłannictwo Jezusa, Mistrz z Nazaretu nie wszczyna żadnej dyskusji! A wydawać by się mogło, że właśnie w takich sytuacjach trzeba wygarnąć wszystko intrygantom i fałszywym oskarżycielom. Ale nie, Jezus nie wdaje się w żaden spór z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, którzy tylko na to czekają.
I jak się okazuje, takie zachowanie Jezusa skutecznie oczyszcza atmosferę. Oskarżyciele z wolna odwracają wzrok od kobiety i Jezusa, zaś koncentrują się na ziemi, na której Jezus coś zapisuje. Emocje zostają opanowane, co pozwala im na trzeźwe myślenie. A więc teraz panem sytuacji (zarazem w sensie dosłownym, jak i przenośnym) jest już Jezus stwarzający swoim zachowaniem taką neutralną płaszczyznę, która umożliwia Mu trafienie ze swoim przesłaniem do wszystkich obecnych. Wypowiada tam znamienne i do dzisiaj aktualne oraz poruszające słowa: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamieniem. I znowu schyliwszy się, pisał po ziemi.
Zadajmy sobie pytanie: co znaczy ten Jezusowy gest pisania po ziemi? Wiemy, jaką trwałość ma ślad: dziś jest, a jutro może go nie być. Tak też jest z życiem grzesznika, ponieważ zapłatą za grzech jest śmierć. A zatem pisanie po ziemi czy na piasku ma tu swoją głęboką wymowę. Wydaje się, że swoim zachowaniem Jezus nawiązuje do proroka Jeremiasza, który powiedział: Nadziejo Izraela, Panie! Wszyscy, którzy cię opuszczają, będą zawstydzeni, a ci, którzy od ciebie odstępują, będą zapisani na piasku, gdyż opuścili Pana, źródło wód żywych! A te słowa doskonale znają i, co jeszcze ważniejsze, rozumieją faryzeusze oraz uczeni w Piśmie. Jaka zatem jest ich reakcja?
I teraz uwaga: jest poruszająca! Ze wszech miar zasługuje na uznanie, a nawet na podziw! Dlaczego? Choćby dlatego, że ani faryzeusze, ani uczeni w Piśmie nie zaczęli się licytować na rodzaje grzechów, ich znaczenie czy szkodliwość społeczną, jak to mieli w zwyczaju. Nie wdali się w spór o doniosłość grzechów popełnianych w myślach i tych dokonywanych w rzeczywistości. Ale przede wszystkim na uwagę zasługuje ich reakcja, ponieważ zaakceptowali, że przestąpienie szóstego przykazania jest takim samym grzechem, jak uchybienie każdemu innemu przykazaniu. Co więcej, uznali i zaakceptowali, że grzech to nie do końca to samo, co grzeszny czyn czy złe zachowanie. Grzech jest niszczeniem zaufania w naszej relacji z innymi ludźmi (bliźnimi). Jest też świadomym wyłamywaniem się spod Bożego błogosławieństwa lub chęcią wyłączenia z niego konkretnego człowieka. Wreszcie, jest lekceważeniem, a nawet pogardzaniem łaską Bożą.
Zwróćmy teraz uwagę na to, w jaki sposób ta pełna napięcia i emocji sprawa zostaje rozwiązana: kiedy Jezus i oskarżona kobieta zostali opuszczeni przez wszystkich, Mistrz z Nazaretu rzekł jej: Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił?… Nikt, Panie! – odpowiedziała w znamienny sposób, używając formy, którą zwykli się posługiwać uczniowie Jezusa. Wtedy rzekł Jezus: I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz.
Na koniec podkreślmy jeszcze, że Ten, który miał wszelkie prawa, by jako pierwszy rzucić w kobietę kamieniem, bynajmniej tego nie czyni! Jezus Chrystus nie osądza. On nie karze. Ale, co niezmiernie tutaj ważne, nie bagatelizuje także popełnionego grzechu i nie mówi do niej: nie martw się, bo nic złego się nie stało. Robi coś innego: On ułaskawia kobietę, na siebie biorąc jej grzech i umożliwiając jej rozpoczęcie życia od nowa.
W ten sposób postępuje również z nami, przychodząc do nas ze swoją nieskończoną łaską i umożliwiając nam nowy początek. W ten sposób co rusz otwiera przed nami nowe możliwości i sposoby życia. On toruje dla nas nowe drogi, które zawsze prowadzą do życia i przygotowuje nas do tego, byśmy potrafili podążać nimi razem z Nim, naszym Panem i Zbawicielem – Jezusem Chrystusem. Amen.
ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 1.07.2007