Anna Wazówna (1568 – 1625). O żarliwej luterance i „królowej botaniki polskiej” w czterechsetlecie śmierci

Autor: Dariusz Chemperek

Królewna Anna Wazówna to postać fascynująca, którą współczesny szwedzki popularyzator historii Herman Lindqvist nazwał „najbardziej wykształconą i najinteligentniejszą kobietą w Polsce”. Jej życie chyba najlepiej można opisać za pomocą paradoksów: niezamężna, ale nie zakonnica ani wdowa; luteranka, niosąca pomoc protestantom i siostra katolickiego kontrreformacyjnego króla Zygmunta III Wazy (byli kochającym się rodzeństwem); uważano ją za niewiastę o „sercu i rozumie męskim”. Jako pierwsza w Polsce kobieta pisała szyfrem i pełniła urząd starosty. Uprawiała politykę, choć „z drugiego rzędu” i była osobą niezależną finansowo od mężczyzn. Zmagała się z nieuleczalną chorobą i zarazem pomagała innym w zachowaniu zdrowia.

W kręgu polityki

Anna, jako córka Katarzyny Jagiellonki (siostry króla Zygmunta Augusta) i szwedzkiego władcy Jana III Wazy, od najmłodszych lat była uczestniczką, ale też kreatorką polityki. Pomagało jej w tym nie tylko wysokie urodzenie, ale też znajomość trzech lub czterech języków. Gdy jej brat został wybrany królem Rzeczypospolitej (w 1587 r.) królewna kilka lat spędziła w Polsce u boku Zygmunta III Wazy. Po śmierci ich ojca musiała wracać do Szwecji, by tam, na miejscu, pilnować spraw brata, wybranego królem Szwecji w 1593 r. Z tego okresu pochodzą szyfrowane listy Anny, adresowane do niego. Antykrólewska opozycja w Szwecji przerodziła się jednak w otwarty bunt, a jego szczytowym momentem była bitwa pod Stångebro (4 października 1598 r.) stoczona przez wojska Zygmunta i jego oponentów. Choć nie bezpośrednio, Anna wzięła w niej udział – na tyłach armii zorganizowała szpital polowy, ponadto dała swego konia rajtarowi królewskiemu, co uratowało mu życie, gdy uciekał z pola walki. Bitwa bowiem została przegrana przez króla, czego następstwem było opuszczenie Szwecji przez Zygmunta III Wazę i jego zwolenników późną jesienią 1598 r.

Domenico Tintoretto, Dama w czerni (ok. 1590 – 1599), Boston, Isabella Stuart Gardner Museum; źródło: domena publiczna. Zdaniem niektórych historyków sztuki portretowaną damą jest Anna Wazówna.

Odtąd Anna, już na stale przebywając w Polsce, pełniła nieformalną rolę współpracowniczki szwedzkiej kancelarii królewskiego brata, wystawiając w jego imieniu przeróżne dokumenty, załatwiając sprawy natury ekonomicznej czy nawet dyplomatycznej. Przede wszystkim zaś opiekowała się przybyłą do Rzeczypospolitej emigracją szwedzką, a liczyła ona około czterysta osób. Wśród Szwedów wiernych prawowitemu królowi byli zarówno arystokraci, jak i mieszczanie czy zwykli żołnierze. Luteranie i katolicy. Anna zabiegała o wsparcie finansowe dla uchodźców, znalezienie im posad, zapewnienie ich dzieciom właściwej edukacji czy (w późniejszym okresie) godnych pochówków. Wstawiała się za nimi u władz miast, dowódców wojskowych, urzędników państwowych czy poszczególnych magnatów. Dzięki jej energicznym zabiegom i współpracy z luterańską radą Gdańska w mieście tym osiedliły się wygnane ze Szwecji brygidki z klasztoru w Vadstena; królewna ubiegła jezuitów, którzy w okazałym budynku w Oliwie chcieli otworzyć swoje kolegium.

