Ostatnia niedziela Roku Kościelnego 20.11.2022 Lublin.

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, Miłość Boga Ojca i społeczność Ducha Świętego, niech będą z nami teraz i na wieki. Amen

„Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Ale o tym dniu i godzinie nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. Baczcie, czuwajcie; nie wiecie bowiem, kiedy ten czas nastanie. Jest to tak, jak u człowieka, który odjechał, zostawił dom swój, dał władzę sługom swoim, każdemu wyznaczył jego zadanie, a odźwiernemu nakazał, aby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: czy wieczorem, czy o północy, czy gdy kur zapieje, czy rankiem. Aby gdy przyjdzie, nie zastał was śpiącymi. To, co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!”                                                              Mk 13,31-37

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,

Przeżywamy dziś ostatnią niedzielę roku kościelnego zwaną Niedzielą Wieczności. Teksty biblijne tej właśnie niedzieli kierują nasze myśli ku eschatologii, czyli czasom ostatecznym. Czasom powtórnego przyjścia na świat Jezusa Chrystusa, a co za tym idzie sądu ostatecznego i naszego przejścia z doczesności do wieczności.

Zastanawiamy się więc jak to będzie z nami w przyszłości? Jak i kiedy zakończy się nasza ziemska pielgrzymka? Czy przyszłość zaskoczy nas rychłą śmiercią, a może wcześniej powtórnym przyjściem na świat Pana Jezusa i końcem tego świata, który znamy?

Pan Jezus w przeddzień swojej śmierci zebrał uczniów na Górze Oliwnej i rozmawiał z nimi o przyszłości. Chciał w ten sposób przygotować ich na swoją śmierć na to, co się wkrótce z nim wydarzy, czyli że swoje ukrzyżowanie, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie i powtórne przyjście na ziemie w wielkiej mocy i chwale, by sądzić żywych i umarłych. Jezus objaśniając to uczniom, powiedział im wtedy, że ich rolą jest nie tyle wątpić, co trwać w ufności i wierze w oczekiwaniu na te wszystkie wydarzenia. Ich wiara zaś nie może się zachwiać szczególnie wtedy, kiedy zobaczą swojego Nauczyciela – Jezusa, niesprawiedliwie oskarżanego, biczowanego, w końcu ukrzyżowanego. Bo tak, jak Pan Bóg posłał swojego Syna na śmierć, tak też przygotował dla Niego i dla wszystkich, którzy w niego wierzą zmartwychwstanie i zbawienie.

Wiemy z relacji biblijnej, że Panu Jezusowi nie było wcale łatwo przygotować swoich uczniów na wydarzenia Golgoty. Kiedy bowiem słowa Pana Jezusa zaczęły się wypełniać i został On pojmany i ukrzyżowany, uczniowie zwątpili, uciekli, wystraszyli się. Tylko apostoł Piotr próbował jeszcze Pana Jezusa bronić kierując swój miecz przeciw jego oprawcom w ogrodzie Getsemane.

Drodzy przyznajmy, że przypominamy pod tym względem uczniów Pana Jezusa, którzy nie mogli pogodzić się z jego pojmaniem, a później krzyżową śmiercią. My bowiem również boimy się śmierci, trudno nam o niej słuchać, trudno nam jest się z nią pogodzić. Szczególnie, kiedy dotyka ona najbliższych lub myślimy o swojej własnej śmierci. Co zrozumiałe boimy się jej, bo pozostawia ona po sobie pozrywane więzy rodzinne, pustkę, rozpacz, traumę.

Tak się złożyło, że brałem wczoraj udział w ciekawym duszpasterskim szkoleniu zatytułowanym „Trauma – wyzwanie duszpasterskie”. Podczas tego szkolenia dwie funkcjonariuszki policji, a także ratownik medyczny, dzielili się swoimi doświadczeniami ze swojej pracy.

Dowiedziałem się wtedy, co nie ukrywam mnie zdziwiło, że funkcjonariusze policji za jedno z najtrudniejszych zadań do wykonania uważają powiadamianie ludzi o śmierci kogoś im bliskiego, kto np. zginął w wypadku samochodowym lub na skutek jakiegoś innego tragicznego zdarzenia. Funkcjonariusze, którzy muszą powiadomić o czyjejś śmierci mierzą się wtedy z ogromnym stresem. Dzieje się tak, bo nie są przeszkoleni do tego, by prowadzić rozmowy o śmierci z ludźmi do których ich się posyła. Brakuje też często czasu na to, by spokojnie o tragicznych wydarzeniach porozmawiać z zainteresowanymi, kiedy dyżurka już  wzywa do kolejnych zadań.

Podobnie ratownicy medyczni, którzy wyjeżdżają do domów pacjentów, by ratować ich życie. Oni z kolei nierzadko zmagają się nieraz z nierealnymi oczekiwaniami bliskich chorego, by nie przerywać akcji ratunkowej nawet jeżeli nie przynosi ona efektów. Bliscy w najlepszym przypadku błagają ratowników, by nie przestawali akcji reanimacyjnej, mając nadzieję że przecież da się jeszcze coś zrobić.

Śmierć wywołuje wyrwę w sercu i duszy. Obnaża naszą ludzką bezsilność wobec niej.

Pan Jezus w rozmowie ze swoimi uczniami, a co za tym idzie również i z nami mówi: „tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje wiedzcie, że blisko jest, tuż u drzwi”.

Zapytamy: Co takiego jest blisko? Co czyha u naszych drzwi? Jezus w naszym dzisiejszym tekście jasno mówi o końcu świata. O tym, że niebo i ziemia przeminą, a co za tym idzie i nasze ludzkie kruche życie przeminie. W sukurs tym słowom dziś idą wydarzenia o których słyszymy w mediach – o trwającej ciągle wojnie, o potencjalnym zagrożeniu użycia w niej broni nuklearnej. Słowa Pana Jezusa o przemijaniu nieba i ziemi, od dawna nie były tak bardzo aktualne jak właśnie dziś.

Co w takim razie robić? Założyć bezradnie ręce i tak czekać na nieuniknioną śmierć, unicestwienie, na dzień końca nieba i ziemi?

Tego Jezus od nas nie oczekuje. Po pierwsze dlatego, że nie wiemy do końca kiedy ten dzień nastąpi. Może to być za chwilę, może jutro, a może dopiero w dalekiej przyszłości. Pan Jezus mówi: „o tym dniu i godzinie nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn tylko Ojciec”.

Dlatego w darowanym nam czasie powinniśmy skupić się na wypełnianiu Bożej woli w tym świecie, w tym na wykonywaniu zadań, jakie Pan Bóg nam tu i teraz powierzył – bycia troskliwym rodzicem, solidnym pracownikiem, zaufanym i uczynnym przyjacielem, po prostu kochającym bliźniego i Boga człowiekiem. Tak wypełnimy nakaz Pana Jezusa wyrażony w jego przypowieści o właścicielu domu, który odjechał i zostawił dom swój w zarząd swoim sługom, każdemu z nich wyznaczając jego zadanie.

Jezus swoją przypowieść kończy słowami przestrogi i wskazówkami, by wiernie wypełniać powierzone nam zadanie i tym samym czuwać, bo nie wiemy kiedy pan domu przyjdzie: „czy wieczorem, czy o północy, czy gdy kur zapieje, czy rankiem. Aby gdy przyjdzie nie zastał nas śpiącymi”.

Niedziela wieczności i słowa Pana Jezusa mogą nas zaniepokoić. Przypomnianą nam dziś bowiem prawdę o końcu tego świata, a co za tym idzie naszego doczesnego życia. Nie skupiajmy się jednak na tym, lecz patrzmy poza śmierć, poza doczesność na to, co Pan Bóg przygotował swoim wybranym i zbawionym jeszcze tu na tej ziemi, a później w niebie. Wykorzystujmy czas na czuwanie, czyli na uważne życie pełne głębokiej wiary i ufności Bogu i dobrych i miłosiernych czynów.

Nie bądźmy jak ten zbór w Tesalonice, który na wieść o zbliżającym się końcu świata postanowił zrezygnować z wszelkiej aktywności i czekać w stagnacji na powtórne przyjście Pana. Dlatego apostoł Paweł wystosował do Tesaloniczan list, który znajdziemy w kanonie ksiąg nowotestamentowych i ostrzegał jego adresatów takimi słowami: „Albowiem dochodzą nas słuchy, że niektórzy pomiędzy wami postępują nieporządnie: nic nie robią, a zajmują się tylko niepotrzebnymi rzeczami. Tym też nakazujemy i napominamy ich przez Pana Jezusa Chrystusa, aby w cichości pracowali i własny chleb jedli. A wy, bracia nie ustawajcie czynić dobrze.” – kończy apostoł swe napomnienie. Weźmy je sobie do serca, tak samo jak słowa Pana Jezusa, które dziś – w niedziele wieczności do nas skierował: „To, co wam mówię, mówię wszystkim, Czuwajcie”. A Bóg pokoju niech będzie z nami, doda nam sił, ufności i wytrwałość do wiernego czuwania, amen.