Historia ewangelicyzmu w Lublinie

Od drugiej połowy XVI wieku założyli ewangelicy na terenie Lubelszczyzny kilkadziesiąt zborów (37), z których wszystkie były kalwińskie. Pierwszy ewangelicki zbór w Lublinie powstał w
roku 1570, był on jednak kilkakrotnie burzony podczas tumultów (1611,
1614, 1620, 1627, 1633), z których szczególnie przedostatni był
jednocześnie najbardziej burzliwym i najtragiczniejszym w skutkach. Miało
to miejsce w niedzielę 1 sierpnia 1627, kiedy to zjechał do Lublina na
sesję trybunału Rafał Leszczyński, mając ze sobą, jak to było w zwyczaju
straż przyboczną – piechotę niemiecką (tzw. knechtów).Wg zapisu w księgach
trybunalskich wszystko zaczęło się od karczemnej utarczki między knechtami
ewangelickiego szlachcica, a uczniami kolegium jezuickiego. Uczniowie w
złożonej swej skardze opisywali, iż gdy odprowadzali wieczorem swych
nauczycieli, zostali napadnięci przez knechtów, którzy po zmroku chodzili
po mieście z pochodniami waląc w bęben, skutkiem czego jeden z uczniów
ugodzony szpadą poniósł śmierć. Nieco inaczej opisuje całe zajście
Lubieniecki autor Historii Reformacji w Polsce, pisze on
mianowicie, iż podobno uczniowie pierwsi zaczepili pijanych knechtów,
siedzących w karczmie przy Krakowskim Przedmieściu, czyniąc wymówki, iż
nie ukłonili się przechodzącym jezuitom. Odważniejszy z uczniów wyjął
broń, lecz przebity szpadą wyzionął ducha. Wnet podniosły się okrzyki: “Do
broni, do broni mężowie! Burzyć zbory lutrów! Lutrzy mordują katolików!

Nadbiegły tłum ruszył na dom Andrzeja Firleja, ewangelika – kasztelana
bełzkiego, gdzie schronili się mieszkający obok ewangeliccy duchowni
(ministrowie). Obrońcy odpierali szturm strzelając z pistoletów przez całą
noc. W tym samym czasie zburzono budynek zboru. Następnego dnia burzono
to, co jeszcze pozostało, oraz nadal napastowano i plądrowano domy
ewangelików. Tłum ruszył ponownie na dom Firleja, skąd broniący otworzyli
ogień z rusznic. W księdze zboru lubelskiego całe zajście zostało opisane
w następujący sposób: ” … stał się eksces w Lublinie przez niezbożne
ludzie i zburzony jest dworzec przez tegoż buntowniki ichmościów panów
Spinków przytym i innych dworców kilka, także kaspra Gernera, mydlarza
lubelskiego; niemniej i Niemca, jegomości pana wojewody bełzkiego na placu
ścięto. A tym dworcem ichmościów panów spinków opiekował się jegomość pan
Paweł Orzechowski. Ustało nabożeństwo i przeniesiona jest schadzka do
dworu jejmości paniej Barbary z Leszna Słupeckiej, kasztelanki lubelskiej;
i tam źli ludzie naszli, szkody wielkie podziałali. Zaczym ci pomnieni
panowie starzy urzędowi swemu satisfacere nie mogli, co za proces i skutek
wszystkiego w czerwonych księgach zborowych na karcie 19 wszystko
znajdzie. Stało się to d. 1 Aug. Anno 1627″.
Sprawą rozruchów zajął
się trybunał nazajutrz, tak że już dnia 4 sierpnia wydano wyrok mocą
którego skazano Rafała Leszczyńskiego i Andrzeja Firleja, na karę
pieniężną po 1000 grzywien. Wzbroniono także pod karą infamji (utraty
szlachectwa) dla szlachty i pozbawienia życia dla winowajców z innych
warstw społecznych, udziału w nabożeństwach i zebraniach religijnych. Na
domiar tego zakazano także odbudowy zniszczonych zborów. Krzysztof
Radziwił na sejmiku w Nowogródku 31 sierpnia tegoż roku tak skarżył się na
trybunalski wyrok: “Potem, gdy studenci jezuiccy tamże w Lublinie,
jawnie we dnie, cum cum solennitate, z mularzami, cieślami zbory burzyli,
gdy do kamienic ewangelickich szturmowali, gdy łupy z domów ewangelickich
brali, nie tylko nie hamowano, ale jeszcze na tych, co się tumultowi
bronili, srogie winy wskazano. A co najsroższa, dekret sub poenis legum
uczyniono, aby zburzonych domów i zborów nie restaurowano i nabożeństwa
ewangelickiego już więcej w Lublinie nie odprawiano”.
Skargę na dekret
lubelskiego trybunału wnieśli ewangelicy na sejm 1627, który w swej
przychylności pozbawił uchwałę mocy obowiązującej. Z akt synodu w
Biłgoraju, który odbył się w maju 1638 roku wiadomo, iż żyli w tym czasie
w Bełżycach kupcy wyznania augsburskiego, którzy domagali się osobnego
zboru i duchownego, jak i publicznego nabożeństwa w tym mieście. Jednakże
synod nie zajął w tej sprawie jednoznacznego stanowiska, w związku z czym
luteranie korzystali nadal z opieki parafii ewangelicko-reformowanej.
Pomimo licznych tumultów, ewangelicy lubelscy gotowi byli do wspólnego
porozumienia ze stroną katolicką, co potwierdzili na synodzie w Kocku w
dniach 21-24 kwietnia 1644 r., gdzie podjęto uchwałę o podjęciu
przedwstępnych czynności i wysłaniu delegatów do Torunia, na mającą się
tam odbyć w końcu sierpnia ewangelicko-katolicką konferencję – t. zw.
Cologium Charitativum. Miało ono doprowadzić do usunięcia wzajemnych
nieporozumień i zawarcia ugody, będąctym samym pierwszą
ewangelicko-katolicką inicjatywą ekumeniczną na terenie Polski. Z rękopisu
Zbigniewa Bojarskiego, kasztelana Chełmskiego, dowiadujemy się
następujących informacji o delegacji lubelskich ewangelików do Torunia:

“Z ichmościów panów polityków z dystryktu tego stawić się do Torunia
obiecali: jegomość pan chełmski (Zbigniew Bojarski), jegomość pan Adam
Suchodolski i inszy z ichmościami jeśli urgentissima nie zajdą
impedimenta”.
Wiadomo, iż w tym czasie mieszkali na terenie Lublina
rzemieślnicy wyznania augsburskiego, niestety są to wiadomości szczątkowe
i fragmentaryczne, oparte na aktach sądowych toczonych przeciw nim
postępowań. Tak na przykład zaskarżono w listopadzie 1628 roku, przed
urzędem radzieckim w Lublinie, miechownika Jerzego Sreka, luteranina i
Sebastiana Jegiera syna Jerzego, także miechownika, o znieważenie obrazu
Matki Boskiej Częstochowskiej. Szerokim echem odbiła się także sprawa
sądowa Samuela Makowskiego – kalwina, doktora medycyny, lekarza
królewskiego. Proces ten związany był z tumultem jakim zakończył się
pogrzeb ewangelicki dn. 4 lutego 1633 roku. Na podstawie licznych
dokumentów i publikacji można dokonać próby rekonstrukcji wydarzeń jakie
miały wtedy miejsce. Kondukt pogrzebowy dostrzegli uczniowie szkoły
jezuickiej, którzy pobiegli za nim, a podczas opuszczania trumny do grobu
obrzucili ewangelików błotem i kamieniami z dachu sąsiedniego budynku.
Prawdopodobnie ataki na ewangelickie kondukty pogrzebowe miały miejsce już
wcześniej, ponieważ żałobnikom asystowali zbrojni w broń sieczną i palną
towarzysze. Dali oni ognia do napastników i zastrzelili dwóch wysłanych
podobno do sprowadzenia z powrotem uczniów, studentów Jana Starczewskiego
i Mikołaja Niewiarowskiego. W pogoni za uczniami zbrojni ewangelicy
dotarli do miasta, tutaj prawdopodobnie ścigani próbowali schronić się w
klasztorze oo. Bernardynów, bowiem utarczka przenosi się na klasztorny
dziedziniec gdzie w obronie uczniów staje czeladź klasztorna. Ogółem w
półgodzinnej strzelaninie zginęło pięć osób, a kilkanaście zostało
rannych. W nocy tego samego dnia tłum wtargnął do mieszkania Samuela
Makowskiego i rozgrabił jego majątek. Dnia 5 lutego stanął przed sądem
syndyk oo. bernardynów w towarzystwie o. Jakuba Uchańskiego i brata
zakonnego Wiktora Laika, wnosząc skargę na Rafała Przyjemskiego jako
prowodyra oraz jego towarzyszy: Jakuba Moray’a, Samuela Makowskiego,
Kacpra Echora, Kacpra Mydlarza, Jerzego Jegiera, Tomasza Mirusa “aliosgue
omnes et singulos ispsorum complices suae hereticae sectae asseclas”.
Zakonnicy skarżyli się, iż nie dając żadnego powodu do gwałtu, napastnicy
wtargnęli rankiem podczas mszy św. w zabudowania klasztorne strzelając z
pistoletów, raniąc przy tym śmiertelnie dwóch służących. Po tych
zdarzeniach Makowski udał się niezwłocznie do Krakowa, gdzie wyjednał
sobie glejt królewski (salvus conductus). Władysław IV wydał jednocześnie
uniwersał, zapowiadający przyjazd do Lublina komisarzy królewskich
mających zbadać całe zajście i ukarać prowodyrów. Orzeczenie królewskiej
komisji okazało się korzystne dla ewangelików, a co najważniejsze
regulowało zarazem procedurę pogrzebów różnowierczych. Nakazano bowiem,
aby gospodarz domu w którym zmarł różnowierca, powiadomił o pochówku w
przeddzień pogrzebu, urząd zamkowy i burmistrza. Tenże po konsultacji z
rajcami miał wyznaczyć godzinę pogrzebu. Jednocześnie obowiązkiem
burmistrza było porozumienie się z księdzem oficjałem lubelskim, lub jego
zastępcą, aby w czasie pogrzebu “kościelne sługi i z szkołą farną in
officio zatrzymać kazał”. Uprzedzeni przez ks. oficjała jezuici
zobowiązani byli aby ich uczniowie nie dawali powodu do wszczęcia tumultu.
We wspomnianym wyżej zarządzeniu czytamy, iż po zastosowani powyższych
środków zaradczych “… ludzie diversae religionis bez strzelby
wszelakiej, a plebei też bez broni, bez zaciągów ludzi takich i gwardiej,
z których by jaki niepokój suboriri mógł, spokojnie, bez śpiewania
wszelakiego, do miejsca pogrzebu ciało zaniosą i tam na miejscu pogrzebu
według zwyczaju swego obrzędu pogrzebowego zażywać będą mogli”.