Inną ważną, choć pełnioną niejako zakulisowo rolą polityczną Anny było podtrzymywanie dobrych relacji dworu królewskiego z polskimi, litewskimi i szwedzkimi magnatami. Stąd jej obfita korespondencja w językach polskim, szwedzkim i niemieckim z przedstawicielami takich rodów jak na przykład Chodkiewiczowie, Sapiehowie, Zamoyscy, Gyllenstiernowie.

„Wielka lubowniczka i znawczyni botaniki”

Powyższym mianem określił królewnę w połowie XIX wieku historyk Amroży Grabowski, zaś 70 lat później wydawca jej listów Stanisław Piotr Koczorowski nazwał infantkę „królową botaniki polskiej”. Anna Wazówna w pełni zasłużyła na to określenie, akceptują je XX-wieczni i współcześni historycy, badacze dziejów botaniki, farmacji czy dawnej książki. Bez wątpienia impulsem do jej zainteresowania światem roślin było słabe zdrowie – królewna urodziła się z poważnym defektem kręgosłupa (wgniecenie podstawy czaszki) i wada ta pogłębiała się z biegiem lat, powodując bolesny ucisk kręgosłupa na narządy wewnętrzne. Ponieważ ówczesna medycyna była bezradna, chora próbowała sobie pomóc, stosując samoleczenie z użyciem ziół, które uprawiała. Warto też wspomnieć, że ogrodnictwo było pasją zarówno Jagiellonów, jak i Wazów – takie hobby miał ojciec królewny Jan III Waza czy jej ciotka Anna Jagiellonka (obie kobiety, mimo zdecydowanie różnych poglądów religijnych i silnych charakterów zaprzyjaźniły się, a jedną z platform porozumienia było zmiłowanie do uprawiania ogrodów).

Anna Wazówna we wszystkich miejscach zamieszkania w Polsce zakładała ogrody. Spotykamy ją w otoczeniu kwiatów i ziół w Łobzowie pod Krakowem, w Nowym Mieście Korczynie, Warszawie, Brodnicy i Golubiu koło Torunia, gdzie piastowała urząd starosty od 1604 (Brodnica) i 1611 r. (Golub). XVII-wieczni biografowie królewny podkreślają, że dzieliła się ona ziołami i sporządzanymi z nich lekami z ubogimi z jej starostw, czy z ogarniętej dżumą wielkopolskiej Wschowy. W kręgach magnackich i dworu królewskiego cieszyła się renomą dobrej aptekarki. Przygotowywała farmaceutyki, odwołując się do wiedzy z ówczesnej alchemii – nauki, która dopiero w XVIII stuleciu przerodziła się w dobrze znaną nam chemię.

Jej zasługi się dla nauki polskiej jako mecenaski botaniki i farmacji leżą jednak gdzie indziej. Największym osiągnięciem Anny Wazówny na tym polu jest wparcie finansowe edycji Zielnika… Szymona Syreńskiego (1613) zwanego Syreniuszem. Było to monumentalne, liczące niemal 1600 stron folio dzieło, w którym autor – profesor botaniki na Akademii Krakowskiej – opisał i scharakteryzował użyteczność 765 roślin. Zielnik… Syreniusza, owoc trzydziestu lat jego pracy, to najobszerniejsze w tym czasie kompendium z zakresu botaniki, farmacji, weterynarii, które zdeklasowało dotychczasową literaturę naukową w języku polskim i przez ponad 150 lat służyło lekarzom, aptekarzom czy ziemianom. O mały włos, a do wydania tego dzieła by nie doszło, gdyż botanik zmarł zaraz po rozpoczęciu druku książki, a nieuczciwy drukarz sfałszował umowę autorską i domagał się od rodziny Syreńskiego dodatkowych pieniędzy. Gabrielowi Joannicemu, przyjacielowi zmarłego i egzekutorowi jego testamentu, z pomocą przyszła Anna, która sfinansowała lwią część kosztów druku. Były to sumy ogromne – pięciotomowe dzieło wyszło w nakładzie około tysiąca egzemplarzy i tylko koszt papieru wyniósł 2800 złotych. Za tę kwotę można było kupić wówczas w Warszawie trzy domy.

Zachował się, należący do królewny, luksusowy, unikatowy egzemplarz Zielnika…, gdzie ręcznie iluminowano czarno – białe drzeworyty; była to niewątpliwie praca malarza nadzorowanego przez osobę kompetentną w dziedzinie botaniki. Tym specjalistą mógł być Gabriel Joannicy, lekarz i botanik, ale jest to mało prawdopodobne, gdyż druk zakończono w marcu 1613 roku, a przyjaciel Syreniusza i redaktor jego monumentalnego Zielnika… zmarł zaledwie miesiąc później. Niewykluczone zatem, że rękę malarza (a nie tylko iluminował on drzeworyty, lecz także malował subtelne fragmenty roślin niewidoczne na wydruku) prowadziła sama królewna. O jej znawstwie w dziedzinie botaniki świadczy bowiem fakt stworzenia własnego zielnika – tu w sensie ‘zbiór zasuszonych roślin’, łac. herbarium vivum. Kolekcja ta znalazła się w jej egzemplarzu dzieła Syreńskiego – Anna wklejała na właściwe strony zasuszone kwiaty. Niestety ten najstarszy w Polsce zbiór, który obecnie byłby znakomitym materiałem do badań genetycznych, został zniszczony w połowie XIX wieku.

Kolorowany ręcznie kosaciec z Zielnika Szymona Syreńskiego (1613), egzemplarz był własnością Anny Wazówny; przechowywany obecnie w Bibliotece Poznańskiego Oddziału Towarzystwa Przyjaciół Nauk, sygn. III 51-62. Fotografia: D. Ch.

Warto wspomnieć o dwóch jeszcze faktach z dziedziny mecenatu królewny na polu nauk przyrodniczych. Anna sfinansowała wydanie zielnika roślin z okolic Krakowa autorstwa Gabriela Joannicego. Ten niewielki druk, zawierający opis 140 roślin, nie zachował się do naszych czasów i znany jest tylko z opisów bibliograficznych. Promowała Pawła Guldeniusza, który jako młody aptekarz był w Brodnicy członkiem jej dworu, a następnie, dzięki wstawiennictwu Anny, otrzymał prawa miejskie w Toruniu. Już po jej śmierci został pionierem polskiego nazewnictwa farmaceutycznego jako autor trójjęzycznego słownika dla aptekarzy. Jego łacińsko – niemiecko – polski Onomasticon wydano w Królewcu w 1641 roku.

Żarliwa luteranka

Aktywność królewny jako obrończyni ewangelicyzmu w Rzeczypospolitej przełomu XVI – XVII wieku musimy dziś oceniać z właściwej perspektywy. Katolicka konfesjonalizacja (zwana niegdyś kontrreformacją), sterowana przez jej brata i Kościół rzymskokatolicki, przy wydatnym udziale Towarzystwa Jezusowego (zakonu jezuitów), ogarniała stopniowo państwo polsko – litewskie. Siły protestantyzmu słabły, najwcześniej na terenie Polski. Znamienne, że w tym trudnym czasie bezkompromisowością, czy wręcz odwagą cywilną w trwaniu przy Reformacji wykazywały się zwłaszcza kobiety. Ich sprawczość była jednak ograniczona ówczesnymi normami prawnymi i kulturowymi.

Anna Wazówna, mimo iż przez wiele lat przebywała na dworze swego katolickiego brata, skutecznie opierała się naciskom ze strony dostojników kościelnych, w tym nuncjusza papieskiego Franciszka Simonetty czy kapelanów królewskich, by dokonała konwersji na katolicyzm. Jej niezłomność w pozostawaniu przy luteranizmie wynikała ze znajomości Biblii (oprócz ewangelickiej, w języku szwedzkim, posiadała też Pismo Święte w polskim przekładzie), oczytania w literaturze teologicznej i… umiejętności prowadzenia tego typu rozmów, w których łączyła wiedzę i stanowczość ze skromnością. Nawet katolicki adwersarz infantki ksiądz Jerzy Cerazyn w dedykowanej Annie książce z zakresu teologii kontrowersyjnej doceniał jej erudycję w tym zakresie, pisząc: „między innemi swego stanu królewskimi zabawami te też jedne Wasza Królewska Mość mieć raczysz: rozmyślać w Zakonie Pańskim w dzień i w nocy”.

