Jakub zaś wyruszył z Beer-Szeby i udał się do Haranu. A gdy przybył na pewne miejsce, zatrzymał się tam na noc, gdyż słońce zaszło, i wziął jeden kamień z tego miejsca, podłożył go sobie pod głowę i zasnął na tym miejscu. I śniło mu się, że była ustawiona na ziemi drabina, której szczyt sięgał nieba, po niej zaś wstępowali i zstępowali aniołowie Boży. A Pan stał nad nią i mówił: Jam jest Pan, Bóg Abrahama, ojca twego, i Bóg Izaaka! Ziemię, na której leżysz, dam tobie i potomstwu twojemu. Potomstwo twoje będzie liczne jak proch ziemi i rozprzestrzenisz się na zachód i na wschód, i na północ, i na południe, i będą błogosławione w tobie i w potomstwie twoim wszystkie plemiona ziemi, A oto Jam jest z tobą i będę cię strzegł wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz, i przywiodę cię z powrotem do tej ziemi, bo nie opuszczę cię, dopóki nie uczynię tego, co ci przyrzekłem. A gdy Jakub się obudził ze snu, rzekł: Zaprawdę, Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem. Zdjęty trwogą rzekł: O, jakimże lękiem napawa to miejsce! Nic tu innego, tylko dom Boży i brama do nieba. I wstawszy wcześnie rano, wziął Jakub ów kamień, który sobie podłożył pod głowę, postawił go jako pomnik i nalał oliwy na jego wierzch, I nazwał to miejsce Betel.
1 Mż 28, 10-19.
Drogie Siostry i Bracia w Chrystusie,
Dzisiejszy tekst biblijny przenosi nas daleko w przeszłość i oczywiście daleko poza nasz kraj. Akcja przytoczonej historii, dzieje się bowiem ok 2000 roku przed narodzeniem Chrystusa. Miejsce akcji to droga pomiędzy Beer-Szebą, a Haranem.
Oto widzimy na niej utrudzonego podróżą Jakuba, którego zastała w drodze noc. Nie mogąc znaleźć dogodniejszego miejsca na odpoczynek, nasz bohater postanowił spędzić ją pod gołym niebem. Zasnął na ziemi, a za poduszkę posłużył mu kamień.
Kiedy Jakub zamknął oczy zaczął śnić. Miał piękny sen. Śniła mu się drabina łącząca ziemię z niebem, a na niej zstępujący i wstępujący aniołowie. Co więcej śniło mu się, że słyszy głos samego Boga. Doskonale zapamiętał, co Bóg w śnie do niego powiedział: „Jam jest Pan, Bóg Abrahama, ojca twego i Bóg Izaaka. Ziemię na której leżysz, dam tobie i potomstwu twojemu. Potomstwo twoje będzie liczne jak proch ziemi i rozprzestrzenisz się na zachód i na wschód i na północ i na południe, i będą błogosławione w tobie i w potomstwie twoim wszystkie plemiona ziemi. A oto ja jestem z tobą i będę cię strzegł wszędzie dokądkolwiek pójdziesz, i przywiodę cię z powrotem do tej ziemi, bo nie opuszczę cię, dopóki nie uczynię tego, co ci przyrzekłem.”
Będąc jeszcze pod wrażeniem swojego snu, zaraz po przebudzeniu, Jakub wziął kamień który sobie podłożył pod głowę, nalał oliwy na jego wierzch i nazwał to miejsce Betel, co znaczy – dom Boży.
Drodzy, dzielące nas od tego wydarzenia czas i miejsce mogą powodować, że potraktujemy tę historię nadzwyczajnie, jak jakąś piękną baśń.
W dzisiejszych realiach, konkretny dystans ok 800 kilometrów czyli taki, który dzielił Beer Szebę od Haranu, jesteśmy w stanie pokonać bez problemu i jakiejś wielkiej ekscytacji w jeden dzień samochodem, lub w godzinę samolotem. Jeżeli w podróży chcielibyśmy odpocząć, to nie ma problemu, nie musimy uciekać się do snu pod gołym niebem, ale możemy to zrobić w jednym z wieli moteli, które stoją przy każdej ruchliwej drodze. Innym pytaniem jest to, czy do snów które akurat tam nam się przyśnią, przywiążemy jakąś wagę? Ale czy w dwudziestym pierwszym wieku w ogóle do snów przywiązujemy jakąkolwiek wagę?
Z drugiej strony ktoś słuchając dzisiejszej historii i odnosząc się do powyższych słów, może powiedzieć: „Chwileczkę: w dwudziestym pierwszym wieku, ta konkretna droga z Beer Szeby do Haranu, jest równie trudna do pokonania dla współczesnego Jakuba, co wtedy dla naszego biblijnego bohatera; ta droga dziś jest wręcz niemożliwa do przebycia. Nie ma bowiem współcześnie dróg które łączyłyby większe miasta Izraelskie z Libańskimi, Syryjskimi, czy Tureckimi. Wątpię też, czy jakikolwiek samolot oprócz wojskowego odważyłby się przelecieć w tych dniach nad Syrią”.
Wielu ludzi, którzy dziś na tych terenach żyją, jest w podróży wymuszonej przez sytuację wojenną, w jakiej się znaleźli. Są uchodźcami, którzy nie jedną czy dwie, ale wiele nocy spędzili i spędzą pod gołym niebem, lub w namiotach dla uchodźców, bo ich domy zostały zamienione w górę gruzu. Sny zaś, które pod tymi namiotami śnią muszą być przerażające.
Jakub też był uchodźcą. Uciekał przed konfliktem, który sam zaognił w swoim ojcowskim domu. Był w niebezpieczeństwie, musiał uciekać, bo oszukał najpierw swojego brata, a potem swojego ojca. Wyłudził na nich pierworództwo i ojcowskie błogosławieństwo. Myślał, że wszystkich przechytrzy, w tym samego Boga, a potem ujdzie mu to płazem. Skończyło się jednak na tym, że za swą intrygę słono zapłacił – musiał uciekać z ojcowskiego domu znienawidzony przez najbliższych. Musiał opuścić kochającą go całym sercem matkę, skazany na tułaczkę i wędrówkę tak naprawdę w nieznane.
Dlatego, też kiedy Jakub miał piękny sen z aniołami i Panem Bogiem w roli głównej, zareagował nań nie do końca adekwatnie. Młodzieniec przestraszył się tego snu zamiast nim cieszyć. „Zaprawdę Pan jest na tym miejscu a nie wiedziałem. O jakimże lękiem napawa to miejsce!” – wydusił z siebie.
Jakub się bał. Miejsce na którym przebywał wzbudzało w nim lęk. Na tym miejscu był bowiem sam, bez najbliższych, obciążony wyrzutami sumienia. I jeszcze ten sen, w którym sam Bóg się mu objawił. Jednak od poczucia lęku i strachu, przez żal i swoistą pokutę, zaczął Jakub poznawać to co najważniejsze. Zrozumiał, że to nie on jest głównym bohaterem dziejów, pępkiem świata od którego wszystko zależy i który jest w stanie o wszystkim decydować. Lecz wprost przeciwnie, teraz gdy znalazł się na dnie, wyrzucony z domu z wyrokiem śmierci – zrozumiał, że to Bóg jest tym, od którego wszystko zależy, i jako miłosierny Pan, On pierwszy wyciągnął w tej sytuacji do niego rękę. Bóg w swej miłości i łaskawości zwrócił się do marnotrawnego syna, oszusta i kłamcy do niego – Jakuba. Ta myśl musiała w nim szybko dojrzeć, a zmiana nastąpić, by po lęku i trwodze, do jego serca mogły dotrzeć słowa Boga: „Ziemię na której leżysz dam tobie, potomstwo twoje będzie liczne jak proch ziemi i będą błogosławione w tobie wszystkie plemiona ziemi, a jam jest z tobą i będę cię strzegł, nie opuszczę cię”.
Jakub złapał się tych słów jak tonący koła ratunkowego.
Nie spodziewał się je usłyszeć. Były dla niego równie zaskakujące co piękne, bo mówiły o błogosławieństwie a nie przekleństwie. O błogosławieństwie, które o zgrozo, chciał wcześniej podstępem u Boga sobie zaskarbić.
Nie tak jednak zdobywa się Bożą łaskę. Żadnym uczynkiem, czy zachowaniem, a już na pewno nie podstępem, czy oszustem, można ją sobie zaskarbić. To Bóg, jedynie ze swej łaski i miłości, zwraca się do człowieka obiecując mu błogosławieństwo, tak jak obiecał Jakubowi.
Te słowa brzmią wspaniale, ktoś powie niewiarygodnie jak ze snu.
„Nie można jednak, i co najważniejsze, nie trzeba zasłużyć sobie w żaden sposób na Boże błogosławieństwo i zbawienie” – powiedział 500 lat temu ks. Marcin Luter ogłaszając swoje słynne sola. Tylko łaska Boża obdarowuje człowieka błogosławieństwem i zbawieniem bez żadnej naszej zasługi.
Ta łaska nie zwalnia nas co prawda z konsekwencji naszego postępowania i ze wszystkich negatywnych doświadczeń, które niesie ze sobą życie. Jednak ostatecznie to ona jest darem dla nas, a my tymi, którzy jesteśmy obdarowani.
Mimo to, że Jakub w swym późniejszym życiu sam doświadczył, co to znaczy być wykorzystany i oszukany, bo wiele lat ciężko pracował u swojego wuja Labana, który go oszukał, mimo to, że Jakub wiele lat był poza ojcowskim domem i już nigdy nie zobaczył swojej matki, to jednak obietnica Boga, jaką w śnie usłyszał i w którą nie zwątpił, spełniła się w jego życiu w stu procentach. To dzięki Bogu, Jakub wyszedł obronną ręką z wszelkich kłopotów i za ciężką pracę w końcu otrzymał sowitą zapłatę. Przyszedł do Haranu z pustymi rękami, a powrócił do ziemi ojczystej jako bogaty człowiek. Bóg był z nim w drodze powrotnej i sprawił, że pogodził się ze swoim bratem Ezawem, a wcześniej z wujem Labanem.
Co do joty spełniła się obietnica, którą Bóg dał Jakubowi w miejscu nazwanym Betel – Dom Boży.
I my dziś jesteśmy w domu Bożym, w Kościele, gdzie również słyszymy obietnicę Boga. Bo Słowo, które do nas trafia to Słowo, którego i my jesteśmy dziś adresatami. Słyszeliśmy, że w śnie Bóg powiedział Jakubowi: „będą błogosławione w tobie i w potomstwie twoim wszystkie plemiona ziemi”. Potomkiem Jakuba, został Jezus Chrystus, w którym nie tylko błogosławione, ale i zbawione są wszystkie plemiona ziemi, w tym każdy z nas.
To dzięki Niemu – Jezusowi, żadna drabina do nieba nie jest nam też potrzebna. On stał się jedynym pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem. On o sobie powiedział, że jest drzwiami, ciągle otwartymi, byśmy przez Niego mieli dostęp do nieba, do Boga Ojca. On też (Chrystus) powiedział: „Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.”(Mt 28,20)
Czy to nie piękne słowa również na ten dzisiejszy dzień, kiedy wraz z wszystkimi uczniami, rodzicami, nauczycielami myślimy o nowym roku szkolnym!?
Bóg mówi: „nie bój się ja jestem z tobą, będę cię strzegł wszędzie dokądkolwiek pójdziesz, bo nie opuszczę cię dopóki nie uczynię tego co ci przyrzekłem”.
Bóg już nie jest daleki, ukryty, niedostępny. Ale w Jezusie Chrystusie staje się bliski każdemu człowiekowi. Obiecuje swoją łaskę i błogosławieństwo – każdemu i to bez naszej zasługi. Nawet temu młodemu Jakubowi, który oszukał swojego tatę, pokłócił się na śmierć i życie ze starszym bratem, i który chciał przechytrzyć samego Boga. Jemu Bóg wybaczył, pocieszył go, kiedy czuł się źle i był przerażony. Bóg nauczył go wielkiej mądrości, zmienił tego młodego człowieka na lepsze, a przede wszystkim powiedział mu, że będzie z nim na dobre i złe, i zaprowadzi do celu.
Obyście i wy drodzy uczniowie, rodzice, nauczyciele obyśmy my wszyscy byli pewni Bożego prowadzenia jego łaski i błogosławieństwa mimo wszystko i wbrew wszystkiemu. Nie tylko dziś, czy w tym nowym roku szkolnym, ale zawsze, amen.
ks. Grzegorz Brudny
Lublin 1.09. 2013