II Księga Mojżeszowa (Księga Wyjścia) 16,2.3.11–18
(2) Cały zbór synów izraelskich szemrał na pustyni przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. (3) I rzekli do nich synowie izraelscy: Obyśmy byli pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdyśmy siadali przy garnku mięsa i mogli się najeść chleba do syta! Bo wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby całe to zgromadzenie zamorzyć głodem. (11) I rzekł Pan do Mojżesza: (12) Usłyszałem szemranie synów izraelskich. Powiedz im tak: O zmierzchu będziecie jedli mięso, a rano nasycicie się chlebem i poznacie, że Ja, Pan, jestem Bogiem waszym. (13) I stało się pod wieczór, że nadleciały przepiórki i pokryły obóz, a z rana warstwa rosy leżała wokół obozu. (14) A gdy warstwa rosy się podniosła, oto na powierzchni pustyni było coś drobnego, ziarnistego, drobnego niby szron na ziemi. (15) Gdy to ujrzeli synowie izraelscy, mówili jeden do drugiego: Co to jest? – bo nie wiedzieli, co to było. A Mojżesz rzekł do nich: To jest chleb, który Pan dał wam do jedzenia. (16) Oto, co rozkazał Pan: Zbierajcie z niego, każdy według tego, ile potrzebuje do jedzenia, omer na głowę. Niechaj każdy zbierze według liczby osób, które należą do jego namiotu. (17) Synowie izraelscy uczynili tak i zbierali, jedni więcej, drudzy mniej. (18) A gdy to odmierzali na omery, ten, co zebrał więcej, nie miał nadmiaru, a ten, co zebrał mniej, nie miał braku. Każdy zebrał tyle, ile mógł zjeść.
Ewangelia wg św. Jana 6,1–15
(1) Potem odszedł Jezus na drugi brzeg Morza Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. (2) A szło za nim mnóstwo ludu, bo widzieli cuda, które czynił na chorych. (3) Wstąpił tedy Jezus na górę i tam usiadł z uczniami swoimi. (4) A była blisko Pascha, święto żydowskie. (5) A Jezus podniósłszy oczy i ujrzawszy, że mnóstwo ludu przychodzi doń, rzekł do Filipa: Skąd kupimy chleba, aby mieli co jeść? (6) A mówił to, wystawiając go na próbę; sam bowiem wiedział, co miał czynić. (7) Odpowiedział mu Filip: Za dwieście denarów nie wystarczy dla nich chleba, choćby każdy tylko odrobinę otrzymał. (8) Rzekł do niego jeden z uczniów jego, Andrzej, brat Szymona Piotra: (9) Jest tutaj chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest na tak wielu? (10) Rzekł Jezus: Każcie ludziom usiąść. A było dużo trawy na tym miejscu. Usiedli więc mężczyźni w liczbie około pięciu tysięcy. (11) Jezus wziął więc chleby i podziękowawszy rozdał uczniom, a uczniowie siedzącym, podobnie i z ryb tyle, ile chcieli. (12) A kiedy się nasycili, rzekł do uczniów swoich: Pozbierajcie pozostałe okruchy, aby nic nie przepadło! (13) Pozbierali więc, i z pięciu chlebów jęczmiennych napełnili dwanaście koszów okruchami, pozostawionymi przez tych, którzy jedli. (14) Wtedy ludzie ujrzawszy cud, jaki uczynił, rzekli: Ten naprawdę jest prorokiem, który miał przyjść na świat. (15) Jezus zaś poznawszy, że zamyślają podejść, porwać go i obwołać królem, uszedł znowu na górę sam jeden.
List [św. Pawła] do Hebrajczyków (UBG) 13,1–3
(1) Niech trwa braterska miłość. (2) Nie zapominajcie o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołów gościli. (3) Pamiętajcie o więźniach, jakbyście byli razem z nimi więzieni, o uciskanych, jako ci, którzy też jesteście w ciele.
Naturalną i logiczną konsekwencją tego, że mamy jednego Ojca jest to, że jesteśmy między sobą braćmi i siostrami. Kiedy przestaniemy myśleć o tej informacji w kategoriach symbolicznych, czy może ściślej rzecz ujmując alegorycznych, a naprawdę podejdziemy do tego co Słowo Boże rzeczywiście ogłasza to szybko poczujemy się bardzo nieswojo. Ba, być może wpadniemy w panikę lub zaczniemy wypierać tę informację z naszej świadomości. Oto bowiem okazuje się, że wszyscy jak tu stoimy jesteśmy ze sobą duchowo spokrewnieni. Oto okazuje się, że każdy z tych ludzi dookoła (rozejrzyjcie się) z ich wszystkimi niedoskonałościami, wadami, denerwującymi nawykami, irytującymi cechami charakteru, ze swoimi poglądami, ze swoją przeszłością i w końcu ze swoją całą grzesznością jest Twoim bratem lub Twoją siostrą.
