Wielki Piątek (10.04.2020)

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, Miłość Boga Ojca, I społeczność Ducha Świętego, Niech będą z nami teraz i na wieki. Amen

Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków, i powierzył nam słowo pojednania. Dlatego w miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas Bóg upominał; w miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem. On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą”.  2 Kor 5,19-21

 IMG_4037

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,

            Wyjątkowo trudno dziś – w Wielki Piątek – pisać o tym co wydarzyło się 2000 lat temu na krzyżu Golgoty. Być może najlepiej byłoby po prostu przeczytać Pasję Jezusa Chrystusa zestawioną ze wszystkich czterech Ewangelii, a później zagłębić się na dłużej w przejmującej ciszy i zadumie nad nią. Bo tak zestawione teksty biblijne w najlepszy możliwy sposób poruszą nasze serca i wywołają najszczersze emocje. Oprócz Ewangelii, w sposób piękny i poetycki to co wydarzyło się na Golgocie, opisują ewangelickie pieśni pasyjne, które są też komentarzem do wydarzeń sprzed 2000 lat. Warto je sobie dzisiejszego dnia przypomnieć i zanucić.

O głowo, coś zraniona, zhańbiona, zlana krwią
i cierniem uwieńczona, złoczyńcy Ciebie lżą.
O głowo coś jaśniała, odblaskiem Bożej czci,
lecz teraz wynędzniała, bądź pozdrowiona mi.

                                                                                              (ŚE 142/1)

            Swoistym komentarzem do wydarzeń na Golgocie jest również nasz dzisiejszy tekst kazalny wyjęty z 2 listu Apostoła Pawła do Koryntian. Nie przekazuje nam on drastycznych scen z dziedzińca arcykapłana, zamku Piłata, czy drogi Jezusa na Golgotę, lecz wyciąga wnioski  z tego wszystkiego co stało się w ten pamiętny Wielki Piątek w Jerozolimie.

Na pierwszy plan owego apostolskiego komentarza wysuwa się jedno słowo – pojednanie. Apostoł Paweł uważa bowiem, że wspaniałym owocem śmierci Jezusa na krzyżu było pojednanie właśnie.

Co ciekawe, patrząc na historię życia Jezusa na ziemi, możemy zauważyć, że doprowadzał On do pojednania jeszcze przed swoją śmiercią. Ewangelie przekazują nam bowiem opowiadania chociażby o tym, jak nienawidzące się frakcje: saduceuszy, faryzeuszy i uczonych w Piśmie, wobec działalności Jezusa Chrystusa, zjednały się ze sobą. Zjednoczył je de facto jeden cel: pozbycie się Nauczyciela z Nazaretu. Choć grupy te dzieliła przepaść zarówno w poglądach jak i w praktyce życia, to okazało się, że większa sięgająca ponad podziały, była ich nienawiść do Jezusa Chrystusa. Saduceusze, faryzeusze i uczeni w Piśmie zwarli więc szeregi i doprowadzili do śmierci Pana. Podobnie Piłat, który z nadania cesarza rządził w tamtym czasie izraelską prowincją. Pojednał się nagle z królem Herodem – marionetkowym władcą Izraela, który sprawował iluzoryczną władzę nad swoim ludem. Dotąd nie pałający do siebie sympatią, a wręcz wrogo do siebie nastawieni władcy, nagle zaprzyjaźnili się, kiedy przyszło im decydować o życiu i śmierci Jezusa z Nazaretu. To bardzo smutne, choć znamienne, że ci wszyscy ludzie pojednali się ze sobą właśnie wtedy, kiedy knuli zło przeciwko Chrystusowi. Wspólny cel połączył ze sobą tych zwaśnionych na co dzień mężczyzn. To zaś pokazuje, że Jezus Chrystus ma ogromną moc wpływania na ludzi, przede wszystkim łączenia ich, a nie dzielenia, bo tym drugim zajmuje się raczej szatan-diabeł, czyli „ten który dzieli”.

Ostatecznym celem, dla którego Pan Jezus przyszedł na tę ziemię, nie było jednak ani pojednanie Heroda i Piłata, ani nawet liderów duchowych narodu Izraelskiego ze sobą. Jezus przyszedł na ten świat i umarł za każdego człowieka. Czyli po ty, by każdy człowiek mógł pojednać się ze swoim Ojcem w niebie.

            Choć ta nauka wypływa jasno z dzisiejszego tekstu kazalnego, to jednak do dziś wielu ludzi, zarówno chrześcijan, jak i tych nieżyczliwych Chrystusowi i Jego wyznawcom nie jest w stanie do końca zrozumieć tej prawdy i pyta: „Dlaczego właściwie Pan Jezus umarł na krzyżu? Dlaczego ten człowiek-Bóg, który urodził się w biednej rodzinie z Nazaretu, który rósł w łasce bożej i został wychowany na mądrego, spolegliwego człowieka, który nie tylko, że nie popełnił w życiu żadnego przestępstwa, ale był pomocny, ratował w potrzebie innych, nauczał ludzi z wielkim zaangażowaniem i z równie wielkim zaangażowaniem wskazywał na miłość jako największe dobro świata – musiał umierać w wielkich męczarniach, jak najgorszy ze złoczyńców – na krzyżu? Czy ta historia musiała się w ogóle się wydarzyć? Czy to możliwe, by ludzkość była w stanie  wyrządzić tak haniebną zbrodnię w stosunku do kogoś kto był niewinny, ba, kto nigdy nie był obojętny na krzywdę innych ludzi, ale chciał im pomóc i człowieka uratować?”

Paradoksalnie okazało się jednak, że Jezus umierając właśnie w taki sposób – na krzyżu, najdoskonalej pomógł człowiekowi. Wybawił go bowiem od grzechu, ofiarował mu nowe życie w świetle łaski i miłości Bożej, a także wyjednał dla każdego zbawienie i życie wieczne u Boga Ojca. To wszystko zaś, co zrobił dla każdego z nas Jezus Chrystus, można streścić właśnie w tym jednym słowie: pojednanie.

Jezus musiał umrzeć by dokonać pojednania. Po pierwsze dlatego by – jak pisze wybitny polski teolog ewangelicki ks. prof. Manfred Uglorz – Bóg poprzez śmierć swojego Syna  pojednał się sam z sobą i sam siebie przeprosił. Po drugie, by wyciągnąć swoją pojednawczą dłoń do każdego człowieka. I to już nie była ta dłoń, która niejednokrotnie wymierzała karę narodowi wybranemu, kiedy ten okazywał się nieposłuszny. To raczej przebite dłonie Jezusa Chrystusa zastygłe na krzyżu w swoistym zapraszającym geście, które tak mocno przemawiają do każdego z nas: „Pójdź do mnie, bo chcę się z tobą pojednać!”

W tym miejscu chciałoby się napisać, że nie pozostaje nam teraz nic innego niż zwrócić się do Boga i z ufnością odwagą postawić krok w Jego kierunku. A później podążać za Nim aż do śmierci, czyli momentu, kiedy spotkamy się z naszym Panem i Zbawicielem twarzą w twarz. Jednak, czy to będzie dla nas proste zadanie?

Wychodząc z okopanych pozycji, w których grzech miał nad nami kontrolę, zacznijmy wymagać od siebie – w obliczu krzyża Chrystusa – odważnego zwrócenia się do Boga w każdej sytuacji życia, otwarcia się na Niego. A to spowoduje, że nad naszym niepokojem, lękiem, niejednym konfliktem, Pan Bóg przerzuci pomost swojego ratunku, którego owocem będzie pojednanie z drugim człowiekiem i z Nim samym w różnych sytuacjach życia. Niech ta dobra nowina wypełnia serca nasze i dodaje nam otuchy nie tylko w Wielki Piątek ale każdego dnia, amen.

Modlitwa powszechna Kościoła:

Święty Boże, miłosierny Ojcze niebieski! W głębokiej pokorze i czci skłaniamy serca i kolana nasze pod krzyżem umiłowanego Syna Twojego i uwielbiamy świętą tajemnicę miłości i łaski Twej Istoty. Syna swojego, który nie znał grzechu za nas grzechem uczyniłeś, aby nas obdarować sprawiedliwością Jego i pokojem z Tobą. Oczyść nas niewinnie przelaną krwią Jezusa Chrystusa od wszelkiego grzechu, abyśmy już nie dla siebie żyli, ale dla Pana naszego, który dla zbawienia wszystkich ludzi ofiarował życie swoje na krzyżu Golgoty. Obdarz nas pod krzyżem Zbawiciela naszego mocą do niesienia własnych krzyży i doświadczeń w cierpliwości i pokorze. Udziel siły do wiernego naśladowania Twojego Syna.   Spraw, aby słowo o krzyżu głoszone było na całym świecie i nakłaniało wszystkie serca do pojednania się z Tobą. Niechaj pod krzyżem Chrystusa podają sobie dłonie skłócone narody, a wszyscy Twoi wierni wyznawcy zespolą się w jedną rodzinę i służą sobie wzajemnie w miłości i cierpliwości. Niechaj z krzyża Chrystusa spłynie łaska i pokój do serc zasmuconych i uciśnionych, cierpiących i opuszczonych, chorych i umierających.   Wysłuchaj nas przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen