Niedziela Wieczności (22.11.2020)

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, Miłość Boga Ojca, I społeczność Ducha Świętego, Niech będą z nami teraz i na wieki. Amen

I widziałem nowe niebo i nową ziemię; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię. I mówi: Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe. I rzekł do mnie: Stało się. Jam jest alfa i omega, początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody żywota. Zwycięzca odziedziczy to wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem.

Obj 21, 1-7. 

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,

Niedziela Wieczności wieńczy ostatni okres Roku Kościelnego, w którym zastanawialiśmy się nad przemijaniem, czasami ostatecznymi i spotkaniem z Panem Jezusem „twarzą w twarz”. Również lekcje religii w tym czasie poświęciłem na rozmowy z uczniami na te właśnie tematy.

Były to ciekawe dyskusje, tym bardziej, że pracowaliśmy zarówno na tekstach biblijnych jak i tekstach wybitnej poetki Wisławy Szymborskiej.

W spuściźnie jaką po sobie pozostawiła noblistka są dwa piękne, poruszające wiersze, które o przemijaniu mówią w szczególny, choć różny sposób. Pierwszy zatytułowany jest „Pogrzeb”[1]. I chyba, gdyby nie jednoznaczny tytuł, czytelnik w pierwszym momencie nie zorientowałby się, że wiersz opisuje tę właśnie ceremonię. Poetka cytuje w nim bowiem krótkie zdania, a nawet równoważniki zdań, które akurat z pogrzebem i śmiercią nie mają za wiele wspólnego. Bohaterowie wiersza wypowiadający swe kwestie zdają się mówić do siebie słowa nie licujące z wydarzeniem. Snują różne refleksje na inne niż „pogrzebowe” tematy. Absorbują ich inne uczucia, niż te powiązane z czyimś odejściem. Ostatecznie czytelnik ma wrażenie, że dla uczestników pogrzebu śmierć chowanego właśnie do ziemi człowieka ma marginalne znaczenie. Bardziej liczy się dla nich tu i teraz – rzeczywistość, w której przychodzi im dalej żyć i z którą przychodzi im dalej zmagać się. Bo świat pędzi do przodu i nie zamierza w swym biegu zwolnić, chociażby ze względu na czyjeś z tego świata odejście.

Niedziela wieczności

Tę prawdę dostrzegła poetka i ją pięknie opisała. Tę prawdę dostrzegamy i my dziś, choć opisujemy ją dziś często w inny sposób. Kiedy bowiem świat zmaga się z pandemią, Polacy codziennie sprawdzają statystyki zachorowań na Covid 19 w swoim kraju i widzą liczby. Bardzo precyzyjne: wczoraj zachorowało 19345 osób i zmarło 345 osób. Dziś chorych jest  już ponad  23 tysiące, zaś „przypadków śmiertelnych” ponad czterysta.

Te liczby, ta statystyka zgonów pozostanie dla wielu z pewnością takim bezimiennym ciągiem cyfr, dopóki to właśnie ich lub im najbliższych choroba ta nie dotknie bezpośrednio. A o to niestety coraz łatwiej. Są już bowiem i wśród nas tacy, którzy chorowali, lub musieli w ostatnich dniach odprowadzać swoich bliskich na cmentarz. Ci wiedzą, że za cyframi i statystyką kryją się konkretne często bardzo trudne, dramatyczne wręcz doświadczenia i emocje związane ze śmiercią.

I właśnie o tym trudnym, jakże nieznośnym wręcz uczuciu straty po śmierci kogoś bliskiego, kochanego, mówi drugi wiersz Wisławy Szymborskiej pt. „Kot w pustym mieszkaniu”. Ten wiersz, choć tak jak poprzedni również mówi o odchodzeniu, jest jednak zupełnie inny. Już sam jego tytuł nie nawiązuje bezpośrednio do tematu śmierci, ale sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z kotem i jego problemami. I poniekąd tak rzeczywiście jest. Poetka pokazuje, że kot też może być smutny, zły, pogniewany na pana, że ten nie wraca do domu i zostawia go samego. Ręka zaś kogoś innego teraz napełnia mu jedzeniem miskę. Jednak kot w tym poemacie staje się przenośnią każdego, kto ze śmiercią swojego bliskiego się zetknął, kto zmagał się lub właśnie zmaga się z ogromnym smutkiem związanym ze odejściem najbliższej osoby i z pustką, która po niej pozostała.

Wobec powyższego, ktoś może zapytać: I co z tym pędzącym światem się stanie? Z tym światem, dla którego jesteśmy tylko cyfrą, numerem w statystyce? Ale też co stanie się z tymi, których kochaliśmy, a już ich nie ma? W końcu, co stanie się w przyszłości z nami?

Z odpowiedzią na te pytania przychodzi nam inna poezja – biblijna.

Szczególnie ta zawarta w tekstach czytanych właśnie w okresie końca Roku Kościelnego, w tym ta zawarta dzisiejszym tekście kazalnym z Objawienia św. Jana.

Jej autorem jest apostoł Jan, który jako ostatni z żyjących jeszcze apostołów Pana Jezusa, został zesłany na wyspę Patmos jako więzień. Janowi musiał doskwierać tam smutek i samotność. Apostoł musiał zadawać tam sobie wtedy pytania: o przyszłość swoją, Chrystusowego Kościoła, którego był sługą, swoich najbliższych. Wielu bowiem jego bliskich już wtedy nie żyło, w tym inni apostołowie. Wielu chrześcijan cierpiało i umierało z powodu pandemii nienawiści, którą wobec chrześcijan rozpętali Rzymianie i Żydzi. Paradoksalnie ci ostatni – rodacy Jana – również ginęli, bo walczyli z Rzymianami o swój kraj ogniem i mieczem, czego skutkiem było zniszczenie Jerozolimy i ponowne doszczętne zburzenie świątyni Jerozolimskiej – tym razem właśnie przez Rzymian.

Co będzie dalej? W jakim kierunku zmierza ten świat? Co stanie się z Kościołem? Co stanie się ze mną, z moimi rodakami? Zdawał się zadawać te pytania na wyspie Patmos apostoł Jan.

Nie pozostały one jednak bez odpowiedzi. Lecz odpowiedź w widzeniu ukazał mu sam Pan, Jezus Chrystus. I dziś fragment ten – jakże piękny,  przewyższający swą mocą i treścią wiele innych poematów tego świata – czytamy i rozważamy.

„I widziałem nowe niebo i nową ziemię; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie, albowiem pierwsze rzeczy przeminęły”.

Widzimy jak piękną obietnicę otrzymał Apostoł Jan, a my razem z nim od naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa: choć wszystko przeminie i po dzisiejszym niebie i ziemi nie pozostanie ślad, to On nasz Pan i Zbawiciel przygotował dla nas nowe miejsce. Bezpieczne, piękne, które trudno było opisać nawet apostołowi Janowi w swej Księdze.

Będzie to jednak miejsce bez łez, lęku, bólu, zmagań. Miejsce bezpieczne, piękne, cudowne. Nie ze względu na wygląd ale na Tego, który to miejsce będzie wypełniał samym sobą – Wszechmogącego Boga! Wszak On o sobie Janowi powiedział: „Jam jest alfa i omega, początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody żywota. Zwycięzca odziedziczy wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem.” A na innymi miejscu, inny apostoł zapisał: „A gdy mu wszystko zostanie poddane, wtedy też i sam Syn będzie poddany temu, który mu poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkim” (1 Kor 15,28). W Liście do Rzymian zaś znajdziemy wiele mówiąca, piękną doksologię: „Albowiem z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; jemu niech będzie chwała na wieki” (Rz 11,36).

Wokalista Budki Suflera, Krzysztof Cugowski śpiewał: „A po nocy przychodzi dzień” wpisując również swą piosenkę w rozważania na temat przyszłości. Biblia mówi nam jednak, że będzie to dzień, jakże inny od tych które znamy. Tylko, czy biodra nasze są przepasane, a świece zapalone, by przywitać tego, który jest Panem światłości? Amen.

 

Modlitwa powszechna Kościoła

Panie Boże wszechmogący, pierwej niż powstała ziemia, od wieków na wieki, Ty jedynie jesteś Bogiem! Dziękujemy Ci przez umiłowanego Pana i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, za miłość i wierność jaką okazywałeś nam w tym roku kościelnym, a który dobiega już końca. Zachowałeś nas od wszelkiego złego, przeprowadzając bezpiecznie pośród burz i niebezpieczeństw życia codziennego. Pocieszałeś w smutku i napełniałeś mocą w walce ze złym. Uwielbiamy Cię za Słowo Ewangelii o Twoim Synu, przez które wskazujesz nam cel naszej doczesnej pielgrzymki . Boże wieczny, czas naszego życia wyznaczony jest na Twojej dłoni. Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy serca nasze przywiedli do mądrości. Ustrzeż nas od nagłej śmierci, lęku i trwogi przed rozstaniem się z doczesnością. Strzegłeś wejścia naszego, strzeż i wyjścia, abyśmy oglądać mogli oblicze Twoje na wieki. Wspominamy dziś tych wszystkich, których w tym roku zabrałeś z tej doczesności do swej wieczności. Dziękujemy Ci za ich życie i chwalimy Cię za Twoją miłość, którą znajdowaliśmy także w ich sercach. Panie Boże, przygotowałeś nam wszystkim wieczne miasto, niebieską Jerozolimę, do której nas prowadzisz przez Jezusa Chrystusa. Obiecujesz nam w niej wieczną radość i pokój. Tęsknimy za życiem w jej murach i nad strumieniem wody żywej. Gdy nadejdzie chwila spełnienia nadziei naszej, zabierz nas, swoje dzieci, z obczyzny, z kraju pielgrzymów, do wiecznej ojczyzny zbawionych. Zanim to uczynisz, Panie, ochraniaj swój Kościół na ziemi, obdarz go świętością, zachowaj w prawdzie. Błogosław pasterzom Twojego ludu i utwierdź dzieło ich posługi. Dobry Boże i Ojcze łaskawy, wysłuchaj nas w Duchu Świętym przez Jezusa Chrystusa, Pana i Zbawiciela naszego. Amen.

 

 

Wisława Szymborska

Pogrzeb

“tak na­gle, kto by sie tego spo­dzie­wał”
“ner­wy i pa­pie­ro­sy, ostrze­ga­łem go”
“jako tako, dzię­ku­je”
“roz­pa­kuj te kwiat­ki”
“brat też po­szedł na ser­ce, to pew­nie ro­dzin­ne”
“z tą bro­dą to bym pana ni­g­dy nie po­zna­ła”
“sam so­bie wi­nien, za­wsze się w coś mie­szał”
“miał prze­ma­wiać ten nowy, ja­koś go nie wi­dzę”
“Ka­zek w War­sza­wie, Ta­dek za gra­ni­cą”
“ty jed­na by­łaś mą­dra, że wzię­łaś pa­ra­sol”
“cóż z tego, że był naj­zdol­niej­szy z nich”
“po­kój prze­chod­ni, Baś­ka się nie zgo­dzi”
“ow­szem, miał ra­cję, ale to jesz­cze nie po­wód”
“z la­kie­ro­wa­niem drzwi­czek, zgad­nij ile”
“dwa żółt­ka, łyż­ka cu­kru”
“nie jego spra­wa, po co mu to było”
“same nie­bie­skie i tyl­ko małe nu­me­ry”
“pięć razy, ni­g­dy żad­nej od­po­wie­dzi”
“niech ci bę­dzie, że mo­głem, ale i ty mo­głeś”
“do­brze, że cho­ciaż ona mia­ła tę po­sad­kę”
“no, nie wiem, chy­ba krew­ni”
“ksiądz ist­ny Bel­mon­do”
“nie by­łam jesz­cze w tej czę­ści cmen­ta­rza”
“śnił mi się ty­dzień temu, coś mnie tknę­ło”
“nie­brzyd­ka ta có­recz­ka”
“wszyst­kich nas to cze­ka”
“złóż­cie wdo­wie ode mnie, mu­szę zdą­żyć na”
“a jed­nak po ła­ci­nie brzmia­ło uro­czy­ściej” “było, mi­nę­ło”
“do wi­dze­nia pani”
“może by gdzieś na piwo”
“za­dzwoń, po­ga­da­my”
“czwór­ka albo dwu­nast­ka”
“ja tędy”
“my tam”

 

Wisława Szymborska

Kot w pustym mieszkaniu

Umrzeć – tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.

[1] Teksty wierszy W. Szymborskiej pod tekstem kazania