„Zabawy”, czyli zajęcia królewny – luteranki były również bardziej przyziemne, a dotyczyły konkretnej pomocy protestantom. Tytułem przykładu podajmy dwie sytuacje tego rodzaju. Gdy po kolejnym, w 1615 r., tumulcie na kalwinistach w Krakowie niektórzy zdesperowani mieszczanie chcieli się – wbrew stanowisku katolickiej rady miasta – wyprowadzić z tego grodu, Anna użyła swoich wpływów, by ewangelicy mogli bez przeszkód opuścić stolicę i osiąść w Gdańsku czy Toruniu. Drugi przykład wiąże się z ostatnim z wymienionych miast, gdzie królewna opłaciła koszty pochówku luterańskiego kupca z Niemiec, który zmarł nagle w Toruniu, zapewne podczas podróży w interesach. Nic dziwnego, że we wstępie do swej słynnej Postylli Samuel Dambrowski wysławiał Annę jako protektorkę ewangelików, porównując ją (nieco ryzykownie) do biblijnej Estery.

Jako sprawująca urząd starosty Anna podjęła prace nad odbudową kościoła św. Michała Archanioła w nieodległej od Brodnicy wsi Lipnica, gdy świątynia spłonęła w 1610 r. Zasięg terytorialny pomocy finansowej królewny dla protestantów był jednak znacznie szerszy – wiadomo na przykład o jej wsparciu lubelskich ewangelików reformowanych sporą sumą 50 florenów, tyle samo ofiarowała na luterański zbór w wielkopolskiej Wschowie. W miasteczku tym pastorem był Waleriusz Herberger – wybitny teolog i kaznodzieja, zwany „małym Lutrem”. Królewnę i księdza łączyły więzy przyjaźni i wieloletnia korespondencja; teolog dedykował jej jedno ze swoich dzieł, zaś Anna na różne sposoby wspierała Herbergera i wschowską gminę luterańską.

Jej opieka nad pisarzami religijnymi nie obejmowała tylko polskich ewangelików augsburskich. Oprócz Dambrowskiego czy Herbergera w kręgu jej mecenatu znaleźli się brat czeski Jan Turnowski (późniejszy tłumacz Biblii gdańskiej), ewangelik reformowany Samuel Bolestraszycki (autor przekładu dzieła francuskiego kalwinisty), czy wybitny niemiecki literat, teolog i polemista religijny ze Szczecina Daniel Cramer, który zadedykował królewnie edycję Biblii Lutra ze swoimi komentarzami. W obszernym wstępie pisarz ten scharakteryzował Annę Wazównę jako wzorową luterankę – stałą w wierze, obrończynię współwyznawców, filantropkę, a przy tym erudytkę i mecenaskę kultury.

***

Aż dziw, że niezwykłe losy Anny Wazówny nie doczekały się dotąd ekranizacji – a mógłby powstać o niej film łączący wątki militarne, feministyczne, ekologiczne, czy nawet alchemiczne. Jej postać jest dobrze znana chyba tylko w Toruniu, Brodnicy i Golubiu, gdzie istnieje, oprócz toruńskiego mauzoleum Anny z 1636 r., współczesny pomnik królewny, funkcjonują szkoły jej imienia, a co roku organizowany jest rajd kolarski kobiet „Princess Anna Vasa Tour”. Pamięć o charytatywnej aktywności infantki wskrzesił w 2017 r. Kościół Ewangelicko – Augsburski, ustanawiając coroczną nagrodę jej imienia.

Statuetka „Razem” autorstwa Lubomira Tomaszewskiego wykonana z porcelany ćmielowskiej – nagroda im. królewny Anny Wazówny przyznawana przez władze Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego.