Tekst kazalny: Iz 40, 26-31.
Podnieście ku górze wasze oczy i patrzcie: Kto to stworzył? Ten, który wyprowadza ich wojsko w pełnej liczbie, na wszystkich woła po imieniu. Wobec takiego ogromu siły i potężnej mocy nikogo nie brak. Czemu więc mówisz, Jakubie, i powiadasz, Izraelu: Zakryta jest moja droga przed Panem, a moja sprawa do mojego Boga nie dochodzi? Czy nie wiesz? Czy nie słyszałeś? Bogiem wiecznym jest Pan, Stwórcą krańców ziemi. On się nie męczy i nie ustaje, niezgłębiona jest jego mądrość. Zmęczonemu daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości. Młodzieńcy ustają i mdleją, a pacholęta potykają się i upadają, lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają.
Zapewne mieliśmy już okazję usłyszeć, czytać lub nawet osobiście doświadczyć wypalenia, wyczerpania psychicznego lub duchowego. Fachowcy od psychologii mówią nawet o syndromie, na który najbardziej narażeni są nauczyciele, a także menadżerowie zarządzający prężnie działającymi przedsiębiorstwami, poddanymi ostrej konkurencji. Krótko mówiąc, to doświadczenie wypalenia polega na odczuciu braku sił, niemożności wykrzesania z siebie energii niezbędnej do dalszego działania. Zmagając się z doświadczeniem wypalenia czujemy się raczej tak, jak gdyby ktoś nam podciął skrzydła. Stoimy w miejscu, a na końcu tunelu nie widzimy żadnego światła.
Łatwo się domyślić, że za tym doświadczeniem wyczerpania stoją m.in. takie przyczyny, jak zbyt wiele pracy, którą bierzemy na siebie, zbyt mało przerw na odpoczynek, zbyt mało snu, zbyt wiele pośpiechu i nerwowości w życiu.
W tym miejscu chciałbym przywołać jeszcze jeden rodzaj wyczerpania: myślę o wewnętrznym, ściśle duchowym rodzaju bycia wypalonym: w tym przypadku problemem nie jest zbyt wiele pracy czy przeładowanie obowiązkami, a mimo to doznajemy przygnębienia; jesteśmy czymś przytłoczeni, co pozbawia nas niezbędnej siły do życia. To może się wiązać z poczuciem opuszczenia przez Pana Boga.
Bardzo precyzyjnie opisuje to doświadczenie autor 13 Psalmu: „Dopókiż, Panie, będziesz mnie stale zapominał? Dopókiż zakrywać będziesz oblicze swoje przede mną? Dopókiż mieć będę zmartwienie w duszy, a strapienie w sercu – codziennie?“ (Ps 13, 2-3a).
Drodzy, wypalenie, wyczerpanie, a także poczucie opuszczenia przez Boga, beznadziejność sytuacji – takie odczucia mogły towarzyszyć Izraelitom, którzy zostali niegdyś uprowadzeni do Babilonii. Znaleźli się daleko od domu i lękali się o swoją przyszłość, bo niemal nie mieli na nią żadnego wpływu. Nade wszystko byli rozczarowani swoim Bogiem, który nawet w ostatniej chwili nie przeciwstawił się okupantom, by Izraelici mimo wszystko mogli pozostać w świętej ziemi, Kanaanie.
Na obczyźnie, w niewoli nie doświadczali wielkości i mocy Boga, który kilkaset lat wcześniej towarzyszył ich przodkom w trakcie wędrówki przez pustynię, a następnie pomagał im walczyć, gdy już wkroczyli do Kanaanu i na swojej drodze napotykali przeciwników.
W Babilonii doznawali raczej mocy i samowoli swoich oprawców. Spotkali się także z innymi bogami i nową, siłą narzucaną pobożnością. Babilończycy starali się Izraelitom udowodnić, że Bóg Jahwe jest bezsilny, że ich wiara pozbawiona jest sensu, a nadzieja płonna – w końcu Bóg nie przeszkodził Babilończykom w dziele niszczenia Jerozolimy i w uprowadzeniu Izraelitów do niewoli.
Jak słyszeliśmy dzisiaj, tam w Babilonii na zlecenie Boga wystąpił prorok Izajasz. Jego zadaniem było ukazywanie wątpiącym Izraelitom nowego horyzontu życia. Izajasz miał uodpornić Izraelitów przeciwko rezygnacji i natchnąć ich nowym ładunkiem nadziei.
Już rozdziały od 40 do 55 Księgi Izajasza określić można jako swoistą „księgę pocieszenia”. Prorok wiedział, że gdy ludzie upadają na duchu, stają się bezbronni, bardzo łatwo nimi manipulować. Izajasz za wszelką cenę starał się otworzyć swoim współplemieńcom oczy na ryzyko i niebezpieczeństwo, które kryje się za każdą społeczną depresją. Wiedział on, że wszelki uwiąd sił witalnych prowadzi do upadku w niemal każdej sferze życia. Na szczęcie wiedział, iż prawie wszystko zaczyna się w naszych głowach i sercach. Dlatego wymownie pytał: „Czemu więc mówisz, Jakubie, i powiadasz, Izraelu: Zakryta jest moja droga przed Panem, a moja sprawa do mojego Boga nie dochodzi?“
Prorok Izajasz walcząc z rezygnacją i depresją swojego ludu sięga po najprostsze środki. Przede wszystkim zachęca ludzi, by „podnieśli ku górze swoje oczy i popatrzyli: Kto to stworzył? Ten, który wszystkich woła po imieniu“. Owo podnoszenie własnych oczu ku górze pozwala – przynajmniej chwilowo – oderwać się od trudnych i przygnębiających myśli. Przestajemy usilnie użalać się nad swoimi problemami, które były, są i nadal będą. Ale, gdy zabieramy się za rozwiązywanie jakichś swoich problemów, warto najpierw nabrać do nich zdrowego dystansu. W przeciwnym razie urosną do potężnych rozmiarów i sama już myśl o takich czy innych kłopotach podziała na nas paraliżująco lub odstraszająco. Kiedy patrzymy ku górze, nasze głowy i ciała prostują się. Nasza cała postawa od razu nabiera nowego oblicza. Sami dobrze wiemy, że mając problemy ze zdrowiem – by powołać się na konkretny przykład – każdy rozsądny lekarz potrafi zalecić nam jakąś kurację. Na przykład na początek zasugeruje nam, byśmy odpoczęli od tych spraw, które związane są codziennymi obciążeniami. A jeśli to w ogóle niemożliwe, to przynajmniej podzielenie się tymi codziennymi obowiązkami z naszymi najbliższymi. Taką samą funkcję spełniają urlopy: na kilka dni lub tygodni zapomnieć o zwyczajnych obowiązkach, zająć swoją uwagę nowymi myślami. Prorok Izajasz jakby wiedział, iż nie zawsze możliwe jest udanie się na urlop ani że nie zawsze jesteśmy tak chorzy, byśmy musieli korzystać z rady lekarza. Zwraca on więc naszą uwagę i spojrzenie na samego Pana Boga i Jego rozliczne dzieła. „Czy nie wiesz? Czy nie słyszałeś? Bogiem wiecznym jest Pan, Stwórca krańców ziemi. On się nie męczy i nie ustaje, niezgłębiona jest Jego mądrość“.
Pozostaje jeszcze krótkie pytanie: dlaczego prorok aż tak wysoko próbuje podnieść nasze spojrzenie? Otóż, niemal cała Biblia stanowi jedno wielkie świadectwo, że Pan Bóg jest wierny swojemu Słowu, które do nas kieruje. Jeśli więc Bóg do nas mówi, a na dodatek nam coś obiecuje, nie można tego zignorować. Bóg jest ciągle aktywny w realizowaniu swoich obietnic wobec nas. Dlatego Jego Słowo jest niezawodnym punktem odniesienia dla nas. Sam Bóg nas widzi i słyszy. Doskonale zna nasze problemy, te duże i małe oraz te, o których nawet i my sami nic jeszcze nie wiemy. Pan Bóg przecież „zmęczonemu daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości. Młodzieńcy ustają i mdleją, a pacholęta potykają się i upadają, lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają“. Prorok używa takich obrazów, które nie tylko nas pocieszają czy stawiają na nogi, lecz nawet nas duchowo uskrzydlają. Przykład orła jest szczególnie wyrazisty, ponieważ możemy go kojarzyć z siłą duchową i wytrwałością w wierze. Warto więc ufać Bogu. A ufnej wiary nigdy dosyć. Amen.
ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 31.03.2008