Tekst kazalny: Łk 2, 15-20
A gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze rzekli jedni do drugich: Pójdźmy zaraz aż do Betlejemu i oglądajmy to, co się stało i co nam objawił Pan. I śpiesząc się, przyszli, i znaleźli Marię i Józefa oraz niemowlątko leżące w żłobie. A ujrzawszy, rozgłosili to, co im powiedziano o tym dziecięciu. I wszyscy, którzy słyszeli, dziwili się temu, co pasterze im powiedzieli. Maria zaś zachowywała wszystkie te słowa, rozważając je w sercu swoim. I wrócili pasterze, wielbiąc i chwaląc Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im powiedziano.
Świąteczny Zborze Chrystusowy!
Podczas Bożego Narodzenia spotykają się ze sobą światy i ludzie, którzy w innych okolicznościach z pewnością nie mieliby okazji na spotkanie. Oczywiście ma to ścisły związek z historią narodzenia Jezusa, a dokładniej: jest to związane z jakąś mocą, która powoduje rzeczy i wydarzenia niecodzienne. Zauważmy, Pan Bóg spotyka świat w sposób, jakiego wcześniej nikt nie znał. Podobnie pasterze spotykają Marię, Józefa i niemowlę. Czyli napotykają oni zupełnie obcych sobie ludzi. Gdyby ktoś tydzień wcześniej powiedział pasterzom, że dzisiaj śpiesznie udają się do Betlejem, by szukać tam nowo narodzonego Boga, z pewnością nie uwierzyliby. Jednak dzisiaj to czynią. Bez wątpliwości i ociągania udają się w drogę. „Coś“ ich skłania do takiego działania. Jakaś „moc“ mobilizuje ich siły. Czy była to czysta ciekawość, jakaś tęsknota, a może Duch Boży? Możemy założyć, iż nie zastanawiali się nad tym, nie było na to czasu. Ważne jest jedno: jak najszybciej na własne oczy chcieli zobaczyć, co się dzieje. Trzymali się w istocie jednego: Bożej obietnicy, którą usłyszeli od posłańca: Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś się wam narodził Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan (…). A to będzie dla was znakiem: znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie. I udali się na spotkanie. Cóż więc tam zobaczyli? Ani aniołów, ani świateł, ani przepychu! Nie usłyszeli tam nawet żadnej pieśni pochwalnej: chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie. W otoczeniu zwierząt ujrzeli tylko kobietę z mężczyzną, którzy troszczyli się o swojego potomka. Na naszych oczach dochodzi więc do spotkania osób, które nigdy wcześniej się nie widziały. Pasterzom znana była tylko sama obietnica, która teraz dla nich się urzeczywistniła: osobiście doświadczają, że obietnica złożona im przez anioła znajdzie spełnienie w znaku, jakim jest „niemowlę”. A ujrzawszy, rozgłosili to, co im powiedziano o tym dziecięciu…
Co dla nas ważne, tej radosnej wieści o narodzeniu Zbawiciela świata pasterze nie mogli zachować dla siebie. Duch Ewangelii działa w taki sposób, iż nie da się zatrzymać Go w tajemnicy i chronić przed innymi ludźmi. Ewangelia Godowa nie stanowi wiedzy przeznaczonej tylko dla wtajemniczonych. Wręcz odwrotnie: Ewangelia to dar dla nas wszystkich. Oznacza to, że w obliczu Boga nie istnieją żadne uprzywilejowane grupy czy stany. Bogu w Jego zbawczym działaniu nie jest znany żaden zbawczy ekskluzywizm. Bogu drogi jest każdy człowiek, zwłaszcza ten, który ma poczucie krzywdy, porzucenia i opuszczenia. Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam, co Pan Bóg wybiera pośród świata i do kogo kieruje swoje poselstwo. Słyszymy przecież: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie. Nie oznacza to nic innego, jak tylko to, że Bóg również nas wybiera i powołuje. Pan Bóg ma właśnie w nas, ludziach – często słabych i grzesznych – upodobanie. Ciągle na nowo do nas przychodzi i apeluje do naszych serc. Nie zawsze jesteśmy godni i dobrze o tym wiemy, czasem jesteśmy za słabi i za bardzo źli. A przecież Bóg nas wybiera i do nas przychodzi, aby być z nami, aby nas zbawić. On jest pośród nas, aby złożyć świadectwo o pojednaniu, a przez to zachęcić nas do naśladowania. Zbawiciel świata choć jest Królem i Panem, rodzi się w stajence i zostaje położony w żłobie na sianie. Nie ma tu mowy o pochwale biedy, ale mamy tu do czynienia z Bożym znakiem i ostrzeżeniem, aby prawdy o życiu zawsze szukać znacznie głębiej niż w tym, co możemy po prostu zobaczyć.
Interesująca, a przede wszystim pouczająca w tym kontekście staje się dla nas postawa Marii. Słyszeliśmy, iż Maria zachowywała wszystkie te słowa, rozważając je w sercu swoim. W rozumieniu biblijnym serce nie jest czymś romantycznym i sentymentalnym. Nie jest jedynie „siedliskiem uczuć“. Jest to sedno naszej istoty, które leży bardzo głęboko. Jest to miejsce, gdzie rodzą się nasze uczucia i myśli, intuicje i czyny, gdzie dojrzewają najgłębsze motywy naszych przekonań i dokonań. Jest to takie miejsce, w którym przekraczamy samych siebie. Miejsce, gdzie przemawia do nas Bóg. Nasze przekonania czy poglądy zamieszkują w naszych głowach – tam, gdzie rozwiązujemy problemy i układamy plany. A przecież „wiara“ – podobnie jak miłość i nadzieja – to coś zupełnie innego. Wiara dotyka objawienia, a do tego rozum nie wystarcza: objawienie trzeba cierpliwie zachowywać w sercu właśnie. Należy pozwolić mu tam wzrastać.
Dzięki temu rozumiemy, że nie może już tutaj być mowy o tym, że gdzieś daleko, w jakimś obcym świecie przychodzi na świat Jezus Chrystus. Jeśli dziś słyszymy, że On się rodzi, znaczy to dla nas, że Bóg może – bo ma taką moc – wkraczać w nasze życie, by je ożywiać. Dzięki temu nie jesteśmy skazani na siebie samych, nie pozostajemy ze swoimi problemami czy rozterkami. Podczas tych świąt On rodzi się dla nas, a tym samym i w nas. Dzieje się tak, gdyż taka jest Jego wola. On tak chce. Amen.
ks. dr Dariusz Chwastek
Lublin, dnia 25.12.2008