Pamiątka poświęcenia Kościoła w Goleszowie

Tekst kazalny: 2 Kor 5, 17. 19


Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. […] to znaczy, że Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków, i powierzył nam słowo pojednania.

Rozumiem tę dzisiejszą 225-tą pamiątkę poświęcenia tutejszego kościoła jako święto całej Parafii, zboru, czyli Waszego lokalnego Kościoła. Taka pamiątka z jednej strony sprzyja wspomnieniom, jak zresztą dzieje się podczas rocznic: urodzin, ślubu czy konfirmacji. A z drugiej strony otwiera pole do refleksji nad przyszłością Kościoła i zboru, a także do wyrażania marzeń i oczekiwań.

W związku z tym zawsze warto zapytać: czym jest Kościół i jaka jest jego istota? Co w nim jest najważniejsze? Te pytania warto sobie stawiać, zwłaszcza w czasach, w których tak wiele się dzieje i zmienia w naszym życiu osobistym, zawodowym czy społecznym, o politycznym już nie wspominając.

Zgodnie z apostolskim wyznaniem wiary razem powtarzaliśmy, że Kościół jest „społecznością świętych“, a więc ludzi wierzących, w których działa Duch Święty. Wynika z tego prosty wniosek: Kościół, o którym tu mowa to nie jest budynek kościelny. Co więcej, Kościół, o którym tu mowa to nie jest również temat, który pojawia się dopiero w niedzielę rano, gdy wybieramy się na nabożeństwo. Nie ma tutaj też mowy o instytucji kościelnej zarządzanej przez grono urzędników ani o duchownych, których z kościołem kojarzymy w sposób odruchowy. Owszem, przywołane przykłady też składają się na obraz Kościoła – jednak one nie rozstrzygają o jego istocie! Prawda jest taka, że ten Kościół, o którym mowa w wyznaniu wiary, tworzymy my wszyscy: razem wzięci wierzący w Jezusa Chrystusa, których ta wiara ze sobą nawzajem łączy.

Jedna z najważniejszych Ksiąg Wyznaniowych naszego Kościoła – Konfesja Augsburska – istotę Kościoła definiuje jako „zgromadzenie wszystkich wierzących“, „w którym czysto zwiastuje się Ewangelię i święte Sakramenty są udzielane zgodnie z Ewangelią“ (7 art.). Kościół nie jest więc jakąś abstrakcyjną wielkością, lecz zawsze posiada konkretny kształt, gdy społeczność parafian zgromadzi się w celu słuchania Ewangelii o Chrystusie. I właśnie to słuchanie Kościół czyni Kościołem. Gdy dany zbór już nie słucha Chrystusa jako swojego Pana, wtedy w zasadzie przestaje być Kościołem.

Zatem najważniejszym kryterium przynależności do Kościoła jest wiara w Jezusa Chrystusa, bo to On jest Jego Panem. Skąd o tym wiemy? Z pomocą przychodzi etymologia słowa „Kościół“. W języku greckim brzmi ono: „kyriake“, które oznacza „tych, którzy należą do Kyriosa“, a więc do Pana – Jezusa Chrystusa. Zatem Kościół jest Kościołem chrześcijańskim dlatego, że należy do Pana, Jezusa Chrystusa. Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie są ośrodkiem naszej wiary, podstawą naszego zaufania Bogu, celem naszej nadziei. Co powiedział i co uczynił Jezus, jest rdzeniem Ewangelii. Gdzie ta radosna Nowina jest zwiastowana, a więc przekazywana dalej, tam ciągle na nowo rodzi się społeczność wierzących – „nowe stworzenie“.

A zatem my również przez wzgląd na wiarę w Jezusa Chrystusa możemy się postrzegać jako nowe stworzenie – jak to apostoł Paweł trafnie ujął w swoim 2. Liście do Koryntian: Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe.[…] To znaczy, że Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków, i powierzył nam słowo pojednania.

Pytanie więc, w jaki sposób przejawia się to bycie nowym stworzeniem? Można przywołować co najmniej cztery znaki rozpoznawcze.

Po pierwsze, chodzi o zaufanie Jezusowi, a więc o mocną, osobistą, wewnętrzną wiarę, czyli o przylgnięcie do Niego całym sercem. To jest sprawa elementarna, od której wszystko się zaczyna. W wierze chodzi o życie z Jezusem, o nieustanne wsłuchiwanie się w Jego Słowo, które na nas oddziaływuje.
Z wiarą związana jest też radość i nadzieja – które są niezbędne w obliczu najróżniejszych niebezpieczeństw życiowych i przeciwności losu, które naszemu życiu nieustannie towarzyszą.

Po drugie, wsłuchiwanie się w obietnice Jezusa. Szczególnie jedno krótkie zdanie ma nieocenioną ważność dla życia w wierze: „A oto ja jestem z wami przez wszyskie dni aż do skończenia świata“. To są słowa, którymi zmartwychwstały Jezus żegnał się ze swoimi uczniami, wcześniej przekazując im mandat działania w swoim imieniu i niesienia światu swojego poselstwa o miłości silniejszej od śmierci, o priorytecie łaski i miłosierdzia przed surową sprawiedliwością.

I tu niespodzianka: padły też wtedy zaskakujące słowa, iż „kilku uczniów Pańskich jednak wystąpiło“ (28, 17). Ewangelista Mateusz nie ukrywa, że u zarania chrześcijaństwa ludzie, którzy wydawali się idealnymi świadkami Chrystusa w świecie są niepewni, a nawet wątpią! Którz mógł mieć przecież większą wiarę niż ludzie, którzy byli uczniami Jezusa? Cóż to działo się z ich wiarą? – można słusznie pytać. Czy oni w ogóle mogli się przydać Jezusowi do czegokolwiek? Okazuje się, że tak, toteż nie zostali odesłani ani też sami nie odeszli od Jezusa. Ale pamiętajmy o kontekście tego spotkania: uczniowie – to byli ludzie szczególnie doświadczeni, bo nieco wcześniej ich życie dosłownie legło w gruzach: najpierw dosłownie zabrano im Mistrza, by Go poddać torturom i uśmiercić na Krzyżu, a wkrótce pojawiły się wieści, że Jezus żyje, że nie ma Go w grobie. Wreszcie zmartwychwstały Jezus sam wyszedł im na spotkanie… Nawet jak na dorosłych ludzi, zapewne niełatwo było to ogarnąć i przyjąć wiarą.

Być może w swojej niepewności uczniowie czuli, że trzeba bardziej ufać zmartwychwstałemu Jezusowi niż sobie samym?! Otóż to: jesteśmy nieustannie zachęcami, by bardziej ufać Jezusowi niż sobie samym. Chodzi tu także o to, by wbrew wszelkim wątpliwościom mieć odwagę ufać Temu, który mówi do nas wprost: „Ja jestem z Tobą“. Ja jestem w Wami!

Drodzy, słowa Jezusa można też ująć tak: jeśli dręczą Cię wątpliwości, pamiętaj – ja jestem z Tobą. Jeśli paraliżuje Cię poczucie winy, pamiętaj: ja jestem z Tobą! Jeśli przechodzisz przez trudne doświadczenia lub po prostu przeżywasz w życiu koszmar, pamiętaj: Ja jestem przy tobie! Jeśli w życiu czegoś się boisz ponad miarę lub dopada Cię paraliżujący strach, Ja jestem przy tobie – powiada nasz Zbawiciel!

Co więcej, jeśli mamy nieodparte wrażenie, że nasza wiara jest zbyt słaba i niewydolna, pamiętajmy, że Jezus się od nas wtedy nie odwraca! Drodzy, powiedzmy to mocno: bez względu na to, jak by się nam w życiu wiodło, on Nigdy się od nas nie odwróci! Nigdy nas nie opuści, choćby wszyscy inni się od nas odwrócili. Jemu zawsze śmiało ufajmy i trzymajmy się Jego niezwykłej obietnicy: „A oto jestem z wami przez wszystkie dni“.
Po trzecie, przejawem „nowego stworzenia“ jest praktykowanie pojednania, w myśl słów apostoła Pawła: Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał.

Tak jak Bóg Chrystusa przede wszystkim uczynił nowym stworzeniem, tak i z Chrystusem złączył dzieło pojednania, które jest owocem Jego miłości do świata i do nas. To, o czym mowa klarownie i miarodajnie przybliżają słowa apostoła Pawła z Listu do Rzymian 3, 8: Bóg objawił swoją miłość do nas przez to, że gdy jeszcze byliśmy grzesznikami, Chrystus za nas umarł.

Zatem pojednanie człowieka, a więc każdej i każdego z nas, z Bogiem poprzez Ukrzyżowanego Jezusa oznacza, że „Jego łaska nigdy od nas nie odstąpi!“. Co więcej, miłość Boga do człowieka, którą wyraża w Ukrzyżowanym Jezusie oznacza, że należymy do Niego. On nas zna i nazywa nas po imieniu, objawiając się nam jako zaskakująco bliski Bóg.

