Liczy się wiara i wspólnota

Parafia w Lublinie w swej historii przechodziła wiele drastycznych zmian. Przeżywała chwile upadku i szczęścia. To, co jest dla mnie w niej najpiękniejsze, to jej otwartość na otoczenie i na ludzi o różnym pochodzeniu.

Początki parafii sięgają 1650 roku, gdy wypędzeni z Lublina luteranie zakładają pod miastem zbór w Piaskach Luterskich (Wielkich). Jego głównymi fundatorami była rodzina Piaskowskich.

Do parafii należeli także inni przedstawiciele polskiej szlachty. Postępująca kontrreformacja doprowadziła do wielu ograniczeń w rozwoju parafii. Zakazano remontów kościoła, szykanowano księży, wymuszano opłaty na rzecz parafii katolickich. Naprawy kościoła kończyły się procesami w Trybunale Koronnym w Lublinie, na mocy których luteranie musieli niszczyć to, co naprawili oraz płacić grzywny na rzecz miejscowego proboszcza katolickiego.
Portret polskiego króla

Przełomem w życiu parafii była zgoda króla Stanisława Augusta Poniatowskiego na budowę kościoła w samym Lublinie w 1784 r. Kościół musiał być wybudowany w oddaleniu od kościołów rzymskokatolickich, na przedmieściu. Warunek został dotrzymany. Konsystorz podjął decyzję o powtórnym przeniesieniu parafii. Ze zniszczonego w skutek braku remontów kościoła w Piaskach przeniesiono ołtarz, ambonę oraz obraz przedstawiający ukrzyżowanie i ostatnią wieczerzę. W kościele powieszono też portret króla z wdzięczności za długo oczekiwaną tolerancję. Była to też swoista legitymacja prawa do istnienia parafii ewangelickiej w Lublinie.

Wiek XIX i pierwsze lata XX w. stanowiły czas wielkiego rozwoju parafii. Do miasta przybyli luterańscy fabrykanci. Rosła liczebność oraz zamożność parafii. Posiadała ona szkołę i dom dla starców. Parafianie ufundowali największy budynek szkolny w Lublinie, szpital dla dzieci, najwiekszą bibliotekę publiczną, sierociniec. Parafianie ulegali polonizacji, ale luteranie byli nadal w większości uznawani za obcy narodowi element, pomimo udziału w obu powstaniach. Do parafii należało także kilkanaście wiejskich kantoratów. W parafii znaleźć było można tak ludzi biednych, jak i inteligencję, generałów wojsk carskich czy przemysłowców, do których należały prawie wszystkie lubelskie fabryki.
Represje carskie i hitlerowskie

Okres międzywojenny – poprzedzony masową wywózką parafian na Syberię przez władze carskie – przypominał jeszcze czasy świetności, pomimo iż z zesłanych 8000, powróciło zaledwie 5000. Zasłużony proboszcz parafii ks. Aleksander Schoeneich (przez 51 lat), odznaczony m.in. dwukrotnie krzyżem Polonia Restituta, został superintendentem diecezji lubelskiej, warszawskiej i północno-wschodniej, był bliskim współpracownikiem biskupa Juliusza Burschego.

Czas okupacji i pierwsze lata powojenne były czasem represji ze strony władz. Liczebność parafii spadła kilkadziesiąt razy. Parafia straciła prawie wszystkie nieruchomości, mogła użytkować tylko znikomą część pomieszczeń dawnego domu parafialnego. Przez pewien czas parafii groziła likwidacja i przejęcie kościoła przez Kościół Rzymskokatolicki.
W centrum miasta i w lesie nad Bugiem

Po latach bolesnych nadeszły lata lepsze. Aktywność ks. Jana Szklorza z Radomia oraz parafian pozwoliły na przetrwanie parafii oraz na jej stopniowy rozwój. Parafianie mimo swej małej liczebności stale angażowali się w działalność diakonijną. Najbardziej dynamiczny rozwój nastąpił wraz z instalacją w parafii pierwszego od 1944 r. na stałe mieszkającego w mieście duchownego – ks. Romana Prackiego. W tym czasie funkcję kuratora sprawowała Sylwia Irga, dziś funkcję tę pełni Edyta Kowalczuk. Parafia odzyskała większość wywłaszczonego mienia nieruchomego lub uzyskała za niego rekompensatę; uzyskała stałe źródła dochodu. Zaangażowała się w działalność ekumeniczną w Lublinie. Przedstawiciele parafii brali udział w organizowaniu Tygodni Jedności Chrześcijan, współredagowali wydawnictwa ekumeniczne, takie jak “Kalendarz Ekumeniczny”, czy periodyk “Scriptores Scholarum”. Co raz częściej pisze się o luteranach w prasie lokalnej. Naszą parafię często odwiedzają współwyznawcy z Polski i zagranicy.

