Zza bramy klasztoru. Postylla lubelska (Gazeta Wyborcza w Lublinie, 20.11.2009)

Postylla to rzadko używane słowo i prawie dziś już niezrozumiałe. Chodzi o kazania wygłaszane w zborze, lub rozważania czytane przez ewangelików, szczególnie w niedzielne popołudnie w domu. Są to również, a może przede wszystkim, komentarze do słów Biblii.

Pamiętam jak tłumaczył mi kiedyś Jerzy Buzek, że gdy był dzieckiem czytało się w jego domu właśnie postylle. Wspólnie przy niedzielnym stole. Wtedy, gdy nie można było pójść do Cieszyna do Kościoła Jezusowego. Lubelski proboszcz luterański ksiądz Chwastek wydał swoje kazania, postylle. Czytam jej z zainteresowaniem, i to nie tylko dlatego, że sam jestem kaznodzieją i do zakonu kaznodziejskiego należę. Bo dominikanie to nasza nazwa potoczna wzięta od założyciela, św. Dominika. A oficjalna to Ordo Predicatorum – zakon kaznodziejski. Przyznam się otwarcie, nie lubię czytać kazań przez kogoś napisanych, gdyż przeważnie – delikatnie mówiąc – są kiepskie. Lubię słuchać kazania, lecz też nieczęsto są dla mnie porywające, czy choćby pouczające. Lecz te lubelskie Postylle jak je się już tu i ówdzie nazywa, są inne. Po pierwsze są to teksty nie pisane ex post, lecz wygłoszone w czasie nabożeństwa. A po drugie, są przykładem języka, świeżego, prostego, mądrego i jasnego. Nie boję się powiedzieć, że też pięknego. Język i teologiczny charakter tych słów pozwala, że każdy czytelnik, a ufam, że i słuchacz może coś dla siebie, swojej wiary i religijności z tych tekstów zaczerpnąć.

Nie jest łatwo prawdy wiary zawarte w Biblii, przekazywać współczesnym ludziom, we współczesnym języku. Tak, aby pojęcia tłumaczyć, a nie zaciemniać. Postylle są komentarzem do teksów Pisma Świętego. Te lubelskie pokazują, że ich autor potrafi “mówić o Bogu językiem humanistycznym”. Ale jest tam coś jeszcze. Świadectwo osobistej wiary w Chrystusa. I może to jest ich największą zasługą. Człowiek wiary przekuje doświadczenie wiary, lub jak ktoś woli, podprowadza innych pod Tajemnicę, która sama się pozwala innym odkryć.

Dla pięknego języka humanistycznego i dla doświadczenia żywej wiary warto po te teksty sięgnąć. Myślę, że nikt kto prawdziwie szuka nie będzie zawiedziony. A tak ekumenicznie to mnie cieszy, gdy mogę sam jako katolik uczyć się wiary i kaznodziejstwa w innej niż moja własna tradycji wyznaniowej.


Gazeta Wyborcza w Lublinie, 20.11.2009
Tomasz Dostatni OP