4 niedziela przed Postem 06.02.2022 Lublin

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, Miłość Boga Ojca, I społeczność Ducha Świętego, Niech będą z nami teraz i na wieki. Amen

22.I zaraz wymógł na uczniach, że wsiedli do łodzi i pojechali przed nim na drugi brzeg, zanim rozpuści lud. 23.A gdy rozpuścił lud, wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam. 24.Tymczasem łódź miotana przez fale oddaliła się już od brzegu o wiele stadiów; wiatr bowiem był przeciwny. 25.A o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, idąc po morzu. 26.Uczniowie zaś, widząc go idącego po morzu, zatrwożyli się i mówili, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. 27.Ale Jezus zaraz do nich powiedział: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się! 28.A Piotr, odpowiadając mu, rzekł: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. 29.A On rzekł: Przyjdź. I Piotr wyszedłszy z łodzi, szedł po wodzie i przyszedł do Jezusa. 30.A widząc wichurę, zląkł się i, gdy zaczął tonąć, zawołał, mówiąc: Panie, ratuj mnie. 31.A Jezus zaraz wyciągnął rękę, uchwycił go i rzekł mu: O małowierny, czemu zwątpiłeś? 32.A gdy weszli do łodzi, wiatr ustał. 33.A ci, którzy byli w łodzi, złożyli mu pokłon, mówiąc: Zaprawdę, Ty jesteś Synem Bożym.  Mt 14, 22-33

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,

Dziś Ewangelia przywodzi nam na myśl zupełnie fantastyczną historię zatytułowaną „Jezus chodzi po morzu”. Jak do tego doszło, że Jezus z Nazaretu wbrew prawom fizyki stąpał po wodach Jeziora Galilejskiego, ba, jak do tego doszło, że jego uczeń Piotr uczynił to samo i w końcu, co to dla nas znaczy, że Jezus panuje nad siłami przyrody i pozwala swoim uczniom na niezwykłe czyny? Nad tym dziś będziemy się chcieli zastanowić i o tym mówić.

To musiał być dla Jezusa bardzo trudny dzień. Z wcześniejszych fragmentów Ewangelii dowiadujemy się, że ten dzień rozpoczął się od tego, że uczniowie Jana Chrzciciela donieśli Jezusowi o tragicznej śmierci ich nauczyciela. Oto Herod bez pardonu zabił Jana Chrzciciela podczas jednej ze swoich uczt. Ta wiadomość bardzo poruszyła Jezusa. Kiedy o niej usłyszał, postanowił oddalić się na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego i pobyć sam. Być może chciał opłakiwać swojego kuzyna. Być może chciał zastanowić się nad swoją dalszą misją, która groziła wieloma niebezpieczeństwami.

Tak się jednak stało, że ludzie, którzy pragnęli być blisko Jezusa, dowiedzieli się o tym gdzie przebywa i przyszli do niego. Nie dali mu spokoju. Takie zachowanie ludzi może nas irytować. Widzimy jednak, że Jezus się na nich nie gniewa, nie ucieka przed nimi. Wręcz przeciwnie jak czytamy: „I wyszedłszy, ujrzał mnóstwo ludu i zlitował się nad nimi, i uzdrowił chorych spośród nich”. Co więcej Jezus widząc pod koniec dnia, że ludzie ci nie mają nic do jedzenia rozmnożył pięć chlebów i dwie ryby i nakarmił ów tłum składający się z pięciu tysięcy mężczyzn, a także kobiet i dzieci. Ten obraz pokazuje nam, jakim jest nasz Pan i Zbawiciel. On nie odtrąca tych, którzy do Niego przychodzą ze swoimi sprawami. Zawsze ma dla nich czas, widzi ich potrzeby i zaspokaja je.

Pojawił się jednak pewien problem, a raczej pewne nieporozumienie. Ludzie, których Jezus uzdrowił i nakarmił, zamierzali Nim teraz pokierować.