Mało komfortowe? Pomyślcie o tym, że Ci wszyscy Izraelici, którzy kusili Boga na pustyni, którzy co chwila chcieli zawracać do Egiptu, którzy łamali Boże Przymierze właściwie na każdym kroku to również Twoi bracia i Twoje siostry. Zostali oni powołani tak jak Ty zostałeś powołany bądź powołana. Uczniowie i apostołowie Jezusa również wchodzą w skład tego szacownego grona. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to całkiem miła odmiana. Nic bardziej mylnego – przypomnijcie sobie wszystkie historie o tym jak sprzedali oni swojego mistrza, jak zapierali się znajomości z nim, jak być może wołali ukrzyżuj go kilka dni po tym jak słali przed nim szaty i wołali Hosanna Synowi Dawidowemu. O ich nierozumności nawet nie będę tutaj wspominał. Trudna perspektywa.
A jednak Pismo Święte nawołuje do braterskiej miłości, nie tylko do miłości względem Boga. Kto bowiem mówi, że miłuje Boga, którego nie widzi, a ma w nienawiści brata, którego widzi ten jest kłamcą. We wszystkich tekstach odnoście postępowania z drugim człowiekiem – a jest ich w Biblii naprawdę wiele – możemy łatwo przekonać się o swojej niedoskonałości i grzeszności. Wszak po ludzku wydaje się, że nikt nie jest w stanie spełnić tych trudnych oczekiwań. Na szczęście jednak dla naszego Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Otóż chcę Wam powiedzieć, że wszystkie te prawa, które przygniatały nas swoimi wymaganiami Chrystus poniósł prawie dwa tysiące lat temu na krzyż. Dłużny zapis został zmazany, a sam Bóg raczył zesłać na nas swojego Ducha, by to co wcześniej jawiło się nam jako oskarżenia zaczęło w świetle Ewangelii rysować się nam jako obietnice.
Ten sam Duch Święty, który przekonuje nas o grzechu, ten sam przemienia też nasze serca. Owocuje w nich, a jego owocami są właśnie: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa. W jedności z Bogiem zostajemy uzdolnieni do tego, aby być dobrymi. Aby prawdziwie być dla siebie braćmi i siostrami. Mało tego. Ten sam Bóg, który przemienia nasze serca, on sam zaopatruje nas we wszystko co jest potrzebne by wykonywać uczynki braterskiej miłości. Dzisiejszy fragment Ewangelii, kiedy uważnie się weń wczytamy, mówi, że Jezus łamał chleb i dzielił ryby dając je swoim uczniom. Obdarowywał tych, którzy są blisko niego po to, a żeby Ci, którzy otrzymali od niego darmo, mogli darmo dawać tym, którzy byli głodni. Tydzień temu mówiłem, że jedną z moich ulubionych historii biblijnych jest historia Józefa, syna Izraela. Na samym końcu tej historii, kiedy Józef przebacza swoim braciom mówi też, że to wszystko co dał mu Bóg (a dał mu władzę nad całym Egiptem) stało się po to, by on mógł teraz wspomagać Boży Naród i żywić go w czasie, kiedy na ziemi panował wielki głód.
Tak więc udało nam się omówić, pierwszy z trzech dzisiejszych wersetów. Przyjrzyjmy się teraz kolejnym dwóm. Otóż chcę Wam powiedzieć, że gościnność, pomoc więźniom i ucisk nie są tylko archaicznymi problemami pierwszego kościoła, który bywał za swoją wiarę prześladowany, często bardzo brutalnie. Dzisiaj mamy możliwość żyć w kraju, w którym ludzie nie są biczowani, krzyżowani czy paleni na stosie za to, że przyznają się do bycia chrystusowymi. Są jednak na świecie miejsca (i to wiele), gdzie nie jest to standardem. Jeżeli więc do pomocy tym ludziom powołuje Cię Bóg to nie odrzucaj jego zaproszenia.
Czy jednak do takich wypadków ogranicza się ten tekst? Otóż Kochani często nasza gościna jest potrzeba nie tylko tym, którzy znaleźli się w obcym miejscu bez dachu nad głową. Potrzebna jest również tym, którzy zwyczajnie potrzebują drugiego człowieka bo czują, że nie mają z nikim społeczności. Można być więźniem nie będąc w lochach czy za kratami. Można nim być będąc otoczony ludźmi z każdej strony na miejskim rynku. Dobrze wiecie jak wielu ludzi jest dziś odrzuconych. Jak wielu nie spotyka się ze zwykłym uśmiechem czy uprzejmością. Chodzi mi o to, że wcale nie muszą to być wielkie czyny, dzieła wymagające ogromnego poświęcenia. Często potrzeba naprawdę niewiele by ulżyć drugiemu człowiekowi.
Wszystko to mówię nie po to, żeby nakładać na Was jarzmo. Nie po to, żeby nałożyć na Was prawo wspomagania wszystkich instytucji, które w taki czy inny sposób pomagają prześladowanym braciom i siostrom w innych miejscach świata. Nie po to, żeby nałożyć prawo udawania, że kogoś lubimy bardziej niż lubimy, albo nie lubimy mniej niż nie lubimy. Ośmielam się to mówić bo głęboko wierzę w to, że Duch Święty działa w naszej społeczności tak jak to nam Jezus obiecał przed swoim odejściem do Ojca. Że on sam przełamie nasze bariery – te fizyczne, te emocjonalne i te intelektualne i będzie nas przemieniał zgodnie ze swoją wolną i, że sam uwielbi się w naszym życiu. Tego życzę sobie i Wam drogie siostry i drodzy bracia.
Chwała niech będzie Trójcy Świętej teraz i na wieki. Amen.
Marek Kundzicz, student II roku teologii