Trzecia niedziela przed końcem roku kościelnego

Tekst kazalny: Łk 18, 1-8.


1.Powiedział im też podobieństwo o tym, że powinni zawsze się modlić i nie ustawać, 2.Mówiąc: Był w jednym mieście pewien sędzia, który Boga się nie bał, a z człowiekiem się nie liczył. 3.Była też w owym mieście pewna wdowa, która go nachodziła i mówiła: Weź mię w obronę przed moim przeciwnikiem. 4.I przez długi czas nie chciał. Potem zaś powiedział sobie: Chociaż i Boga się nie boję ani z człowiekiem się nie liczę, 5.jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, by w końcu nie przyszła i nie uderzyła mnie w twarz. 6.I rzekł Pan: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia powiada! 7.A czyżby Bóg nie wziął w obronę swoich wybranych, którzy wołają do niego we dnie i w nocy, chociaż zwleka w ich sprawie? 8.Powiadam wam, że szybko weźmie ich w obronę. Tylko, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

Dzisiejsza niedziela nie ma swojej oryginalnej nazwy w kalendarzu liturgicznym. Podobnie przez blisko 23 tygodnie nazywaliśmy poszczególne niedziele wyliczając je kolejno jako niedziele po Trójcy Świętej. Dzisiejsza, również nie mając własnej nazwy, określana jest po prostu jako trzecia niedziela przed końcem roku kościelnego. Co to właściwie oznacza? Ni mniej, ni więcej oznacza to, iż nasze rozważania podczas najbliższych niedziel będą snute w kontekście upływającego czasu. Jednocześnie stopniowo będziemy się zbliżać do Niedzieli Wieczności – ostatniej w roku kościelnym, która naznaczona jest tematyką związaną z czasami ostatecznymi i wiecznością.

Kościoły ewangelickie już przed wiekami ustaliły, iż właśnie w tym czasie, a więc jesienią, a dokładniej, tuż przed adwentem, myśli chrześcijan powinny kierować się ku wieczności. Wbrew pozorom, to aktualny i ważny temat. Choćby w kontekście nie tak dawno przeżywanej Pamiątki Umarłych, odwiedzając groby naszych bliskich, w umysłach wielu z nas pojawiło się zapewne pytanie o sens naszej ziemskiej wędrówki. Nie ulega wątpliwości, że szczególnie bliskie jest to tym, którzy nie tak dawno pożegnali na zawsze na tym świecie swoich ukochanych. W kontekście tych rozważań i przemyśleń wsłuchajmy się przede wszystkim w Boże Słowo, które jest niezachwianym fundamentem naszego życia duchowego, i zapytajmy dzisiaj samych siebie o to, jak wygląda moje i twoje życie w kontekście wieczności? Czy twoje i moje życie wyczerpuje się w tym doczesnym świecie? Owszem, tak wiele spraw i rzeczy stale absorbuje naszą uwagę. O tak wiele rzeczy musimy się troszczyć. Jeśli mamy być odpowiedzialnymi za wszystko, co zostało nam powierzone, nie możemy przecież pozostawiać spraw własnemu biegowi. Ponadto życie codzienne nie szczędzi nam trosk i zmartwień…

To wszystko prawda, ale czy to jest wystarczające wytłumaczenie dla częstego odkładania spraw najistotniejszych na później, na jakiś bardziej odpowiedni moment? Temat naszej wieczności nie powinien być traktowany jako mało istotny albo, póki co, jeszcze nie tak ważny. Nikt nie podważa faktu, że wiele naszych spraw jest do załatwienia „na wczoraj” lub „na już”, ale nasza postawa względem wieczności ma istotny wpływ na nasze życie tu i teraz. Najprawdopodobniej bardzo wielu chrześcijan nie jeden raz złapało się na pytaniu o to, czy wraz z ostatnim dniem na ziemi wszystko się kończy? Prawdopodobnie również u osób, które „znają Chrystusa osobiście”, które złączyły z nim swoje życie na dobre i na złe, takie pytania pojawiają się niezwykle rzadko.

W dzisiejszym tekście kazalnym, pochodzącym z ewangelii według św. Łukasza, Jezus pyta: „czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę, gdy przyjdzie?” Jakby poddaje w wątpliwość naszą ludzką zdolność do konsekwentnej i niezachwianej wiary. Dodajmy od razu, że „wierzyć” oznacza „ufać”. Wiara to podstawa zaufania i oddania się bez reszty. Wiara ma miejsce, gdy człowiek przestaje stawiać jedynie na własne rozumienie i własne siły. Wiara to całkowite oddanie się Słowu i mocy Tego, w którego wierzy i któremu wierzy. I z taką wiarą związana jest modlitwa. Taka wiara inspiruje modlitwę, którą warto praktykować bez względu na okoliczności, jakie niesie z sobą życie.

Chcąc ukazać jej ważność i aktualność, Pan Jezus posłużył się przykładem zaczerpniętym z życia publicznego, w którym głównymi bohaterami są przekupny sędzia i owdowiała kobieta. Ten dość szokujący obraz ukazuje, że dzięki swojej stanowczości, konsekwencji i wytrwałości wdowa otrzymuje w końcu to, na czym jej tak bardzo zależało. Została przyjęta przez skorumpowanego sędziego i jej sprawa została pomyślnie załatwiona. Zatem wytrwałość została nagrodzona! Tutaj kryje się główna myśl naszego tekstu kazalnego. Pan Jezus opowiadając to podobieństwo po raz kolejny wskazuje uczniom na potrzebę i wartość modlitwy. To samo dotyczy nas wszystkich: powinniśmy „zawsze się modlić i nie ustawać”.

Wszak jeśli niesprawiedliwy sędzia zareagował w końcu na naprzykrzanie się wdowy, to tym bardziej „sprawiedliwy Bóg i Ojciec nas wszystkich” odpowie na modlitwy, których oczekuje i na które chce odpowiedzieć. Jednak między Bogiem a sędzią z ewangelicznego podobieństwa jest wielka różnica: w przeciwieństwie do niesprawiedliwego sędziego, Pan Bóg odpowiada na niezachwianą ufność, a nie na uporczywe prośby. Taka niezachwiana ufność karmi się właśnie modlitwą. Bez modlitwy nasza wiara byłaby tylko cieniem, a nasze duchowe życie pozbawione podstawowego narzędzia. Modlitwa płynąca z wiary jest jak oddech dla duszy…

Jednak czasem może się nam wydawać, że Bóg żąda od nas rzeczy niemożliwych. I jest to w pewnej mierze prawdą, przynajmniej dopóty, dopóki patrzymy na siebie. Życie chrześcijańskie bywa nieraz jak „chodzenie po wodzie”, dlatego nie bez powodu ap. Paweł mówił, iż sprawiedliwy żyć będzie z wiary. Bo wiara jest spojrzeniem utkwionym w Jezusa. Co więcej, wiara to praktyka naśladowania w szkole Jezusa. Starajmy się więc żyć w według tego, czego On od nas oczekuje. Jedno jest tylko ważne: byśmy byli z Nim, a więc byśmy na codzień żyli w relacji z Nim. Jeśli zaś w jakiejś chwili życia wiatr niekorzystnych wydarzeń i trudnych doświadczeń wyda nam się zbyt silny, a wiara w nas się zachwieje, wołajmy jak ap. Piotr: „Panie, ratuj mnie!” On na pewno nie zawiedzie! Chodzi o to, by nie patrzeć przede wszystkim na siebie, nie myśleć o sobie, ale polegać na Bogu. Wtedy nic nie jest wykluczone – wszystko może się zdarzyć. Możemy być również pewni, że nie jesteśmy w życiu zupełnie sami i zmierzamy we właściwym kierunku. Do Domu Ojca, który przygotował go tym, którzy do Niego należą. Amen.

ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 11.11.2007