Ustalonego porządku pilnować mieli wyznaczeni przez magistrat dwaj
delegaci: rajca i ławnik. Jednakże już 28 czerwca 1633 roku, Jan Konopnica
– oficjał lubelski, w imieniu całego kleru rzymsko-katolickiego, złożył
protest przeciw powyższym zarządzeniom królewskiej komisji. Niezależnie od
uchwały komisji królewskiej, sąd wójtowski na podstawie skargi studentów
kolegium jezuickiego, wydał wyrok w którym pozbawił Makowskiego opieki
prawa, znosząc tym samym glejt wydany lubelskiemu lekarzowi w Krakowie.
Księża bernardyni z kolei zaskarżyli Makowskiego przed trybunałem
lubelskim, wyrokiem którego został on uwięziony, poddany torturom i
skazany na karę śmierci. Musiano uznać Makowskiego, za niepospolitego
przestępcę, skoro powierzono go tak pilnej straży, a nawet częstując
instygatorów trybunalskich doglądających dozoru więźnia. Lokalne władze
obawiały się także możliwości zbrojnego odbicia współwyznawcy przez
ewangelików. W obliczu możliwości zemsty ze strony ojców bernardynów,
zabezpieczono więźniowi bezpieczeństwo i z tej strony. Rychło pośpieszyli
na pomoc Makowskiemu, solidarni ewangelicy: Janusz Radziwił, Zbigniew
Gojarski oraz kilku innych, skutkiem czego darowano królewskiemu lekarzowi
życie. Dnia 18 czerwca zawarto w klasztorze oo. bernardynów ugodę, w myśl
której na nowo uregulowano przepisy regulujące pogrzeby ewangelickie, oraz
ułaskawiony Makowski zobligowany był do publicznych przeprosin zakonników
za swój występek. Ugoda obligowała ewangelików lubelskich: “… Aby
ciał dysydentów nie prowadzono ulicą, która między klasztorem bernardynów
i panien zakonnych idzie.

A iż Makowski wie o złotniku, który
zabicia przyczyną, aby powiedział, gdzie jest i jako go zowią.

