J 11, 47-53
Tedy arcykapłani i faryzeusze zwołali Radę Najwyższą i mówili: Cóż uczynimy? Człowiek ten dokonuje wielu cudów. Jeśli Go tak zostawimy, wszyscy uwierzą w niego; wtedy przyjdą Rzymianie i zabiorą naszą świątynię i nasz naród. A jeden z nich, Kaifasz, który tego roku był arcykapłanem, rzekł do nich: Wy nic nie wiecie, nie myślicie, że lepiej jest dla nas, by jeden człowiek umarł za lud, niż żeby wszystek ten lud zginął. A tego nie mówił sam z siebie, ale jako arcykapłan w owym roku prorokował, że Jezus miał umrzeć za naród. A nie tylko za naród, lecz też aby zebrać w jedno rozproszone dzieci Boże. Od tego też dnia naradzali się aby go zabić.
Siostry i bracia w Jezusie Chrystusie!
Zdobywać władzę, posiadać i zachować ją, sprawować rządy, mieć wpływy i móc decydować o przyszłości nie tylko własnej, ale na przykład całego narodu czy nawet świata – to wielka pokusa, której trudno się oprzeć wielu ludziom i ugrupowaniom.
Fragment biblijny rozważany w 5. niedzielę czasu pasyjnego ukazuje grupę ludzi, którym wydawało się, że trzymają w swoich rękach stery historii. Rada Najwyższa, Sanhedryn, stanowił grupę bogatych arystokratów, którzy sprawowali rząd dusz w Izraelu. W swoich działaniach zmierzali do utrwalenia religijnej, społecznej, a także politycznej władzy. I trzeba przyznać, że udawało się im panować nad sytuacją w Palestynie czasów Jezusa. Do czasu…
Oto względny spokój został nieoczekiwanie zakłócony. Zaczęły pojawiać się głosy o młodym nauczycielu, który żyje, postępuje i przemawia w oryginalny i niecodzienny sposób. Jego słowa wydawały się prowokacyjne, uderzały w przywódców ludu, a nawet pozornie zdawały się godzić w dobro Izraela! Jak to czasem bywa – zjawili się donosiciele, którzy na bieżąco informowali Sanhedryn o słowach i czynach dziwnego nauczyciela. Nawet faryzeusze nie wiedzieli, gdzie Jezus z Nazaretu zdobył wykształcenie, które pozwalało Mu na to, by nie dać się zaskoczyć prowokacyjnym pytaniom, a przy tym okazał się mądry i biegły w znajomości Pisma Świętego Starego Testamentu. Jezus wyróżniał się tym, że nie składał ofiar przebłagalnych za grzechy, przemawiał z charyzmą, zdobywał coraz większą popularność, toteż coraz więcej ludzi przychodziło do Niego, by Go słuchać. Z punktu wiedzenia faryzeuszy było to niepokojące. Wszak słowa Nauczyciela z Nazaretu zmieniały się w czyny, które budziły entuzjazm i podziw. Zapytajmy, co się wydarzyło?
Oto bowiem Jezus przyszedł do Betanii i na oczach zgromadzonego tłumu wskrzesił będącego od trzech dni w grobie Łazarza. Zrobił się ogromny zamęt. Dotąd nikt nie miał władzy nad śmiercią. A taka władza nie tylko zachwyca, ale i pociąga. Wskrzeszenie Łazarza sprawiło, że „wielu uwierzyło w Niego”, czyli zaufało Jezusowi.
O tym wydarzeniu, którego bohaterem był Jezus, bardzo szybko doniesiono faryzeuszom i saduceuszom. Sytuacja staje się groźna. Jeśli Chrystus, za którym zaczynają podążać coraz większe rzesze ludzi, stanie się przyczyną jakichkolwiek rozruchów, cesarz rzymski będzie interweniować, a Rada Najwyższa straci swoją władzę, bo nie potrafiła zapanować nad swoi ludem.
