13 Niedziela po Trójcy Świętej, 11.09.2022, Lublin.

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, Miłość Boga Ojca, I społeczność Ducha Świętego, Niech będą z nami teraz i na wieki. Amen

25.A oto pewien uczony w zakonie wystąpił i wystawiając go na próbę, rzekł: Nauczycielu, co mam czynić, aby dostąpić żywota wiecznego? 26.On zaś rzekł do niego: Co napisano w zakonie? Jak czytasz? 27.A ten, odpowiadając, rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego. 28.Rzekł mu więc: Dobrze odpowiedziałeś, czyń to, a będziesz żył. 29.On zaś, chcąc się usprawiedliwić, rzekł do Jezusa: A kto jest bliźnim moim? 30.A Jezus, nawiązując do tego, rzekł: Pewien człowiek szedł z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców, którzy go obrabowali, poranili i odeszli, zostawiając go na pół umarłego. 31.Przypadkiem szedł tą drogą jakiś kapłan i zobaczywszy go, przeszedł mimo. 32.Podobnie i Lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, przeszedł mimo. 33.Pewien Samarytanin zaś, podróżując tędy, podjechał do niego i ujrzawszy, ulitował się nad nim. 34.I podszedłszy opatrzył rany jego, zalewając je oliwą i winem, po czym wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i opiekował się nim. 35.A nazajutrz dobył dwa denary, dał je gospodarzowi i rzekł: Opiekuj się nim, a co wydasz ponad to, ja w drodze powrotnej oddam ci. 36.Który z tych trzech, zdaniem twoim, był bliźnim temu, który wpadł w ręce zbójców? 37. A on rzekł: Ten, który się ulitował nad nim. Rzekł mu Jezus: Idź, i ty czyń podobnie. Łk 10, 25-37

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,

Pod koniec wakacji postanowiliśmy z żoną i dziećmi pojechać do Warszawy i spędzić tam cały dzień. Chcieliśmy zobaczyć ZOO, pozwiedzać starówkę, pospacerować Krakowskim Przedmieściem. Pogoda była znakomita na zwiedzanie. Wokół Zamku Królewskiego i ulicami starego miasta spacerowało wielu turystów. Korzystając z okazji postanowiłem pokazać córkom miejsce, gdzie przez pięć lat mieszkałem i zarazem studiowałem teologię w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Bursa studencka i akademia mieściły się przy ul. Miodowej, a więc niedaleko od rynku starego miasta.

Idąc Miodową pokazywałem dziewczynom, gdzie za moich studenckich czasów mieścił się gmach PWN,  gdzie kawiarnia ewangelickiego mistrza cukiernictwa Emila Wedla. Zmierzając w kierunku mojej alma mater znaleźliśmy się nagle na wysokości kościoła oo. kapucynów. „To tu każdego dnia ok. południa zbiera się całkiem spora liczba osób, głównie bezdomnych, biednych, a przede wszystkim głodnych, którzy właśnie tu otrzymują ciepły posiłek” – powiedziałem moim towarzyszkom podróży i zauważyłem jednocześnie, że przed kościołem na ławce leży postać okryta jakimś kocem i śpi. Podeszliśmy z dziewczynami nieco bliżej, by zobaczyć lepiej sylwetkę tego człowieka, jak myśleliśmy bezdomnego. Postać ta jednak nie dawała znaków życia. Nie poruszała się. Jakby zamarła. Okazało się, że na ławce nie leży człowiek, lecz rzeźba, której za moich czasów studenckich tam nie było. Na ławce leżała postać człowieka z przebitymi rękami i nogami. Był to bezdomny Jezus.

Dziewczyny od razu zapytały: „Dlaczego Jezus leży na tej ławce, jakby czekał na posiłek. Przecież nie był bezdomnym?”

Miałem niewiele czasu, by przed dojściem do celu naszej wyprawy zdążyć opowiedzieć im jak rozumiem słowa Jezusa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich bracie, mnie uczyniliście” (Mt 25,40).

To pytanie córek, czy Jezus był bezdomnym i czy nie potrzebował pomocy, przypomniało mi się kiedy przeczytałem dzisiejszą historię biblijną. W tej historii też padły niełatwe pytania. Po pierwsze: Nauczycielu, co mam czynić aby dostąpić żywota wiecznego? A także: A kto jest bliźnim moim?

Oba te pytania są bardzo ważne. Warto je stawiać i warto znać na nie odpowiedź. Z drugiej strony interesujące jest to, kto stawia sobie dziś takie pytanie? Czy są one dla ludzi ważne? Dziś społeczeństwo pyta o inne rzeczy jak zdobyć pieniądze, jak zdobyć stanowisko. To są cele do których się dąży, o których się myśli.

I kiedy wydaje się, że znalazł się jeden sprawiedliwy, który przyszedł do Jezusa i zadał pytanie o zbawienie i bliźniego, to niestety zaraz okazuje się, że pytający nie miał dobrych intencji. Pytający, a był nim uczony w piśmie, chciał Pana Jezusa sprowokować i złapać na jakimś błędzie. Jednocześnie chciał się przed Jezusem niejako usprawiedliwić z braku miłości do drugiego człowieka.

Pan Jezus jednak wykorzystuje nawet tę z pewnością niemiłą dla siebie sposobność by wypowiedzieć Boże prawdy, dać lekcję o tym, jak człowiek powinien rozumieć zbawienie, a także kto jest jego bliźnim. Mistrz z Nazaretu czyni to odpowiadając najpierw uczonemu w Piśmie pytaniem na pytanie: „Co napisano w zakonie? jak czytasz? Uczony w Piśmie dobrze wiedział co bybło napisane w Piśmie i powtórzył znane wszystkim Żydom, a także nam dzisiaj, dwa zdania, w których streszczają się wszystkie Boże przykazania: „Będziesz miłował Pana, Boga swego z całego serca swego i z całej duszy swojej i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, a bliźniego swego jak siebie samego”. Jak na tę odpowiedź reaguje Jezus? Mówi żydowskiemu mędrcowi: „Dobrze odpowiedziałeś, czyń to, a będziesz żył”.

Prowokacja więc nie udała się temu uczonemu. Jezus bowiem nie zanegował przepisów Starego Testamentu. Nie przestawił nawet jednej literki z obowiązujących przykazań. Nie przedstawił też żadnej swojej nowej nauki. Potwierdził tylko aktualność Bożego prawa i fakt, że bezgraniczna miłość do Boga i głęboka miłość do bliźniego prowadzą do żywota wiecznego. Tym samym Jezus dał uczonemu w Piśmie do myślenia. Ten mędrzec zaczął zastanawiać się bowiem w sercu nad tym: „Czy aby w parze ze znajomością przepisów prawa, w jego życiu idzie ich wypełnienie, pokój i zbawienie? Musiał sobie uświadomić, że z tym to już  różnie bywa. Dlatego jeszcze w obecności Jezusa samousprawiedliwia się zadając wyprzedzające pytanie: „A kto jest bliźnim moim?”

Znamy dobrze tę historię, którą Pan Jezus opowiedział uczonemu w Piśmie o miłosiernym samarytaninie, który pomaga pobitemu i ograbionemu Żydowi, leżącemu gdzieś na poboczu drogi z Jerozolimy do Jerycha. Nikt mu wcześniej nie pomógł w tym kapłan i lewita, czyli pomocnik kapłana pracujący w świątyni jerozolimskiej. Pomógł tylko pogardzany przez Żydów cudzoziemiec, Samarytanin, który opatrzył rany pobitego, zawiózł go do gospody i zapłacił tam za opiekę nad nim równowartość około 400 złotych.

„Który z tych trzech zdaniem twoim, był bliźnim temu, który wpadł w ręce zbójców?” –  tym razem to Pan Jezus zapytał uczonego w Piśmie. Ten ostatni, potwierdził oczywistą prawdę, że bliźnim był ten, który się ulitował nad pobitym. Niestety, uczony w Piśmie był na tyle dumny, by jednak nie wypowiedzieć słowa – Samarytanin.

Drodzy ta historia opowiedziana przez Jezusa nie tylko skłania nas do tego, byśmy tak jak miłosierny Samarytanin nie odwracali wzroku od krzywdy i bólu swojego bliźniego i byli wrażliwi na jego ból i potrzeby, ale również uświadamia nam, że sami w tym świecie jesteśmy jak ów pobity obrabowany człowiek.

Jesteśmy pobici i obrabowani przez grzech i zło, które Biblia nazywa szatanem. Na to zło nie ma mocnych, nie jesteśmy w stanie skutecznie się mu przeciwstawić. Nawet kapłan, czy lewita, prawo czy rytuały nam nie pomogą. A nieraz „przechodzą mimo” naszych potrzeb, pragnień ratunku i zbawienia.

Jest jednak Jezus, który jak miłosierny Samarytanin, przez wielu może niedoceniany, pogardzany, który może jest w tym świecie tematem drwin i kpin, ale to on zatrzymuje się przy nas, ratuje, opatruje nasze rany, jednym słowem – zbawia.

Historia opowiedziana przez naszego Pana o miłosiernym samarytaninie z jednej strony uwrażliwia nas więc na krzywdę drugiego człowieka, który nie tyle jest, co staje się naszym bliźnim, szczególnie w sytuacjach trudnych, wymagających pomocy, wsparcia i miłości z naszej strony. Historia ta w końcu pokazuje nam prawdę o naszym życiu, w którym tli się głęboka potrzeba i pragnienie zbawienia w łaskawym i miłosiernym Jezusie Chrystusie. Nie bądźmy więc dziś głusi na dzisiejszą lekcję Pana Jezusa, ale wyciągnijmy z niej pocieszenie dla siebie i wskazówkę jak obcować z naszymi bliźnimi. Amen.