Inny charakter ma filiał w Kuzawce nad Bugiem nieopodal Włodawy. Mieszkają tam “odwieczne” rodziny luterańskie. Nie ma kościoła, ale nabożeństwa i tak się odbywają, w drewnianym domu w lesie nad Bugiem, dzięki gościnności rodziny Zelentów – stąd dom ten nazywany jest “zelentówką”. Prowadzą oni gospodarstwo agroturystyczne słynące z wypieku chleba i z domowych serów, a na comiesięcznym nabożeństwie gromadzi się około dwudziestu osób.

Do najistotniejszych cech lubelskiej społeczności należą: charakter parafii i jej atmosfera. Otwartość, o której pisałem na wstępie, pozwala na stałe przyciąganie do Kościoła nowych ludzi. Parafia, która przed 50 laty skazana była na wymarcie, dziś przeżywa rozkwit pod względem duchowym, a także liczebnym. Wzrost ten spowodowany jest przyjmowaniem – przez ludzi przychodzących z różnych miejsc i stron – Konfesji Augsburskiej – wiary w to, że zostajemy usprawiedliwieni z łaski przez wiarę; że nie z nas, Boży to dar; nie z uczynków, by się kto nie chlubił.

Przychodziliśmy różnymi drogami.
Dziś większość parafian to konwertyci, którzy wspólnie tworzą przepojoną wiarą i miłością wspólnotę. Liczny udział parafian na nabożenstwach niedzielnych (częstokroć większy niż liczebność parafii ze względu na stałe odwiedziny osób innych wyznań), po których większość parafian spotyka się w domu parafialnym lub w ogrodzie na herbatę i ciasta oraz udział w studiach biblijnych, lekcje religii, to namacalne tego dowody. Święto, którym dla każdej osoby jest wyznanie wiary w akcie konwersji, jest także świętem całej parafii – które odbywa się w trakcie niedzielnego nabożeństwa. Dzięki łasce Bożej możemy je obchodzić bardzo często.

Nasi parafianie do Kościoła ewangelickiego dochodzili różnymi drogami. Jedni szukali długo i systematycznie dróg Bożych, inni dostąpili łaski wczesnego i jasnego objawienia wiary w Jezusa Chrystusa. Jedni pochodzą z Lublina, inni przyjechali z dalekich krajów Wschodu i Zachodu. Jedni przyjmowani byli do Kościoła jako licealiści, inni jako studenci lub jako ludzie dojrzali. Jedni od dziecka wychowywali się w atmosferze ewangelickiego domu, inni swą tożsamość wyznaniową zdobyli znacznie później. Wielu z nas zebrało sporo przykrych doświadczeń związanych ze zmianą wyznania. Częstokroć jesteśmy lub byliśmy zmuszeni do ukrywania swojej konfesji. Jednak wspólnota wiary gwarantuje nam istnienie i rozwój w tym prawie monowyznaniowym mieście. Różnorodność pozwala nam z nadzieją patrzeć w przyszłość. Z nadzieją ludzi, którzy wiedzą dokąd idą i kogo na swej drodze spotkają. Ufni w Bożą opatrzność, która czuwała nad długą historią parafii oraz nad każdym z nas, pragniemy wspólnie z innym wyznawać swą wiarę i służyć Bogu i ludziom.
Najcenniejszy skarb

To, co najistotniejsze, to żywe Słowo Boże. Słuchamy go i staramy się przetwarzać na rzeczywistość naszej codzienności. Nauka o zbawieniu z łaski przez wiarę może wydawać się wielu osobom truizmem, rzeczą oczywistą jednakże dla człowieka, który nie usłyszał jej nigdy do tej pory w swym życiu, jest ona najcenniejszym skarbem. Są wśród nas starzy i młodzi, pracownicy wyższych uczelni, fabryk i rolnicy – choć różni, to jednak żyjący jedną nadzieją.

Czytając 15. rozdział Listu do Rzymian, myślę o lubelskich parafianach: “A Bóg, który jest źródłem cierpliwości i pociechy, niech sprawi, abyście byli jednomyślni między sobą na wzór Jezusa Chrystusa (…). Przeto przyjmujcie jedni drugich, jak i Chrystus przyjął nas, ku chwale Boga” (Rz 15,5-7).

Parafia w Lublinie będzie dla mnie zawsze miejscem azylu przed troskami i smutkami, których można doświadczyć w życiu. Będzie miejscem, w którym mogę liczyć na to, że spotkam życzliwych i otwartych ludzi; w którym liczy się wiara i wspólnota, a nie przesądy i uprzedzenia. I tym wszystkim powinna być chyba właściwie każda parafia ewangelicko-augsburska w Polsce. Moja parafia.

Michał Hucał