Aby był Makowski na plac wywiedziny,
dekret przeczytany i tamże oddany panu syndykowi, bez wszelakiej
kontumelji i dotykania się osób tych, które do egzekucji należą sine
contumelia.

Tamże Makowski oddany panu syndykowi ma
pójść na cmentarz ojców bernardynów z kilką osób dyssydentów ślacheckiego
narodu i wszedłszy na cmentarz ma paść krzyżem przede drzwiami, i potem
iść ad aream claustri, gdzie zabity czeladnik ojców bernardynów, i tam
conceptis verbis ma ich przeprosić temi słowy z karty:

“Daję się winien Panu Bogu i W. M.
Ojcowie bernardyni, iż ja przeciwko kanonom i prawom koronnym, któremi od
tak wielu set lat warowne są immunitates et libertates wszelakich
klasztorów i kościołów katolickich rzymskich, byłem powodem najścia i
zgwałcenia tego miejsca świętego. A iż mnie pan syndyk W. M. Gardłem
darował , uniżenie dziękuję”.

A zarazem i triduo od miasta był
relegowany Makowski, tak aby żadnym sposobem, nullo colore, nullo
praetextu, nullis intercessionibus, negue literis, negue mandatis, negue
privilegiis de facto obtentis do miasta Lublina nie był przypuszczony sub
poena capitis, sine guavis dilatione juris.

Ma też tenże Makowski przysiądz z
attentowaniem pana syndykowym coram judicio civili, iż póki żyć będzie,
nie ma nikędy ministrem być ani predykantem“.

Powyższa ugoda obligowała ewangelików
także do zapłacenia kary pieniężnej w wysokości 13 000 zł.

Dnia 21 czerwca r. 1633, wpisano do ksiąg
miejskich akt, z którego dowiadujemy się, że Makowski złożył przeprosiny i
przysięgę wg ustalonej treści. Woźni urzędu wójtowskiego złożyli
następującą relację: “Zeznawamy, żeśmy z rozkazania ichmości panów
instigatorów trybunalskich dnia wczorajszego byli na cmentaru wielebnych
ojców bernardynów konwentu lubelskiego, przy tym też byli ichmość panowie
instygatorowie i pan syndyk pan Jerzy Lamka tegoż konwentu. Gdzie na
cmentarz wyśli też ojcowie bernardyni, tam przy inszych wielu zacnych
osobach pan Samuel Makowski padł i leżał krzyżem przed drzwiami, do
kaplice idąc świętej Anny, i tak długo leżał krzyżem, aż mu rozkazał wstać
pan Jerzy Lamka syndyk. Potem tenże pan Samuel Makowski wyszedłszy z
cmentarza i poszedł na podworze klasztorne ojców bernardynów i tam
klęknął, a potym czytał mu pan instygator kondycją z karty, za która
dziękował panu syndykowi, że go darował gardłem i ojców bernardynów
przepraszal według kondyciej, na karcie pisanej”.

Lubelscy kalwini, obawiając się kolejnych
tumultów podczas pogrzebów, kupili dn. 6 maja 1637 roku plac w Bełżycach,
z przeznaczeniem na cmentarz. Niestety i tutaj dochodziło do tragicznych
ekscesów, i tak w roku 1645 podczas pogrzebu ewangelika Jana Krysta,
pospólstwo napadłszy na kondukt wydarło zwłoki i przez trzy dni
profanowało je włócząc za nogi po polach i kryjąc pod szubienicą.

Od tego czasu lubelscy ewangelicy
dojeżdżali na nabożeństwa do położonych nieopodal Piask, nazwanych później
Wielkimi, a następnie Luterskimi. Za sprawą Adama Suchodolskiego
wzniesiony został w r. 1645, zniesiony miejscowy zbór ariański, tymczasem
na podstawie wykazu zborów ewangelickich dystryktu lubelskiego z kwietnia
1644r., dowiadujemy się o istniejącym zboże w Piaskach, którego
duszpasterzem był w tym czasie Samuel Kessner. W tym czasie dotarła na
Lubelszczyznę fala wojen kozackich, która nie oszczędziła także zborów
ewangelickich. Kozacy pod dowództwem Chmielnickiego spustoszyli w 1648
roku Bełżyce, skutkiem czego zniszczona została biblioteka seniora
kalwińskiego. Kolejnym ciosem dla ewangelicyzmu w Polsce, był Potop
Szwedzki. Szwecja była wtedy już od stu lat krajem ewangelickim, w którym
luteranizm był wyznaniem dominującym. Z tego też powodu różnowiercy
traktowani byli jako potencjalni kolaboranci. Za sztandarowy argument
podaje się tutaj przykład Janusza Radziwiła, ewangelika reformowanego,
który poddał się pod Kiejdanami Szwedom. Mało kto chce jednak pamiętać, iż
w ten sam sposób przeszli na stronę najeźdźców z północy także katolicy:
Krzysztof Opaleński pod Ujściem, Samuel Twardowski, czy chociażby
późniejszy król polski Jan Sobieski. Za rządów Jana Kazimierza niechęć do
różnowierców nasilała się. Źródeł takiego stanu rzeczy upatrywać należy w
tym, iż widziano w protestantach kolaborujących ze Szwedami, ponadto
panował dość powszechny pogląd, iż ostatnie wojny, które targały
Rzeczypospolitą, były karą boską za tolerowanie w kraju działalności
dysydentów. Obóz katolicki odczuwając poparcie króla – który dopiero co
zrzucił habit jezuity, nasilił działalność kontrreformacyjną. Działania te
doprowadziły w niedługim czasie do wygnania z Polski Arjan, oraz do
nasilenia kontroli konwersji z katolicyzmu na ewangelicyzm, ścigając
władzą sądową zarówno zmieniających wyznanie, jak i tych za sprawą których
się to działo. Minione wojny, prześladowania i niepokoje znacznie osłabiły
ewangelicyzm na lubelszczyżnie. Niektóre zbory nie były już w stanie same
się utrzymać.

Na synodzie Bełżskim w maju 1649 r.
ewangelicy reformowani zawarli ugodę z luteranami, która określała zasady
współużytkowania zboru w Piaskach, przez obydwa wyznania. Jednakże i tutaj
ewangelicy zbierać mogli się do czasu gdy zabroniono im przeprowadzania
remontów i napraw kościoła, którego to zakazu konsekwentnie przestrzegano.
W roku 1780 kupcy i rzemieślnicy wyznania ewangelickiego, wyjednali u
władz miejskich świadectwo, iż zakupiony od Emila Łaskarzewskiego przez
zgromadzenie ewangelicko-augsburskie grunt, zwany dawniej Trypolszczyzną,
potem Bazyliańskim placem, jest oddalony od kościołów rzymsko-katolickich
o 200 łokci. Taki bowiem wymóg obowiązywał w stosunku do lokalizacji
kościołów ewangelickich. Posiadając powyższe świadectwo ewangelicy
upoważnili niejakiego Stattlera w Warszawie do wyjednania przywileju
królewskiego na budowę kościoła. Przywilej taki został przez Króla
Stanisława Augusta wydany 25 sierpnia 1784 roku. Na podstawie powyższego
zwierzchnie władze kościelne jakim podlegali wtedy lubelscy ewangelicy tj.
Konsystorz Ewangelicki dla Małopolski i Mazowsza, wydał ze swej strony
pozwolenie na budowę, pod warunkiem “aby zbór ewangelicki od dawna w
Piaskach istniejący, do lubelskiego został przyłączony”. Do budowy
przystąpiono w następnym tj. w 1785 roku, ukończono w 1788r. Z kościoła w
piaskach przeniesiono barokową ambonę i murowany ołtarz w którym
umieszczono obraz prawdopodobnie z 1628r. przedstawiający ostatnią
wieczerzę i ukrzyżowanie. Obydwie części oddzielone są łacińskim napisem.
Dzwony ufundowane zostały przez Pawła i Zofię Suchodolskich ze Stryjna
Stryjeńskich. Dzwony te wywieziono w czasie I wojny światowej w głąb
Rosji, odzyskano je dopiero w 1923r.

Z tym okresem w historii parafii
ewangelicko-augsburskiej w Lublinie związana jest także inna tragiczna
historia, bowiem los dzwonów podzieliło wielu parafian. Parafia w 1915
roku liczyła tylko 519 wiernych, trzy lata wcześniej 8857. Przeprowadzony
w roku 1919 imienny spis parafian zamknął się liczbą 5051 osób. Ponad trzy
i pół tysiąca ewangelików z Lublina i okolic nigdy nie powróciło z tej
deportacji.

W roku 1819 zbudowano organy ufundowane
przez Jana Piaskowskiego – po tym instrumencie pozostała jedynie napis
pamiątkowy na blaczach miedzianych: “Jan Piaskowski fundator A.D. 1819”. W
roku 1912 sprowadzono nowy, trzynastogłosowy instrument pneumatyczny firmy
E.F. WALCHER.

Po prawej stronie od ołtarza wisi portret
króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, będący wyrazem pamięci i
wdzięczności lubelskich ewangelików za udzielenie pozwolenia na budowę
kościoła. Jeszcze na początku XX w. parafia posiadała wiele cennych
przedmiotów, wśród których bezpowrotnie zaginęły w czasie dwóch wojen
światowych: złoty talerz do chleba Komunijnego z napisem: “Chleb, który
łamiemy, iżali nie jest społecznością ciała Chrystusowego. A.D. 1618”,
patenę z grawerowanymi inicjałami fundatora: M.D., z 1740 roku, oraz
kielich i konewkę do wina, oraz puszkę do opłatków z pięknym rysunkiem
winnej latorośli, podarowanych w 1744 r. przez Wilhelma Krausego –
poczmistrza królewskiego i sekretarza lubelskiego. “Ilustrowany przewodnik
po Lublinie” z 1901 roku podaje, iż oprócz wyżej wymienionych, w skarbcu
przechowuje się kilka kielichów i paten komunijnych z XVIII wieku.
Niestety wszystkie te starożytności lubelskiego ewangelicyzmu, jak do tej
pory bezpowrotnie zaginęły w wojennej zawierusze. Ocalały jedynie
klasycystyczny krzyż ołtarzowy i jeden świecznik od kompletu, oraz
XVII-wieczne nakrycie ołtarzowe wykonane z białego atłasu z kolorowymi
haftami w stylu romańskim, o którym autor wspomnianego przewodnika tak
pisze: ” … rysunek niezmiernie subtelnie w liniach traktowany i
ściśle stylowy, z okresu najwyższego rozwoju stylu romańskiego, udatna
kompozycja i niezwykła kompozycja i niezwykła obfitość motywów pozwalają
(mimo, iż dziś to nakrycie w smutnym jest stanie poplamione i podarte),
domyślać się iż kiedyś była to rzecz piękna, starannie wykończona, według
wzoru prawdopodobnie przez niepośledniego artystę komponowanego”.
Na
uwagę zasługuje także ostatnia pozostała, z wielu istniejących wcześniej,
XIX-wieczna, bogato haftowana, zastawa zdobiąca ołtarz. Przedstawia ona
scenę przemienienia Pańskiego na górze Tabor. Wchodząc z przedsionka na
chór, szerokie schody prowadzą najpierw do pomieszczenia w wieży gdzie
starodawnym zwyczajem wiszą blachy trumienne, z których uwagę zwraca cały
szereg z polskimi napisami polskiej szlachty ewangelickiej, protestantów
francuskich, którzy po kasacji edyktu nantejskiego szukali schronienia w
Polsce, a także ewangelików przybyłych tu ze Szkocji oraz Niemiec. W
pomieszczeniu tym na uwagę zasługuje także pedał, sprawnego ciągle nożnego
napędu organów, którego używano przed montażem dmuchawy elektrycznej.

Obok kościoła istnieją dziś jeszcze
pozostałości cmentarza, świadczące o niegdysiejszej świetności parafii.

W okresie międzywojennym parafia posiadała
na terenie miasta jeden kościół z plebanią, oraz trzy domy: przycmentarny
z mieszkaniem dla dozorcy, przy ul. Lipowej 12, oraz Dom Parafialny przy
ul. I Armii W.P. 4, gdzie mieściła się sala szkolna, biblioteka, pokoje
gościnne, oraz punkt pomocy bezdomnym. Ponadto poza Lublinem trzy
drewniane kościółki w koloniach lubelskich, cztery szkoły elementarne, 21
kantoratów z salami modlitwy i szkolnymi, oraz mieszkaniem dla kantora i
zabudowaniami gospodarczymi, 166 mórg ziemi uprawnej należącej do
kantoratów i szkół, 40 cmentarzy; w tym trzy w Lublinie. Ewangelicy zawsze
bardzo dużą uwagę przykładali do edukacji, dlatego też w miarę możliwości
przy każdej parafii i kantoracie organizowano elementarne szkoły
wyznaniowe; i tak np. w liczącej sobie 7000 mieszkańców gminie Niedrzwica,
jedyna szkoła na tym terenie była prowadzona przez ewangelicko-augsburki
kantorat w Sobieszczanach.

ks. Roman Pracki