W Ewangelii Jana czytamy, że zapragnęli obwołać go królem, obsadzając w roli, której Jezus nie chciał sprawować według ich wyobrażenia. Dlatego postanowił rozpuścić lud, a uczniom powiedział, by wsiedli do łodzi i sami bez niego przeprawili się na drugi brzeg. Ewangelia mówi nam, że Jezus wymógł to na swoich uczniach. Chciał być po tym dniu pełnym emocji i pracy, sam. Pragnął  porozmawiać z Bogiem Ojcem. Pomodlić się.

I w tym właśnie momencie zawiązuje się niejako akcja naszej dzisiejszej perykopy. Widzimy mianowicie, że Uczniowie Jezusa niechętnie, bo bez swojego Mistrza Jezusa, ale jednak wsiadają do łodzi i ruszają na drugą stronę Jeziora.

Jezus zostaje na brzegu. Czy jednak traci z oczu swoich uczniów?

Jezioro Galilejskie nie jest bardzo dużym akwenem wodnym. Liczy zaledwie 21 kilometrów długości i 16 szerokości. Otoczone jest wniesieniami, a nawet górami. Idąc więc brzegiem doskonale widać co dzieje się na jeziorze. Nawet przy świetle księżyca. Jezus nie spuszczał z oka swoich uczniów. W Ewangelii Marka czytamy, że po modlitwie udał się ruszył by spotkać się z uczniami. Musiał widzieć ich zmagania z łodzią targaną wiatrem. Dlatego zainterweniował. Chciał pomóc swoim uczniom.

Zszedł z brzegu i idąc po morzu zbliżył się do nich. Uczniowie przeżyli szok. Nie dość, że bali się o własne życie walcząc z siłami przyrody, to jeszcze wystraszyli się postaci idącej w ich kierunku… po wodzie. Ewangelia nam mówi, że krzyknęli ze strachu.

Jezus jednak zaraz powiedział do nich: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się!

Drodzy, to jest znamienny obraz, który jest chyba bliski każdemu z nas. Bo każdy z nas jest jak uczeń Pana Jezusa, któremu Ten na początku życia mówi: „Wsiądź do łodzi swojego życia i płyń”. Płyniemy więc przez życie razem z innymi ludźmi. I choć wiemy, że Pan Jezus patrzy na nas jakby z brzegu, to chcielibyśmy go jednak mieć tuż obok, obok nas, widzieć go, patrzeć na Niego. Wtedy czulibyśmy się bezpiecznie, może mniej samotnie.

Szczególnie wtedy, kiedy na morzu naszego życia robi się niespokojnie. Wzbierają fale, a podmuchy wiatru robią się coraz silniejsze. Wiatr życia jest przeciwny wieje nam prosto w twarz, a bezpieczny brzeg wydaje się odległy i nieosiągalny.

Znamy takie chwile z własnego życia. One często pojawiają się nagle, niespodziewanie, jak sztorm na Morzu Galilejskim. To może być niedobra dla nas lekarska diagnoza, to może być nagły, niespodziewany wypadek, to mogą być turbulencje w pracy, to może być utrata jakiejś szansy, która przeszła nam koło przysłowiowego nosa. To może być kryzys w małżeństwie, lub zawiedziona przyjaźń i wiele innych spraw i problemów, które o zgrozo mogą się na siebie nałożyć i spowodują, że krzykniemy jak uczniowie Pana Jezusa: Toniemy!

I wtedy właśnie, kiedy sytuacja wydaje się beznadziejna, a nieszczęście, a nawet śmierć zagląda nam w oczy, w czasie kiedy czujemy się bezsilni i tracimy nadzieję na znalezienie wyjścia z sytuacji, wtedy zbliża się do nas Jezus. Stąpa po falach, które nas do tej pory zalewały, ale jemu nic złego nie mogą zrobić. Uspokaja wiatr, który wiał nam prosto w oczy i łagodzi burzę, która nas przeraża i mówi: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się!

On przychodzi by nas przeprowadzić przez nasze problemy, przez nasze rozterki i burze życiowe, w końcu by przeprowadzić nas przez śmierć i doprowadzić do drugiego brzegu do swego Królestwa.

Jaka może być nasza reakcja na interwencje Pana Jezusa w naszym życiu? Właściwie widzimy dwie takie reakcje w naszej dzisiejszej ewangelicznej historii. Zacznę od tej drugiej, która była udziałem większości uczniów. Oni widząc chodzącego po wodzie Jezusa, widząc jak ucisza burzę, jak zbliża się do nich i w końcu wsiada do łodzi, złożyli mu pokłon i powiedzieli: „Zaprawdę, Ty jesteś Synem Bożym”. Rozpoznali bowiem, że nikt inny w tym świecie nie byłby w stanie im pomóc  w ich sytuacji tylko Boży Syn.

Widzimy też reakcję Szymona Piotra, który widząc Jezusa chodzącego po wodzie, nie chce czekać aż ten wejdzie do łodzi, ale tak bardzo chce być blisko Niego, że prosi by sam mógł się do Jezusa zbliżyć idąc po wzburzonych falach. Jezus umożliwia mu to, a nawet podaje mu rękę, kiedy Piotra obleciał strach i ten zaczął tonąć.

Drodzy, dzisiejsza historia pokazuje nam, że Jezus nie spuszcza nas z oka. Ale patrzy na nas i na nasze życie choć czyni to jakby z brzegu. Interweniuje jednak kiedy widzi, że nie dajemy sobie rady, kiedy burze i fale nas zalewają. Nie jest obojętny na słowa, które wypowiadamy, a które słyszymy dziś z ust Piotra: Panie ratuj nas! Ale wyciąga rękę i nieraz w ostatniej wydawać by się mogło chwili przyciąga nas do siebie i uspokaja sztorm. I choć nieraz tak jak Piotrowi mówi i nam: O małowierny, czemu zwątpiłeś! To jednak na tej naszej nawet małej wierze, jest w stanie budować relacje z nami, wspierać nas, a w ostateczności zaprowadzić do swego Królestwa,

Niech ta dzisiejsza Ewangelia o będzie dla nas pocieszeniem, szczególnie w chwilach trudnych i pełnych doświadczeń, które często przychodzi nam w życiu naszym przeżywać,  amen.

Modlitwa powszechna Kościoła Święty, wszechmogący Boże, Ojcze miłosierdzia i łaski! Syn Twój umiłowany, a nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus przez poczęcie z Ducha Świętego i narodzenie z Marii Panny, stał się odblaskiem Twojej chwały. W Nim jest pełnia boskości i światła, które przenika ciemności świata i rozświetla drogi naszego życia. On jest obrazem Twojego serca ojcowskiego, pełnego miłości i sprawiedliwości. Podnosisz nas z upadku przez Ducha Świętego, prowadzisz do upamiętania i stwarzasz na nowo w Chrystusie na obraz i podobieństwo swoje, aby okazać wierność i sprawiedliwość swoją. Niech imię Twoje będzie błogosławione i wielbione po wszystkie czasy. Panie Boże, dziękujemy Ci, że przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa powołałeś nas do społeczności swoich dzieci i nakazałeś nam być świadkami Twojej chwały. Spraw, abyśmy byli wiernymi świadkami Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, w naszych domach i rodzinach, w zakładach pracy, Kościele i naszej Ojczyźnie. Niechaj przez świadectwo naszej wiary i wzajemną miłość święci się Twoje Imię i buduje się Królestwo Twojej chwały. Dopomóż nam przez Ducha Świętego wytrwać w świadectwie naszej wiary aż do śmierci, a gdy odwołasz nas do wieczności, połącz nas wszystkich w jeden chór przed obliczem swoim, abyśmy wraz z aniołami i wszystkimi zbawionymi chwalili i wielbili święte Twoje Imię. Wysłuchaj nas przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym, Pocieszycielu naszym. Amen.