Zdumiewająca jest wielkość Bożej miłości, która wszystko ogarnia, by wszystko sobie zjednać i wszystkich pozyskać. Niezmierzona jest głębia Bożej miłości, która nie ignoruje ludzkich win i grzechów, lecz przebacza tym, którzy czują się winni i pokutują. Na tym, drodzy, polega pojednanie, które pochodzi od Boga i którego dostępujemy ze względu na Jezusa Chrystusa. Pojednanie z Bogiem to jest coś, dzięki czemu żyjemy jako nowe stworzenia.

Mówiąc konkretniej, pojednani, a więc pogodzeni z Bogiem są ludzie, którzy zamiast osądzania innych starają się ich otaczać miłością. Pojednani są ludzie, którzy zamiast pytać o winy i przewinienia innych, praktykują zgodę. Pojednani z Bogiem są ludzie, którzy posiadany z Bogiem pokój są gotowi przekuwać na konkret życia – zwracając się, gdy trzeba, przeciwko nienawiści i przemocy, a więc stając w obronie innych, słabszych, a w każdym razie tych, którzy sami siebie nie potrafią bronić.

Jak widać, wiara mimo iż powinna nas dotyczyć osobiście, nie ogranicza się tylko do płaszczyzny osobistych przeżyć. Wiara nie przejawia się tylko w uczestnictwie we wspólnych nabożeństwach ani w innych przedsięwzięciach parafialnych. Oczywiście to wszystko jest bardzo ważne, ale najważniejsze jest, by wiara kształtowała całe nasze życie, które z różnych stron jest na wiele różnych sposobów rozmaicie bodźcowane.
Po czwarte, przejawem „nowego stworzenia“ jest trwanie w kontakcie, w rozmowie z Bogiem. Jeśli Bóg poprzez Jezusa uczynił nas „nowym stworzeniem“, możemy go też nazywać Ojcem. Zatem jesteśmy dziećmi Bożymi, które nie muszą niczego przed Bogiem przemilczać. Żyć wiarą to ufać Mu i pozostawać z Nim w niekończącej się rozmowie.

Jak taka rozmowa może i powinna wyglądać? Wszyscy bez wyjątku doskonale znamy „Ojcze nasz“, a więc modlitwę, której Jezus nauczył swoich uczniów. I właśnie ta modlitwa jest takim wzorem, jak my sami powinniśmy się modlić. Chodzi tu o modlitwę, która na dobrą sprawę wygląda jak naturalna rozmowa dziecka ze swoim rodzicem. A wiadomo, że dziecko bez ogródek mówi o wszystkim, co przeżywa. Jego zaufanie do rodzica jest tak wielkie, że wcale się nie przejmuje tym, że może powiedzieć coś nietaktownego lub złego, czym rodzic mógłby się czuć zgorszony. Mowa dziecka jest w pełni otwarta i uczciwa.

Tak samo mogą wyglądać nasze modlitwy – pełne zaufania do Boga. Pamiętajmy, że nie mamy do czynienia z wyniosłym i odległym Bogiem, kórego jakoby ludzkie sprawy nic nie obchodzą. Jest dokładnie odwrotnie: obchodzi Go wszystko, co nas dotyczy. On chce osiągnąć przy tym jeden cel: chce, byśmy mieli poczucie bezpieczeństwa, które On nam daje oraz by nasze życie przynosiło Mu chwałę. By odbywało się soli Deo gloria.

Dietrich Bonhoeffer, wybitny teolog ewangelicki, ksiądz i męczennik Kościoła, na temat swojej wiary napisał coś, co może być inspirujące także dla nas wszystkich. A pamiętajmy, że pisał to w skarajnie niesprzyjaących okolicznościach – w więzieniu nazistowskim, z którego nigdy nie wyszedł na wolność: „Wierzę, że Bóg z wszystkiego, również z tego, co najgorsze, może i chce uczynić dobro. Potrzebuje do tego ludzi, którzy wszystko zwracają ku dobremu. W takiej wierze pokonywany jest wszelki strach przed przyszłością. Wierzę, że wszelkie nasze błędy i uchybienia nie są daremne. Nie jest Mu trudniej uporać się z nimi niż z naszymi domniemanymi dobrymi postępkami. Wierzę, że Bóg oczekuje i odpowiada na nasze szczere modlitwy oraz odpowiedzialne działania. (D. Bonhoeffer, Wiederstand und Ergebung).

Kończąc swoje kazanie, chciałbym podkreślić, że nasza wiara jest uzasadniona obecnością Jezusa, który jest z nami, by nam przypominać, że nieustannie darzy nas swoją bezwarunkową miłością. Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Goleszów, dnia 15.08.2010