Światowy Dzień Modlitwy

Tekst kazalny: Mk 6, 30- 44


I zeszli się apostołowie u Jezusa, i opowiedzieli mu wszystko, co uczynili i czego nauczali. I rzekł im: Wy sami idźcie na osobność, na miejsce ustronne i odpocznijcie nieco. Albowiem tych, co przychodzili i odchodzili, było wielu, tak iż nie mieli nawet czasu, żeby się posilić. Odjechali więc w łodzi na ustronne miejsce, na osobność. Ale widziano ich odjeżdżających i poznało ich wielu, i pieszo ze wszystkich miast tam się zbiegli, i wyprzedzili ich. A wyszedłszy, ujrzał mnóstwo ludu i ulitował się nad nimi, że byli jak owce nie mające pasterza, i począł ich uczyć wielu rzeczy. A gdy już była późna godzina, przystąpili do niego uczniowie jego i rzekli: Miejsce jest puste i godzina już późna; Odpraw ich, aby poszli do okolicznych osad i wiosek i kupili sobie coś do zjedzenia. A On, odpowiadając, rzekł im: Dajcie wy im jeść. I powiedzieli mu: Czy mamy pójść i kupić chleba za dwieście denarów i dać im jeść? A On rzekł do nich: Ile macie chlebów? Idźcie i zobaczcie. A oni, dowiedziawszy się, powiedzieli: Pięć i dwie ryby. nakazał im posadzić wszystkich grupami na zielonej trawie. Usiedli więc w grupach, po stu i po pięćdziesięciu. A On wziął owe pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, pobłogosławił, łamał chleby i dawał uczniom, aby kładli przed nimi; i owe dwie ryby rozdzielił między wszystkich. I jedli wszyscy, i nasycili się. I zebrali pełnych dwanaście koszów okruszyn i nieco z ryb. A było tych, którzy jedli chleby, pięć tysięcy mężów.

Usłyszeliśmy Fragment Ewangelii mówiący o ludzkich potrzebach i ich realizacji.

Wersety te zostały wybrane przez kobiety chilijskie, które w swoim komentarzu poruszają problem nierównego dostępu do dóbr materialnych, niezbędnych do podstawowej egzystencji człowieka. Tekst ten mówi również o moralnym obowiązku pomocy tym, którzy ten dostęp mają ograniczony, a racje żywieniowe, jakie są w ich zasięgu nie wystarczają niejednokrotnie na przeżycie. Chilijki wybrały ten właśnie ustęp, ponieważ zawarte w nim przesłanie uznały za ważne dla życia społecznego ich kraju. Kwestia ta nie dotyczy oczywiście tylko Chile – jest powszechna w świecie współczesnym, a czym kraj biedniejszy, zjawiska te odczuwane są silniej.

Słowa przeczytane przeze mnie mają wymowę niezwykle symboliczną. Dlatego też nie chciałabym w swoich rozważaniach ograniczyć się do analizy drugiej części fragmentu, gdzie mowa jest o dzieleniu się chlebem i rybami. Koncentracja na pokarmie dla ciała byłaby wyrwaniem z pełnego kontekstu jedynie częściowej nauki, nieoddającej w pełni istoty przekazu Ewangelisty Marka. On ten temat traktuje znacznie szerzej.

W przeciwieństwie do innych istot żyjących my, ludzie oprócz potrzeb materialnych mamy również potrzeby wyższego rzędu. Ich zaspokojenie nie jest konieczne do realizacji przez nasz organizm funkcji życiowych, lecz jest niezbędne dla kształtowania naszego człowieczeństwa. W zależności od warunków egzystencji, wychowania, rozwoju społecznego, środowiska, wreszcie światopoglądu są one różne. W społeczności chrześcijańskiej jest to obcowanie ze Słowem Bożym.

Początkowe odczytywane wersety ukazują nam w sposób niezmiernie wyrazisty, jak może być ta potrzeba silna. Oto widzimy, gdy nie zważając na odległość, upał trud związany z podążaniem za Jezusem i Jego drużyną na pustynię, słuchający wcześniej ich nauk ludzie biegną za nimi. Słyszeli już te lekcje, ale odczuwają niedosyt, potrzebują znowu kontaktu ze Słowem Bożym głoszonym przez Apostołów i ich Mistrza. Nie oczekują tam żadnych materialnych korzyści. Biegną za Chrystusem, by pozyskać pokarm dla duszy.

Skąd bierze się taka silna potrzeba obcowania z Jezusem i Jego uczniami, słuchania prawd przez Nich głoszonych? A nie są to nauki proste i oczywiste. Tak jak zazwyczaj wszelkie problemy natury etycznej, na jakie napotykamy w życiu, są one wielowarstwowe i wieloaspektowe. Skłaniają one do poważnych refleksji, a udzielenie sobie odpowiedzi na zadawane w nich pytania, jest niezmiernie trudne. Często pomimo wysiłku i szczerych chęci wnioski, do jakich dochodzi się nie są wcale jednoznaczne. Bywa nawet, że powodują poczucie winy lub wstydu. Jakimi więc motywami kierowali się ludzie tak tłumnie podążając za Mistrzem i wsłuchując się w Jego Słowo.

Wydaje się, że jest to właśnie ta potrzeba – potrzeba szukania drogowskazu etycznego, podpory moralnej, ale równocześnie nadzieja, że mogą być przecież lepsi. Mają ostoję w Panu.

Nauka ta po raz pierwszy afirmowała człowieka. Do tych ludzi nikt dotychczas nie zwracał się w ten sposób. W Synagodze, jak wiemy ze Starego Testamentu, owszem znajdowali wskazania, w jaki sposób powinien zachowywać się bogobojny Żyd. Zasady były jasne, oczywiste, ale czy było tam miejsce na drugiego, ułomnego przecież z natury swojej człowieka, na postawę etyczną wobec bliźniego i jego problemów? Nikt dotychczas nie wskazywał na to, że Bóg przejawia się w ludziach, a jeżeli we wszystkich to także we mnie.

Czy ta rewolucja w podejściu do zagadnień etycznych mogła być powodem tak licznego podążania za Chrystusem? Myślę, że tak. Nauki Chrystusa otwierały ludziom oczy, umożliwiały inne spojrzenie na siebie samego, wreszcie przynosiły nadzieję, stanowiły oczekiwany pokarm dla duszy. Lecz nie łudźmy się, że był to jedyny motyw uczestnictwa w spotkaniach z Jezusem i Jego drużyną. Tak jak w dzisiejszych czasach człowiek idąc za naszym Mistrzem ma swoją własną motywację. Dla jednego będzie to głęboka wiara w dary, którymi nas karmi, dla innych będzie to tradycja, w jakiej został wychowany, bądź chęć poprawnego funkcjonowania w społeczności, a niekiedy bywa to zwykła ciekawość. Czy mamy prawo koncentrowania się na osądzaniu powodów, dla których znaleźliśmy się w gronie słuchających Słowa Bożego? Chyba jednak znacznie istotniejsze są efekty. Czy podchodzimy do przekazanych treści z należnym szacunkiem, czy wyciągamy z nich właściwe wnioski, czy w końcu dokładamy starań, by wprowadzić je w nasze życie, czy chcemy być lepsi.

Myślę, że podobnie jak ówcześni Żydzi, my także na co dzień nie stawiamy sobie tego rodzaju pytań. Tak jak oni nie mamy przymusu czy nawet obowiązku uczestniczenia w spotkaniach z Jezusem – a jednak uczestniczymy. Więc wynika to z potrzeby naszego ducha. A potrzeba okazuje się tak silna, że nie bacząc na trudy dotarcia na oznaczone miejsce o oznaczonej godzinie, przybywamy tam często bez względu na warunki atmosferyczne czy chęć odpoczynku po całym tygodniu wytężonej pracy. Tak jak Żydzi przed dwoma tysiącleciami, tak i my dzisiaj słuchamy Słowa Bożego, które nas zmienia, dodaje nam otuchy w trudnych chwilach, skłania do refleksji. Możemy przecież bez tego żyć, lecz jakże ubogie byłoby takie życie. Potrzeba obcowania z Bogiem leży przecież w naszej duszy.

Ale czy my mamy jakikolwiek wpływ na zaspokojenie potrzeb duchowych innych? Czy możemy dzieląc się tym, co mamy choć w części uczestniczyć w tym akcie?

Oczywiście, tak – pamiętajmy o osobach chorych i samotnych. Czyż obecność przy nich nie jest właśnie takim darem z naszej strony. Czasami zwykła rozmowa jest prezentem nieoszacowanej wartości. Przecież Jezus i Apostołowie szli do ludzi potrzebujących i nie odganiali od siebie podążającej za nimi rzeszy.

Odczytany przeze mnie tekst z ewangelii św. Marka w dalszych wersetach podejmuje kwestię realizacji potrzeb bardziej przyziemnych – podstawowych, bez których organizm nasz po pewnym czasie przestaje funkcjonować.

Przybyli na pustynię Izraelici są zmęczeni, spragnieni i głodni. Apostołowie mają tego świadomość, co więcej – jak wynika z tego fragmentu ewangelii – uważają, że ludzie najpierw powinni się posilić, a dopiero po posiłku sięgnąć po pokarm duchowy w postaci dalszych nauk. Nie widzą oni jednak ani obowiązku, ani możliwości nakarmienia przybyłego tłumu. Uważają, że każdy z obecnych powinien zatroszczyć się o siebie we własnym zakresie bez względu na to, czy posiada środki czy też nie. Reprezentują postawę: wiem, że masz potrzebę, dostrzegam to, współczuję ci, lecz nie pomogę ci pomóc, gdyż to, co mam z ledwością wystarczy dla mnie. Jakże charakterystyczne jest tego rodzaju stanowisko i jak często spotykane wśród współczesnych nam ludzi.

Nie taki jest obraz Dobrego Pasterza, który dba o podążające za Nim owce, myśli o potrzebach każdej z nich, nawet tej, która od stada odstaje.

W tym przypadku nauka Chrystusa skierowana jest do Apostołów. Jezus nie pozostawia swoich owiec samym sobie, lecz pokazuje uczniom, jak należy się dzielić z innymi. Wiele tekstów zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie dotyczy tego zagadnienia, lecz dzisiaj czytane wersety kierują do nas wyraźne przesłanie: dziel się z bliźnim tym, co masz, nie obawiaj się – nie zabraknie dla ciebie. Tekst ten nie tylko gani postawę egoistyczną, lecz uwrażliwia nas społecznie dodając pewności: działaj w dobrej sprawie, na pewno dasz radę.

Przesłanie to jakże jest aktualne w czasach dzisiejszych, kiedy rozdział dóbr jest tak nierówny i nie tylko w skali makro. Obserwujemy to również w naszym otoczeniu. Ktoś pomyśli: a co właściwie ode mnie zależy? Mam to, co mam i niewiele z tym mogę zdziałać.

Drogie Siostry, drodzy Bracia w Chrystusie, jak ważne jest to słówko „niewiele”. „Niewiele” nie znaczy nic, „niewiele” to czasem oznacza bardzo dużo. To „niewiele” to jest ufundowanie paczki świątecznej dla osieroconego dziecka, to jest wpłata 1% podatku z pożytkiem dla potrzebujących, przekazanie dobrych, choć z różnych względów mniej używanych swoich rzeczy tym, którzy się nimi ucieszą, wybranie w markecie artykułów opatrzonych informacją, że część dochodu z ich sprzedaży przeznaczona jest na akcje charytatywne, a nawet przygarnięcia bezdomnego zmarzniętego i głodnego bezpańskiego psa czy kota – to przecież też stworzenie Boże. Mamy w domu ciepło – podzielmy się nim. Dzielmy się uśmiechem, serdecznością – bliźni tego potrzebują. I pamiętajmy – potrzeby duchowe wcale nie są mniej ważne od pokarmu dla ciała. Myślę, że to w odczytanym tekście chciał nam ukazać ewangelista Marek.

A możemy zrobić bardzo wiele. Często po prostu o tym nie wiemy. Rozejrzyjmy się wokół i patrzmy cały czas, patrzmy wszędzie. Kierując się wrażliwością na potrzeby innych, dzieląc się dobrocią i mądrością, jak tego naucza Chrystus, możemy przenosić przysłowiowe góry, a nigdy nam nie zbraknie. Mało tego, jak mówi nam ten tekst biblijny – to co ofiarujemy innym na pewno wróci do nas tak jak chleb i ryby z przeczytanego 6 rozdziału ewangelii świętego Marka, może pod inną postacią, ale wróci, głęboko w to wierzę.

Największy dar – usprawiedliwienie otrzymujemy za darmo z łaski przez wiarę. To nas zobowiązuje, byśmy tym, czym możemy, dzielili się z innymi – za darmo. Amen.

Jolanta Szafrańska
Lublin, dnia 6.03.2011