Hasło tygodnia: „Postępujcie jako dzieci światłości, bo owocem światłości jest wszelka dobroć i sprawiedliwość, i prawda.” – Ef 5,8.9
Mk 12,41-44: „A usiadłszy naprzeciwko skarbnicy, przypatrywał się, jak lud wrzucał pieniądze do skarbnicy i jak wielu bogaczy dużo wrzucało. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwie drobne monety, to jest tyle, co jeden grosz. I przywoławszy uczniów swoich, rzekł im: Zaprawdę powiadam wam, ta uboga wdowa wrzuciła więcej do skarbnicy niż wszyscy, którzy wrzucali. Bo wszyscy wrzucali z tego, co im zbywało, ale ta ze swego ubóstwa wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie.”
Drogie siostry i bracia w Panu Jezusie, Bóg jest Bogiem paradoksu… Bóg jest Bogiem absurdu… Jestem ciekaw, co sobie drodzy pomyśleliście, gdy wypowiedziałem te słowa. Może część z was lekko się oburzyła? No bo jak można w ten sposób mówić o wielkim, potężnym ale też miłosiernym Bogu? Bóg jest Bogiem paradoksu i absurdu…? Drodzy, jestem wręcz przekonany, że w istocie tak jest, jednak ten paradoks i absurd są czymś tylko pozornym. Dlaczego tak jest, o tym powiem w dalszej części kazania.
Wsłuchajmy się teraz w krótką historię: Pewnego razu łódź przybiła do małej meksykańskiej wioski. Amerykański turysta podziwiając ryby złowione przez meksykańskiego rybaka zapytał ile czasu zajęło mu ich złapanie. – Niezbyt długo – odpowiedział Meksykanin – W takim razie, dlaczego nie zostałeś na morzu dłużej żeby złapać więcej takich ryb? – zapytał Amerykanin. Meksykanin wyjaśnił, że ta mała ilość spokojnie wystarczy na potrzeby jego
i całej jego rodziny. – A co robisz z resztą wolnego czasu? – zapytał Amerykanin. – Gdy już złowię kilka ryb, bawię się ze swoimi dziećmi, spędzam sjestę ze swoja żoną, a przede wszystkim – powiedział Meksykanin – spędzam czas z Panem Bogiem, On towarzyszy mi przez całe życie. – Amerykanin przerywa. – Ukończyłem studia na ważnej uczelni, myślę, że mogę Ci pomóc. Powinieneś zacząć łowić ryby dłużej każdego dnia. Możesz zacząć sprzedawać ryby skoro będziesz łowić ich więcej. Mając dodatkowy przychód możesz kupić większą łódź. Za dodatkowe pieniądze, które przyniesie Ci większa łódź możesz kupić drugą łódź i trzecią i tak dalej aż będziesz miał całą flotę statków. Zamiast sprzedawać swoje ryby pośrednikom będziesz mógł negocjować bezpośrednio z przetwórniami i może nawet otworzysz swoją własną fabrykę. Będziesz mógł wtedy opuścić tą małą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, Los Angeles albo nawet do Nowego Jorku! Stamtąd będziesz mógł kierować swoimi interesami. – Ile czasu mi to zajmie? – zapytał Meksykanin. – Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć lat – odpowiedział Amerykanin. – A co później? – Później? Wtedy dopiero się zacznie – odpowiedział Amerykanin, uśmiechając się – Kiedy twój biznes będzie naprawdę duży, możesz zacząć sprzedawać akcje i robić miliony! – Miliony? Naprawdę?…
A co potem? – zapytał rybak. Odpowiedział mu Amerykanin: Potem będziesz mógł przejść na emeryturę, mieszkać w małej wiosce na wybrzeżu, bawić się z dziećmi, łowić czasami ryby
i spędzać sjestę ze swoją żoną… A także – dodał Meksykanin – tak samo jak wcześniej spędzać czas z Panem Bogiem.
Drodzy, historia zatacza krąg. Opowieść ta ma jasny wydźwięk i uczy nas pewnych wartości w życiu, tego że pieniądz wcale nie jest najważniejszą wartością człowieka. Owszem, może on wiele pomóc, ale bywają takie sytuacje jak ta, kiedy dostrzegamy te inne wartości. Dla Meksykanina – to, co miał, a miał nie wiele – wystarczało mu.
Siostry i bracia w Panu Jezusie, wdowa dała tyle, ile miała. Nie będzie już miała
za co kupić sobie jedzenia, dopóki nie zarobi następnych pieniędzy. A, o dziwo, Pan Jezus pochwala jej postawę. Bynajmniej, nie chodzi o to, że podoba się Mu to, że wdowa prawdopodobnie będzie głodna. Mistrz z Galilei mówi: „Zaprawdę powiadam wam, ta uboga wdowa wrzuciła więcej do skarbnicy niż wszyscy, którzy wrzucali. Bo wszyscy wrzucali z tego, co im zbywało, ale ta ze swego ubóstwa wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie.”
Ofiarę przynosiło wielu ludzi. Ci bardziej majętni oddawali znaczne sumy pieniędzy, ale nie dawali wszystkiego, co mieli. A wdowa? Czytamy, że dała „wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie”. Nie zostało jej nic dla siebie.
W tej historii, którą opowiedziałem, Meksykanin nie poszedł w świat, by gonić
za pieniądzem, ale oddał siebie rodzinie i Panu Bogu. To im oddał swoje serce w całości. Nie dał im fragmentu siebie, ale całość, tyle ile mógł. I absolutnie nie jest to, drodzy, zachęta, byśmy porzucali swoje interesy, dzięki którym mamy źródło dochodu, ale chodzi tutaj o to, by
w swoim życiu mieć poukładane wartości, nie chodzi nawet o to, by nagle zacząć czytać Biblię całymi dniami i przez to zaniedbywać inne swoje ważne obowiązki, ale by nasze wartości, które wyznajemy w naszym życiu były poukładane: od najważniejszych do najmniej ważnych. Pewien ewangelicki pastor kiedyś mi powiedział: „Konrad, w życiu księdza ważne jest, by mieć zhierarchizowane wartości. W moim życiu staram się, by Pan Bóg był pierwszy, na drugim miejscu rodzina, na trzecim moje zaangażowanie w Kościele”.
Pan Jezus w historii z wdową uczy nas właściwej hierarchii naszych wartości: że na miejscu pierwszym powinien być On – Pan Bóg, a dopiero na kolejnych miejscach inne rzeczy…
Wdowa składa ofiarę na Synagogę, przez co – może nawet w części nieświadomie – wspiera ten obrzydliwy dla Jezusa system religijny, instytucjonalny. A mimo to On pochwala jej postawę. Bo wdowa nie zastanawia się nad wielkimi grami politycznymi, być może nie wie o korupcji, która panowała. Ona po prostu chciała oddać Bogu wszystko co miała… Bo On był dla niej główną wartością w życiu.
Drodzy, dla Boga nigdy nie liczy się wielkość daru, ale wartość, jaką posiada on dla dającego. Dla Boga nigdy nie liczy się wielkość daru, ale wartość, jaką posiada on dla dającego. Dlatego, bracie, siostro, oddaj Mu to co masz najcenniejsze – oddaj Mu siebie. Ale nie tylko jakąś małą część – tak jak ci majętni z Ewangelii… Daj Mu siebie całego, daj Mu całą siebie! Taki jaki jesteś, taka jaka jesteś… Nieważne, co było wcześniej, z jakimi problemami się mierzysz, z jakimi grzechami w swoim życiu walczysz… Bo On nie patrzy na wielkość daru, ale na to, czy chcesz oddać Mu każdą sferę swojego życia, również te najważniejsze, ale też najtrudniejsze dla Ciebie…
Bóg jest Bogiem pozornego paradoksu, absurdu. Bo naszym ludzkim sposobem myślenia Jezus powinien być bardziej zadowolony z wielkich ofiar, a tym czasem On pochwala ofiarę, która wynosiła jeden grosz… Niby tak mało, ale w Bożych oczach tak wiele… Dlaczego dla nas Boże działanie jest nieraz paradoksalne? Dlaczego Jezus pochwalił tę małą ofiarę?