Zauważmy, że faryzeusze i saduceusze nie myślą, czy Jezus ma rację czy nie. Stawiają sobie raczej pytanie, którego nie powstydziliby się pewnie specjaliści od Public Relation: jaki skutek odniesie Jezusowe nauczanie i działanie oraz jak wpłynie na sprawowanie przez nich władzy? Ich diagnoza była pesymistyczna, dlatego na wspólnym spotkaniu zaplanowali spisek przeciwko Jezusowi. Byli zgodni co do tego, że Jezus zdobył zbyt wielką popularność i uznanie. Nastąpiło zbyt wielkie poruszenie. W sercach ludzi niepomiernie wzrosły nadzieje na bliskie nadejście Królestwa Bożego, które postawiłoby pod znakiem zapytania dotychczasowe działanie Rady Najwyższej. Postanawiają, że trzeba szybko i ostro zadziałać! Rodzi się więc pytanie: „Cóż uczynimy? […] Jeśli go tak zostawimy, wszyscy uwierzą w niego; […] A jeden z nich, Kaifasz, który tego roku był arcykapłanem, rzekł do nich: Wy nic nie wiecie, i nie myślicie, że lepiej jest dla nas, by jeden człowiek umarł za lud, niż żeby wszystek ten lud zginął”. Podjęli więc myśl o zabójstwie Jezusa.
Wydawało im się, że trzymają stery spraw w swoich rękach. Ale narzuca się pytanie, czy człowiek ma taką moc? Czy jest zdolny przeciwstawić się Bożym planom? Czy ma możliwość unicestwienia Bożej Prawdy – Ewangelii? Mimo że mogło na to wyglądać, to w istocie nie jest prawdą, że Rada Najwyższa, saduceusze, faryzeusza z Kajfaszem na czele trzymają ster w swoich rękach. To złudzenie, że mają siłę powstrzymać działanie Jezusa. Jezus żyje i umiera nie na podstawie ich decyzji! Arcykapłan Kajfasz nie zdawał sobie sprawy, że w śmierci Jezusa historia przybierze nowy kierunek. Bo stery historii świata i ludzkości znajdują się w rękach Bożych. Co niezwykłe, plan Boży realizuje się bez przeszkód dzięki przeciwnikom Jezusa!
Rada Najwyższa chciała uratować cały naród przed Jezusem. Zatem skazała Go na śmierć. Jednak Boży zamysł był zgoła inny. To Izrael wraz ze wszystkimi innymi ludźmi został uratowany przez Niego. Ważne jest to, że w śmierci Jezusa, o której – jak się wydaje – postanawiają Jego wrogowie, Bóg dopełnił sądu nad grzechem, obarczając Jezusa grzechem za nas, by nam otworzyć drogę do nowego, odrodzonego życia.
Historia ludu Bożego, jak i całego świata, nie stoi wobec pytania: czy plan Boży może się zrealizować, czy nie? On jest w swoim działaniu suwerenny i zawsze realizuje to, co postanawia. Jego zamierzeniem jednak nie jest uczynienie z nas bezwolnych narzędzi gotowych do wykorzystania w Jego planach. Możemy brać udział w historii zbawienia jako Jego dzieci, które ciągle obdarowuje, a które w swej ufności i wierze zwracają się do Niego, polegają na Nim.
Czas pasyjny z całą mocą przypomina nam, że Bóg ofiarował na śmierć swojego Syna. I jeśli nas uczynił uczestnikami Jego śmierci, to także Jego zmartwychwstania, bo chce, by nikt nie ginął, ale miał życie wieczne. Tu odnajdujemy sens słów arcykapłana Kajfasza, który wypowiadając się wobec Najwyższej Rady „nie mówił sam z siebie, ale jako arcykapłan w owym roku prorokował, że Jezus miał umrzeć za naród. A nie tylko za naród, lecz też aby zebrać w jedno rozproszone dzieci Boże”.
Tak, w Jezusie Chrystusie rozproszona ludzkość ma szansę ponownego zjednoczenia się. Początkiem zjednoczenia rozproszonych dzieci Bożych jest życie i śmierć Jezusa Chrystusa. Miejscem, wokół którego możemy się zebrać jest Krzyż, bo on prowadzi do jedności z Bogiem i między ludźmi. Również nas Bóg pragnie w Jezusie zebrać w jedno. Jedno z Chrystusem i jedno jako siostry i bracia, odnowieni i zjednoczeni Jego miłością. Dzisiaj Boża oferta kierowana jest do nas: dobra wola Boga, ofiarowana człowiekowi w Jezusie Chrystusie, jest przyszłością historii ludzkości.
Pozwólmy się wprzęgnąć w Boże działanie, a pozbędziemy się złudzeń, że sami trzymamy stery naszego życia, że wszystko zależy od nas od początku do końca. Poddajmy się działaniu Bożemu w Jezusie Chrystusie ze świadomością, że wszystko od Niego pochodzi i ku Niemu się zwraca, bo u Niego jest wszystko, życie i zbawienie. Amen.
ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 17.03.2013