6. niedziela po Wielkanocy – Exaudi

Tekst kazalny: J 14, 15-19


15. Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie. 16.Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki – 17.Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. 18.Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was. 19.Jeszcze tylko krótki czas i świat mnie oglądać nie będzie; lecz wy oglądać mnie będziecie, bo Ja żyję i wy żyć będziecie.

Któż z nas lubi pożegnania? Kto ma upodobanie w rozstaniach? Uczniowie Jezusa także czują, że wielkimi krokami zbliża się ich definitywne rozstanie z Jezusem. Mistrz ze swej strony robi wszystko, by swoją dwunastkę odpowiednio przygotować na rozstanie, które niechronnie nastąpi. Pożegnanie oznacza rozstanie, a rozstanie równoznaczne jest z jakąś stratą. A my z doświadczenia wiemy, że każda strata sprawia ból! Nikt raczej tego nie lubi. Jednak życie nikomu z nas tego nie oszczędza.

Nie możemy się więc dziwić, że również uczniowie nie mogą sobie poradzić ze zbliżającym się rozstaniem z Jezusem. Nieustannie gromadzą się wokół Niego, panuje podniosła atmosfera, którą Jezus wykorzystuje do tego, by w jakiś sposób przysposobić ich do rozłąki. Jednak okazuje się, że te przygotowywania do momentu pożegnania zaczynają się niemiłosiernie dłużyć. Być może nawet stają się nieprzyjemne. U ew. Jana pożegnanie sie rozciąga – i tu uwaga – aż na cztery rozdziały! Znajdujemy w nich nie tylko jedną mowę pożegnalną, lecz nawet szereg mów! Uczniowie wiedzieli, że odchodzi od nich Ten, kto wprowadział ich w zupełnie nowy horyzont życia! Teraz życie bez Niego wydaje się im nie do pomyślenia!
Jezus to czuje – zna ich przecież bardzo dobrze. I nazywa rzeczy po imieniu: z jednej strony mówi, co będzie oznaczać Jego odejście, co znaczą rozstanie i strata, a z drugiej nie bagatelizuje tego, że uczniowie sa przerażeni perspektywą rozstania. Powiada więc do nich: Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was. Dzięki tej obietnicy uczniowie mają okazję spojrzeć na rozstanie z Jezusem inaczej: z dystansem, ale pozytywnie. Owszem, doświadczenie straty zbliża się jako coś bolesnego i nieuniknionego, ale właśnie dzięki obietnicy Jezusa otrzymuje ono nowy wymiar!

Każde słowo Jezusa przez rozstaniem z uczniami staje się niezwykle ważne. Mimo że uczniowie do końca jeszcze nie rozumieją, dlaczego Jezus musi od nich odejść, to jednak słyszą na własne uszy, że nie pozostaną sami. Dokładnie brzmi to tak: Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki. Kim będzie więc ów inny Pocieszyciel? – zastanawiają się uczniowie. Skoro będzie Kimś innym, znaczy to, że nie będzie identyczny z Jezusem! – wnioskują. Ale pocieszyciel jaki by nie był jest w końcu pocieszycielem! – uspokajają się wreszcie, zwłaszcza, że Jezus mówi do nich konkretnie: ów inny Pocieszyciel jest Duchem Prawdy! A to znaczy, że wszędzie tam, gdzie jest obecny Duch Prawdy, tam też jest zawsze obecny Pocieszyciel! Człowiek spotykając się z Duchem Prawdy, spotyka się zarazem z Pocieszycielem. Bo Duch Prawdy to sam Pocieszyciel! On uczy dopiero rozumienia życia na nowo. Zapewne nie jest łatwe rozpoznawanie tego Ducha Prawdy. A zwłaszcza nie jest to łatwe przy pożeganiu, czyli w owej sytacji rozstania oraz samotności. Pojawia się więc pytanie, jak rozpoznać to, w jaki sposób Jezus jest obecny w naszym świecie?

Pewną pomocą przy odkrywaniu tego, w jaki sposób ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus jest obecny w naszej doczesności, może być np. cisza! Wiadomo, że dopiero we względnej ciszy można cokolwiek usłyszeć. Co więcej, tylko w ciszy daje się usłyszeć to, co nie pochodzi z tego świata. Co ten znany nam świat nie powiedziałby nam nigdy, nawet gdyby się bardzo wysilił. Co do tego Jezus nie pozostawił uczniom żadnych wątpliwości, powiadając, że Ducha prawdy świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna.
Chciałbym, byśmy teraz skierowali naszą uwagę na osobę, którą czasem wspominam a to z tego miejsca, a innym razem na spotkaniach biblijnych. Myślę o Dietrichu Bonhoefferze, który w dramatycznych czasach II wojny światowej był skazany na odizolownie, a więc i na ciszę. Nie mógł się często kontaktować ze swoimi najbliższymi ani z najbliższym otoczeniem. Pozostawały mu tylko listy i cisza właśnie.

– Jest grudzień 1944 r. Cela w piwnicy więzienia gestapo w Berlinie. Bonhoeffer ma za sobą prawie dwa lata pobytu w więzieniu. Już jest jasne, że brał czynny udział w ruchu oporu. On już wie, co to dokładnie znaczy: wyrok śmierci. Mógłby z powodzeniem zbiec z więznienia. Ale nie ucieka! Skoro została mu udowodniona wina, postanawia ponieść konsekwencje. W takim położeniu doświadcza odosobnienia i ciszy, które czynią go niebywale wrażliwym! Dlatego można obrazowo powiedzieć, że jest w objęciach Ducha Prawdy. Najlepiej chyba dochodzi to do głosu w liście zaadresowanym do swojej narzeczonej: Czuję, jakby dusza w samotności tworzyła nowe organy, których w zwyczajnej codzienności prawie nie znamy. Nawet przez chwilę nie czułem się jeszcze ani samotny, ani opuszczony. Ty, rodzice, wy wszyscy przyjaciele i uczniowie na froncie zawsze jesteście dla nie bardzo obecni. Wasze modlitwy i dobre myśli, słowa z Biblii czy dawno zaponmniane rozmowy, utwory muzyczne i ksiązki żyją we mnie tak realnie, jak nigdy przedtem.

Drodzy, możemy powiedzieć, że to są niebywałe skutki działania owego Ducha Prawdy, Pocieszyciela. Dzięki Niemu człowiek nie jest sam. Moja własna, osobista sytuacja życiowa jest w ręku Tego, który ogarnia swoim działaniem wszystkie nasze sytuacje. Jezus powiedział: Ja żyję i wy żyć będziecie. Bo On przezwyciężył świat. I jako taki jest na tym świecie nadal! Dlatego więc w ciszy nagle znaczenia nabierają odbyte rozmowy, wysłuchane utwory muzyczne czy przeczytane książki! To wszystko razem wzięte świadczy o tym, że człowiek nigdy nie jest sam. Nigdy więc nie musi się czuć samotny! Jesteśmy ogarniani przez Jezusa, który przez działanie Ducha Świętego jest ciągle z nami. On jest w nas nieustannie zbawczo obecny. Tak, cisza pozwala tego doświadczać, o czym niezbicie świadczy los Bonhoeffera. On to w grudniu ’44 w ciasnej piwnicy gestapo notował niezwykle proste, ale jakże głębokie słowa: przez moc Twą, Panie, otoczony, przeżywać mogę każdy dzień i rok. Wiernością Twoją jestem pocieszony, wiem, że mnie wiedzie Twej miłości wzrok. Gdy dobra moc Twa stale mnie ochrania, nie lękam się, co mi przyniesie dzień. Ty jesteś ze mną ciągle od zarania, Ty chronisz mnie, gdy idzie nocy cień.

Autor wysłał swojej narzeczonej ten wiersz wraz z listem, który kończył się takimi słowy: istnieje wielkie, niewidzialne Królestwo, w którym się żyje i co do którego realności nie ma się żadnych wątpliwości.
Prawdą jest, że nikt nie lubli rozstań, ale jeszcze ważniejsze jest, że nikt nie jest opuszczony, bo Duch prawdy przebywa wśród was i w was będzie – o czym Jezus zapewnia każdą i każdego z nas. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 20.05.2007