Bo On, nasz Bóg patrzy się na ten świat innymi kategoriami. W księdze Izajasza jest napisane: „Myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje – mówi Pan”. Jednak właśnie przez Swoje Słowo, przez relację z Jezusem Chrystusem On chce byśmy Jego myśli poznawali, byśmy za nim podążali oddając Mu każdą sferę swojego życia Jemu i naszym bliźnim.
Większość ludzi dawała tyle, ile uważali że wystarczy. A ile siebie my ofiarujemy Chrystusowi? Część? Jeden grosz? Całych siebie? Czy Twój wkład do dzieła Bożego był kiedykolwiek prawdziwą ofiarą „z wszystkiego co mieliśmy”? On nie chce Twoich pieniędzy, chce tylko jednej rzeczy, On pragnie Twojego serca…
Bóg zachęca do oddawania Mu siebie w całości. A właśnie wtedy możemy wypłynąć na głębię relacji z Nim, o której mówiłem minionej niedzieli. Ofiaruj Mu każdą sferę życia: sferę rodziny, miłości, dobrobytu, zdrowia, finansów. Życie z Bogiem na co dzień może przybierać różne barwy. Każdy może mieć inne metody duchowego budowania się. Dla jednych to będzie „chrześcijańskie medytowanie”, dla innych codzienna lektura Biblii i innych wartościowych książek, może to być służba wobec bliźniego, głoszenie innym Ewangelii. Lub tak jak mówi piosenka Tomka Żółtki „Po prostu z Jezusem żyć”:
https://www.tekstowo.pl/piosenka,tomasz_zoltko,po_prostu_z_jezusem_zyc.html
Na tym polega oddanie się Bogu i uznanie Go za najważniejszą wartość życia. Dążmy do tego. Zatem codziennie oddawajmy Mu siebie, a Bóg będzie chciał nas wspierać. Bo Bóg paradoksalnie nie chce wielkich słów, ale chce, byś zawierzył/zawierzyła Mu swoje życie. Amen.
Modlitwa powszechna Kościoła: Boże i Ojcze, który żyjesz w światłości i obdarzasz życiem dzieci swoje! Wdzięczni jesteśmy Tobie, że pomimo naszej niewierności wyrwałeś nas z mocy złego, grzechu i śmierci przez krzyżową śmierć i zmartwychwstanie Syna Twojego, Jezusa Chrystusa. Chociaż Syn Twój powiedział: „Wy jesteście światłością świata”, to jednak jest jeszcze wiele w nas ciemności. Nie zawsze żyjemy w czystości myśli, słowa i uczynku. Odpuść nam grzechy i winy nasze. Nie dopuść, abyśmy kroczyli drogą bezbożnych i mieli cokolwiek wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności. Niechaj światło Słowa Twojego rozświetla drogi naszego życia i niechaj jaśnieje w nas chwała Syna Twojego, Jezusa Chrystusa, i w ten sposób uwielbione jest imię Twoje. Panie Boże łaskawy, ochraniaj Kościół Twój na ziemi, aby po wszystkie wieki był świadkiem Twojej sprawy. Niechaj będzie on światłością dla świata, solą ziemi i miastem na górze leżącym. Chroń go od pychy i chęci władania nad światem, ale napełnij wszystkich jego członków duchem usłużnej miłości i pokory. Błogosław biskupów
i pasterzy Ludu Twojego. Daj im niezłomną wiarę i umiłowanie swojego powołania. Boże, Ciebie prosimy o błogosławieństwo dla wszystkich dzieci Twoich i o pokój dla wszystkich ludzi dobrej woli. Wysłuchaj nas przez Jezusa Chrystusa, Pana i Zbawiciela naszego. Amen.