1. Niedziela po Trójcy Świętej (14.06.2020)

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, Miłość Boga Ojca, I społeczność Ducha Świętego, Niech będą z nami teraz i na wieki. Amen

A u tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza i nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. Apostołowie zaś składali z wielką mocą świadectwo o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wielka łaska spoczywała na nich wszystkich. Nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży. I kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba. I tak, Józef, nazwany przez apostołów Barnabą, co się wykłada Syn Pocieszenia, lewita, rodem z Cypru, Sprzedał rolę, którą posiadał, przyniósł pieniądze i złożył u stóp apostołów.

Dz. 4, 32-37.

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,
Dziś Pierwsza Niedziela po Święcie Trójcy Świętej. Rozpoczęliśmy więc drugą połowę roku liturgicznego zwaną Półroczem Kościoła. Czym charakteryzuje się ten okres? Na pewno jest w nim o wiele mniej świąt niż to miało miejsce w poprzednim półroczu zwany Półroczem Pana. Przed nami zatem dwadzieścia cztery niedziele zwykłe i zaledwie kilka świąt tak jak Święto Żniw, czy Pamiątka Reformacji. Będziemy mieli więc wiele czasu by przyjrzeć się nie tyle życiu naszego Pana od urodzenia po wniebowstąpienie, co zgłębić jego naukę, a co za tym idzie, przyjrzeć się życiu i kondycji Kościoła.
Jezus Chrystus po swojej śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu, zesłał Ducha Świętego na swoich uczniów, powołując do życia Kościół na ziemi. Dzisiejszy tekst kazalny uchyla nam rąbka tajemnicy, na temat tego jak Kościół na początku swego istnienia wyglądał i jak funkcjonował.
Kościół skupiony był wtedy wokół apostołów. Tych, którzy doskonale pamiętali Pana Jezusa, jego naukę, jego czyny tu na tym świecie. Pierwsi chrześcijanie wsłuchiwali się więc w to, co apostołowie mieli o Jezusie do powiedzenia, dawali się ochrzcić, spotykali się na nabożeństwach. Stworzyli też pierwsze struktury diakonii, czyli pomocy wzajemnej. Wybrali bowiem spośród siebie diakonów, którzy pomagali biednym, sierotom i wdowom. Generalnie jednak i o tym mówi nasz dzisiejszy tekst, wszyscy chrześcijanie tamtych czasów wspierali siebie nawzajem i pomagali sobie. Była to może nie tyle zorganizowana pomoc, co bardziej spontaniczne działanie wynikające z porywu serc i z przykazania miłości, którym się kierowali, bo o nim mówił Pan Jezus.

1 ndz po Trójcy Świętej

Dzisiejszy fragment biblijny relacjonuje nam, że chrześcijanie dzielili się wszystkim co mieli. Sprzedawali swoje mienie, przekazywali dla wspólnoty swoje oszczędności. A potrzeb było coraz więcej. Chrześcijan przybywało. W dodatku przekrój ekonomiczny tych ludzi wyglądał tak, że większy procent z nich stanowili ludzie raczej biedni, często niewolnicy. Wielu z nich przybyło do Jerozolimy z różnych części kraju, by dołączyć do chrześcijan w stolicy i tam oczekiwać na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Liczba tych osób z dnia na dzień powiększała się. Jak relacjonują nam Dzieje Apostolskie, już podczas pierwszego kazania apostoła Piotra, ochrzcić dało się około trzy tysiące ludzi.
Dziś jest to dla nas zastanawiające i zaskakujące, kiedy czytamy, że ludzie ci chętnie dzielili się tym co mieli, że sprzedawali swoje majątki, pola, domy, by łożyć na pierwszą chrześcijańską gminę i że nie było między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek. Dziś zastanawiamy się jak to było możliwe, a u nich wszystkich, jak to czytamy było „jedno serce i jedna dusza i nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne”?
Odpowiedź na to pytanie, dlaczego tak się działo już dziś w kazaniu padła. Otóż pierwsi chrześcijanie na czele z apostołami czekali na rychłe, powtórne przyjście Pana Jezusa na ziemię, a co za tym idzie na koniec świata i ostatecznie wypełnienie się czasu.
Trudno się dziwić apostołom w tym względzie. Zinterpretowali oni bowiem bardzo dosłownie słowa anioła, który powiedział do nich w dniu wniebowstąpienia Pana: „Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba”. Apostołowie więc, a wraz z nimi inni chrześcijanie, sądzili, że jeszcze za ich życia, ba, że wkrótce, lada dzień Pan Jezus zstąpi z nieba by sądzić żywych i umarłych. A skoro tak, to po co gromadzić w tym świecie dobra, po co planować i organizować się na kolejne lata czy dziesięciolecia? Czy nie lepiej podzielić między siebie to co się posiada, by jak najlepiej i najsprawiedliwiej przeczekać ten czas aż Pan przyjdzie?
Wobec perspektywy jaką przed sobą roztoczyli pierwsi chrześcijanie, trudno ich dziś osądzać, czy krytykować za taką a nie inną organizację zboru. Wiemy bowiem, że pieniądze szybko się kończyły, oszczędności topniały. Potrzeb zaś nie ubywało, przeciwnie, było ich było coraz więcej. Po jakimś czasie dopiero, kiedy paruzja czyli powtórne przyjście Pana Jezusa, się odwlekała, apostołowie zaczęli myśleć o innym sposobie zarządzania Kościołem. W dalszych rozdziałach Dziejów Apostolskich znajdziemy więc słowa o tym jak na przykład Apostoł Paweł zbierał datki na zbór Jerozolimski wśród chrześcijan Azji Mniejszej i Europy, gdziekolwiek się tylko pojawiał.
Można zadać sobie pytanie, właściwie dlaczego o tym mówimy, dlaczego do tego wracamy? Dlaczego Kościół wyznaczył akurat ten fragment do rozważenia? Czy ma to jeszcze sens wracać do tamtych czasów i przyglądać się organizacji pierwszych chrześcijańskich zborów? Co nam to daje?
Jestem przekonany, że ma to sens. Warto czytać i uczyć się jak pierwsi chrześcijanie żyli, jak się organizowali, jaki charakter miały te pierwsze zbory, mimo iż pewnych założeń, czy praktyk w naszych realiach nie da się już wdrożyć, czy powtórzyć. Przyglądając się jednak tamtym zborom i ich funkcjonowaniu zadajmy sobie pytanie: czy i o nas o naszym zborze i o naszej parafii można powiedzieć, tak jak Biblia mówi o tamtych, że „u każdego z nas jest jedno serce i jedna dusza”? To jest pytanie o kondycję naszej parafii naszego zboru. Przyznajmy, pochodzimy z różnych miejsc, nie tylko z Lublina, obszar naszej parafii sięga przecież granic całego województwa. Reprezentujemy różne poglądy polityczne, zainteresowania, zawody. Jesteśmy przedstawicielami różnych środowisk i grup społecznych, czy wiekowych: są wśród nas dzieci, jest młodzież, są dorośli, starcy. Bardziej lub mniej zamożni. Nie wszyscy byli ewangelikami od urodzenia, ba większość członków parafii wstąpiła do niej na jakimś etapie swojego życia. Czy zatem i „u nas jest jedno serce i jedna dusza” – tak jak o pierwszym jerozolimskim zborze jest napisane?
Ja osobiście jestem przekonany, że tak. Może nie we wszystkim się zgadzamy, czy jesteśmy jednomyślni, ale nie o to w tym chodzi. Mieć jedno serce i jedną duszę to znaczy mieć „serce i dusze dla Chrystusa i Chrystusowi oddaną”. A tak jest właśnie w naszej parafii, w naszym zborze. Jezus Chrystus jako jedyny Pan i Zbawiciel, jedyny pośrednik między nami a Bogiem Ojcem jest Zbawicielem każdego z nas i każdy z nas mocno w to wierzy!
Co więcej często spotykam się z obserwacją wielu osób, nie należący do naszego zboru, że ujmujące w nas jest to, że panuje w parafii rodzinna atmosfera. Ludzie nie tylko przychodzą na nabożeństwa i odchodzą, ale rozmawiają ze sobą po nabożeństwie, interesują się sobą, wspierają się kiedy trzeba, nie są sobie obcy i obojętni. Żeby nie być gołosłownym przytoczę wypowiedź jednego z członków naszej parafii, która ukazała się w publikacji „Spadkobiercy Reformacji. Ewangelicy w Lublinie i na Lubelszczyźnie”. Napisał on w swoich wspomnieniach tak:
„Do najistotniejszych cech lubelskiej społeczności należą: charakter parafii i jej atmosfera. Otwartość […] pozwala na stałe przyciąganie do Kościoła nowych ludzi. Parafia, która przed 50 laty skazana była na wymarcie, dziś przeżywa rozkwit pod względem duchowym, a także liczebnym. Nasi parafianie do Kościoła ewangelickiego dochodzili różnymi drogami. Jedni szukali długo i systematycznie dróg Bożych, inni dostąpili łaski wczesnego i jasnego objawienia wiary w Jezusa Chrystusa. Jedni pochodzą z Lublina, inni przyjechali z dalekich krajów Wschodu i Zachodu. Jedni przyjmowani byli do Kościoła jako licealiści inni jako studenci lub jako ludzie dojrzali. Jedni od dziecka wychowywali się w atmosferze ewangelickiego domu, inni swą tożsamość wyznaniową zdobyli znacznie później. […]
Parafia w Lublinie będzie dla mnie zawsze miejscem azylu przed troskami i smutkami, których można doświadczyć w życiu. Będzie miejscem, w którym mogę liczyć na to, że spotkam życzliwych i otwartych ludzi; w którym liczy się wiara i wspólnota, a nie przesądy i uprzedzenia. I tym wszystkim powinna być chyba właściwie każda parafia ewangelicko-augsburska w Polsce. Moja parafia”.
Pięknie byłoby, żeby tak o swojej parafii mówili wszyscy jej członkowi, żeby czuli się w niej dobrze i czuli się jej pełnoprawną częścią.
Dziś kiedy znów, szczególnie politycy, dzielą ludzi na białych i czarnych, lepszych i gorszych, grzesznych i mniej grzesznych, moich i twoich, szczególnie potrzeba nam powrotu do tych wartości i idei pierwszego zboru chrześcijańskiego, który wspierał wszystkich jego członków nie tylko finansowo, ale również dobrym słowem, gestem, czynem. A tak ugruntowani na przykazaniu miłości do Boga i bliźniego możemy z radością oczekiwać spotkanie z naszym Panem Jezusem Chrystusem, amen.

Modlitwa powszechna Kościoła:
Boże i Ojcze, który powołujesz do życia i wtrącasz do otchłani, zmiłuj się nad nami! Racz wysłuchać naszego dziękczynienia i pokornego błagania o łaskę i miłosierdzie, okazane nam w Jezusie Chrystusie, który wiernie wypełniając zbawczą wolę Twoją, pokonał moce i złamał potęgę śmierci. Wyrażamy nadzieję, że w nieskończonej miłości Twojej, okażesz litość i zmiłowanie całemu stworzeniu, abyś stał się wszystkim we wszystkim. Spraw łaskawie, aby Twoja miłość była źródłem wszelkiej miłości. Niechaj miłością zapłoną serca nasze do Ciebie i z miłością nieobłudną niechaj wyciągną się nasze ręce we wzajemnym geście pojednania i przebłagania. W służbie i poświęceniu pragniemy naśladować Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Spraw, aby także nasza miłość była bezinteresowna i ofiarna. Przebacz nam nasze zaniedbania i grzechy, gnuśność i lenistwo. Racz nam dać ducha służby i poświęcenia. Niechaj na całym świecie zapanuje nieobłudna miłość. Niechaj człowiek człowiekowi zapomni jego przewinienia i poda dłoń do zgody, aby wszędzie zatriumfował pokój, szczęście zamieszkało w naszych domach i radością napełniło się każde serce.

Wysłuchaj nas przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen.