„Integracja i snowboard”
Wyjazd do Istebnej był niezwykłym przeżyciem, które na pewno zapamiętam do końca życia.
W ciągu sześciodniowego wyjazdu zdążyliśmy czterokrotnie wyjść na narty, pójść na basen i pojechać kuligiem, obejrzeć masę filmów i co najważniejsze – poznać wspaniałych ludzi, którzy przyjechali do Istebnej z Katowic!
Mnie osobiście najbardziej podobały się wyjścia na stok, podczas których nauczyłem się jeździć na snowboardzie, oraz wieczorki integracyjne, na których mieliśmy świetną zabawę z próbami zapamiętania swoich imion, quizy czy zabawy w kalambury.
Jestem wdzięczny Bogu, za tak miło spędzony czas i mam nadzieję, że to nie ostatni tego typu wyjazd na który będę miał przyjemność pojechać.
Staszek Kasprzak
„Daniel lubi danonki”
Pierwszy dzień to była jak zwykle jazda pociągiem. Było nas mniej niż
w ubiegłym roku, ale doszedł do nas Marcel – kumpel Owsiaka (Kuby). Szybko go polubiliśmy i przyjęliśmy do naszej „drużyny”. Młodzież z Katowic, z którą dobrze było nam mieszkać, okazała się młodsza niż myśleliśmy. Zaledwie dwie osoby były w moim wieku. Ale mi to nie przeszkadzało. Tego pierwszego dnia, na początku, była między nami pewnego rodzaju „wojna”, która jeszcze tego dnia skończyła się bitwą na papier toaletowy.
Muszę tu zaznaczyć że nie wszyscy brali w niej udział. Mój brat Staś, szedł na dół do małych chłopców, którzy akurat grali w „mafię”, mówiąc, że oni są ludźmi na „pożarcie”. Ja osobiście nie brałam udziału w tej „walce”. Zostałam zamknięta w pokoju z barykadującą się tam młodzieżą z Katowic. Stwierdzili, że jestem ok. i mogę zostać. Co ciekawe, tylko oni dostali „po głowach” za tę bitwę.
Rozluźnienie atmosfery nastąpiło na wieczorku integracyjnym. Graliśmy w grę, która polegała na tym, że trzeba było powiedzieć swoje imię i rzecz, którą się lubi, zaczynającą się na tę samą literę. Najpierw jednak trzeba było powtórzyć to co powiedzieli poprzednicy. Z tego wyłoniło się kilka niezapomnianych haseł, np.: „Daniel lubi danonki” (Daniel miał później ksywę Danonek) lub „Dominika lubi dobre jedzenie”, „Nikolina lubi neonowy róż”, czy szczególnie lubiane przez młodzież z Katowic: „Owsiak lubi okna”. Ja na jego miejscu powiedziałabym, że lubię osteoporozę – nikt by tego nie powtórzył☺
Razem z Olgą mieszkałyśmy z dwiema kuzynkami z Katowic – Natalką
i Oliwią. Bałyśmy się jak to będzie, ale niepotrzebnie. Później razem plotkowałyśmy, a nawet urządzałyśmy z Natalką w ich zieloną noc wypad by pomalować chłopcom twarze. Daniel potem zemścił się na Patrycji, która też była z nami, wylewając jej w nocy wodę na łóżko. Któregoś dnia, gdy wchodziłam do pokoju Natalka powiedziała mi, że wie, która z nas przychodzi do pokoju po tym jak to robi. Olga otwiera drzwi na oścież i wchodzi, a ja będę się skradać i jeszcze przepraszać.
Jazda na stoku była super! Jazda „na krechę” sprawiła mi wiele radości. Raz byliśmy na stoku nawet wieczorem, wtedy instruktor jazdy z Katowic podszkolił trochę mnie i Owsiaka. Raz nawet wygrałam wyścig z Danielem, jeżdżąc tam, gdzie żaden zwykły, albo raczej normalny śmiertelnik by się nie odważył – jak to ładnie ujęła Olga.
Na basenie urządziliśmy sobie zawody polegające na tym, że trzeba było po wyjściu z sauny wylać na siebie kubeł lodowatej wody. Wygrał ten, kto jak najmniej zareagował. Ja osobiście piszczałam i krzyczałam prawie tak bardzo jak ksiądz Grzegorz.
Na kuligu byliśmy wszyscy razem – grupa z Lublina i Katowic. Wymyśliliśmy razem „Balladę o Owsiaku” z gościnnym udziałem: Natalii, Patrycji, Julii
i Marcela. Oczywiście nie obyło się bez ostrej bitwy na śnieżki. Żal mi było grupy z Katowic, która większość czasu spędzała w ośrodku.
Ogólnie wyjazd był super! Mam nadzieję, że spotkam ich wszystkich za rok!
Kasia Kasprzak